"Rząd chce zaszczepić strach protestującym". Zarzuty Amnesty International wobec polskich władz
Polskie władze robią wszystko co mogą, by zablokować protesty, najpierw fizycznie na ulicach, a następnie wykorzystując regulacje prawne. Policja prowadzi monitoring protestujących, nęka ich, a nawet wnosi przeciwko nim oskarżenia tylko za to, że wyrazili swoje poglądy – mówi Barbora Cernusakova, badaczka Amnesty International zajmująca się Polską. Organizacja opublikowała w tej sprawie raport. MSW odpiera zarzuty.
19.10.2017 | aktual.: 19.10.2017 16:03
- Władze podejmują próby zdławienia pokojowych protestów, co ma zniechęcić ich uczestników do udziału w kolejnych manifestacjach - stwierdziła na konferencji dyrektorka Amnesty International w Polsce Draginja Nadażdin. W raporcie czytamy o "przypadkach stosowania wobec protestujących inwigilacji, nękania i ścigania sądowego w celu rozpraszania i zapobiegania organizowaniu masowych protestów".
"W nocy 18 lipca Klementyna znalazła się na jednej z dróg wyjazdowych z Sejmu, gdzie fotografowała demonstrację. Jak sama mówi, doznała fizycznej napaści ze strony policji: "Po prostu stałam, gdy jeden z policjantów bez uprzedzenia złapał mnie i popchnął na słup ze światłami. Uderzył mnie w twarz. Nie stawiałam żadnego oporu. Potem na miejscu pojawili się kolejni funkcjonariusze, którzy całkowicie odcięli ulicę Górnośląską i zamknęli mnie w kotle" - to tylko jedna z historii przytoczonych przez działaczy broniących praw człowieka. Charakterystyczna, ponieważ - jak twierdzi AI - "policja oświadczyła potem dziennikarzom, że Klementyna nie dysponuje żadnymi dowodami nadużyć popełnionych przez policjantów".
AI uważa, że po lipcowych protestach w ponad 50 miastach w obronie niezależności sądownictwa, wobec pokojowych demonstrantów zastosowano "szeroki zakres środków utrudniających uczestnictwo w protestach i naruszających prawo do wolności słowa oraz zgromadzeń". Barbora Cernusakova przypomniała, że "ONZ i UE przyznały, że zgłoszone przez prezydenta weto wobec ustaw, które zdławiłyby niezależność sądów, w dużej mierze wymuszone zostało przez masowe protesty". "Polski rząd stara się zaszczepić strach tym, którzy chcą pokojowo protestować" - podkreśliła w raporcie badaczka AI.
"Miesięcznice" kosztem innych zgromadzeń
Organizacja wypomina polskim władzom restrykcyjną ustawę o zgromadzeniach cyklicznych. "W 2017 roku władze w ten sposób "miesięcznice” mające upamiętniać śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 innych osób w katastrofie pod Smoleńskiem, kosztem innych planowanych pokojowych zgromadzeń, jednoznacznie naruszając w ten sposób międzynarodowe standardy praw człowieka" - czytamy.
"Protestujący w Polsce napotykają również inne poważne przeszkody w wyrażaniu swojego sprzeciwu wobec represyjnego prawa. Oprócz fizycznego utrudniania protestów, władze poddają ich uczestników intensywnemu monitoringowi i inwigilacji, w tym śledzeniu i nachodzeniu w domu. Wielu manifestantom postawiono zarzuty i skierowano ich sprawy do sądu" - podkreślono w raporcie.
MSWiA uważa negatywne opinie AI za nieuzasadnione - oświadczył resort, odnosząc się do raportu. "Służby resortu spraw wewnętrznych, stojące na straży bezpieczeństwa i porządku publicznego w swych działaniach nie kierują się przynależnością partyjną, narodowościową, etniczną czy religijną. W tym zakresie przepisy prawa są jednoznaczne, a za ich naruszenie funkcjonariusze ponoszą konsekwencje karne i dyscyplinarne" - poinformowały PAP służby prasowe MSWiA.
W Słupsku po zawiadomieniu jednego z mieszkańców policja sprawdzała, czy "Łańcuch światła", zgromadzenie przed sądem w lipcu było legalne. Funkcjonariusze wezwali na przesłuchanie między innymi Annę Bogucką-Skowrońską, byłą sędzię Trybunału Stanu i opozycjonistkę z czasów PRL. Policja w końcu 18 października umorzyła postępowanie. Podobną sprawą zajmują się policjanci w stolicy, a w Krakowie funkcjonariusze chcieli ukarania osób, które blokowały wjazd Jarosława Kaczyńskiego na Wawel - informował TVN24.
Źródło: PAP,TVN24,AI