Rząd chce, byś miał te aplikacje w swoim smartfonie. Czy tego chcesz, czy nie

Alerty SMS o możliwych zagrożeniach i zbliżających się wyborach to za mało. Rządzący uznali, że w każdym nowym smartfonie powinny znaleźć się dwie aplikacje: Regionalny System Ostrzegania oraz Alarm112. Instalować mają je sprzedawcy urządzeń, co - zdaniem branży - jest niemożliwe.

Projekt nowych przepisów przygotowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Przedsiębiorcy nie ukrywają, że będą chcieli rozmawiać na ich temat z sekretarzem stanu w KPRM ds. cyfryzacji Januszem Cieszyńskim
Projekt nowych przepisów przygotowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Przedsiębiorcy nie ukrywają, że będą chcieli rozmawiać na ich temat z sekretarzem stanu w KPRM ds. cyfryzacji Januszem Cieszyńskim
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Jacek Dominski/REPORTER
Patryk Słowik

07.09.2022 21:09

"Autoryzowany sprzedawca, o ile jest to techniczne możliwe, obowiązany jest do preinstalacji aplikacji mobilnej RSO na telekomunikacyjnych urządzeniach końcowych sprzedawanych użytkownikom".

Tak stanowi jeden z przepisów projektowanej ustawy o ochronie ludności oraz o stanie klęski żywiołowej, którą przygotowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Analogiczny przepis ma dotyczyć preinstalacji aplikacji Alarm112.

Narzucone aplikacje

- Spośród szeregu możliwych rozwiązań mających na celu promocje aplikacji wybrano to najmniej rozsądne. Na dodatek jest to rozwiązanie w zasadzie niewykonalne - wskazuje Piotr Mieczkowski, dyrektor zarządzający w Fundacji Digital Poland.

- Widać, że w rządzie nie mają pojęcia o tym, czym się zajmują. Ponadto jeśli rząd chce narzucić obywatelom posiadanie konkretnych aplikacji, to pewne jest, że część osób z przekory te aplikacje jak najszybciej usunie ze swoich urządzeń. A byłoby to ze szkodą, bo warto je mieć w swoim smartfonie - twierdzi przedstawiciel jednego z operatorów telekomunikacyjnych.

- Nie rozumiem, mielibyśmy otwierać pudełka ze smartfonami, by zainstalować na nich rządowe aplikacje? - nie dowierza przedstawiciel jednej z dużych sieci handlowych sprzedających elektronikę.

Otwieranie opakowań

Mieczkowski wyjaśnia, że celu, który chce osiągnąć rząd - czyli by jak najwięcej osób miało w swoich telefonach aplikacje ostrzegawczo-ratunkowe - nie da się osiągnąć w zaproponowany sposób.

Preinstalacja polega na tym, że osoba kupująca smartfon czy tablet ma już do niego wgrane konkretne aplikacje.

Szkopuł w tym, że - jak wyjaśnia Mieczkowski - to skomplikowana logistycznie operacja, która na dodatek jest kosztowna.

Jeśli bowiem operator telekomunikacyjny chce cokolwiek preinstalować w smartfonie, powinien porozumieć się z dostawcą urządzeń - z Chin, Korei, USA czy innego państwa, z którego pochodzi sprzęt. Wtedy operator przekazuje dostawcy program, który ma być zainstalowany, a ten dokonuje instalacji na szeregu urządzeń. Oczywiście pobiera za to opłatę.

- Ale dziś w Polsce ponad połowa smartfonów jest sprzedawana bez udziału telekomów. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by właściciele sklepów dokonywali instalacji wymaganych przez rząd aplikacji - zaznacza Mieczkowski.

Przede wszystkim oni nie współpracują technologicznie z dostawcami urządzeń. Po prostu je kupują. W efekcie obowiązek preinstalacji spoczywałby na polskim sprzedawcy. I trzeba by choćby otwierać oryginalnie zamknięte opakowania. Klienci mogliby potem uważać, że kupili używane urządzenia.

Nasz rozmówca z jednej z firm telekomunikacyjnych potwierdza, że rządzący chcą wprowadzić w zasadzie nierealny wymóg.

- I kluczowe pytanie brzmi: co znaczy zapisane w projekcie ustawy - "o ile jest to technicznie możliwe". Bo ja mówię jasno: w wielu przypadkach jest to technicznie niemożliwe, a w niektórych byłoby to skomplikowane i drogie, podczas gdy korzyść niewielka - słyszymy.

Zdaniem Mieczkowskiego oraz przedstawiciela firmy telekomunikacyjnej rząd powinien skupić się na reklamowaniu pożytecznych aplikacji. Przykładowo można by raz na kilka miesięcy wysyłać SMS-owe alerty z zachętą do samodzielnego zainstalowania aplikacji.

- I odniosłoby to skutek lepszy niż wciskanie rządowych aplikacji do smartfonów. Bo wszyscy doskonale wiemy, że użytkownik nie lubi być do czegokolwiek zmuszany - wskazuje rozmówca z branży.

Śpiewają, a nie mogą

Politycy Prawa i Sprawiedliwości, z którymi rozmawialiśmy, nie chcą oficjalnie komentować projektowanej zmiany. Twierdzą, że projekt ustawy będzie jeszcze podlegał konsultacjom i w trakcie ich trwania branża telekomunikacyjna będzie mogła przedstawić swoje zastrzeżenia do przygotowanych rozwiązań.

Sprawy komentować nie chce też Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów odpowiedzialny za cyfryzację. Również wskazuje, że projekt będzie konsultowany z branżą i że za wcześnie na to, by mówić o ostatecznym kształcie przepisów.

- Tak to w reklamach marketów z elektroniką śpiewają piosenki, że są w stanie wszystko zrobić: skonfigurują sprzęt, wniosą, ustawią, nawet system operacyjny zainstalują. Niech więc nie mówią, że nie dadzą rady zainstalować rządowych aplikacji - śmieje się jeden z polityków PiS, zaznaczając od razu, że na pewno intencje Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji były dobre.

RSO - Regionalny System Ostrzegania to aplikacja, której zadaniem jest informowanie społeczeństwa o zagrożeniach na terenie Polski. Użytkownik smartfona z zainstalowaną aplikacją otrzyma informacje o czyhających na niego niebezpieczeństwach, jak choćby dające się przewidzieć katastrofy naturalne.

Aplikacja Alarm112 umożliwia - w sytuacji zagrożenia życia, zdrowia, mienia, środowiska, bezpieczeństwa lub porządku publicznego - przekazanie zgłoszenia alarmowego do Centrum Powiadamiania Ratunkowego, przez osoby, które nie mogą wykonać połączenia głosowego, w szczególności osoby głuche i niedosłyszące.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1447)