Ryszard Terlecki: życie "Psa". Kiedyś hipis, dziś "pistolet" prezesa
Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS, całe życie był radykałem. Dziś ten radykalizm może go zgubić. Jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego ma spore kłopoty. Ale "tylko" wizerunkowe - Terlecki, jak wynika z naszych rozmów, nie zostanie odwołany z funkcji wicemarszałka Sejmu.
07.06.2021 19:03
- A co pani myśli, że najedziemy Białoruś albo wyślemy tam czołgi? Co pani za brednie opowiada! Niewiele możemy zrobić poza oświadczeniem prezydenta i naszymi apelami o nieużywanie przemocy - tak w sierpniu 2020 roku Ryszard Terlecki odpowiedział jednej z dziennikarek, która dopytywała wicemarszałka Sejmu i szefa klubu PiS, czy reakcje Polski na to, co dzieje się na Białorusi, na pewno są wystarczające.
- Nie wiem, czy Terleckiemu w spojrzeniu na Białoruś coś się zmieniło. Na pewno nigdy wcześniej podobnych opinii nie wyrażał. Wiem jedno: on zawsze mówi to, co myśli. Nigdy nie gra pod publiczkę - mówi Wirtualnej Polsce polityk PiS, kolega Terleckiego z Sejmu.
Zemsta koalicjantów?
"Co innego spotykać się z kim tylko ma się ochotę, a co innego brać udział w werbunku antyrządowych kadr. Oto jak łatwo stracić sympatię większości Polaków" - napisał Terlecki niemal rok po wybuchu antyrządowych demonstracji na Białorusi. "Ofiarą" wicemarszałka Sejmu stała się Swiatłana Cichanouska, którą Terlecki wysłał "po pomoc do Moskwy". "Jeżeli Cichanouska chce reklamować antydemokratyczną opozycję w Polsce i występować na mityngu Trzaskowskiego, to niech szuka pomocy w Moskwie, a my popierajmy taką białoruską opozycję, która nie staje po stronie naszych przeciwników" - napisał wicemarszałek Sejmu w piątek na Twitterze.
Szef klubu PiS swoimi wpisami na Twitterze i Facebooku wywołał skandal. Opozycja złożyła wniosek o odwołanie Terleckiego z funkcji wicemarszałka Sejmu.
Wreszcie głos na temat wpisów Terleckiego zabrał premier Mateusz Morawiecki. I stanął w obronie wicemarszałka. - Marszałek Terlecki doskonale wie, czym jest walka o wolność, demokrację, jak długo trwa. Doskonale rozumie wiele meandrów, zakrętów, które do takiej wolności prowadzą - powiedział w poniedziałek szef rządu. - Chciałbym bardzo krótko, ale treściwie przywołać życiorys pana Terleckiego. On był zatrzymywany za protesty w obronie demokracji w roku 1968, 1970. Potem od 1977 r. działał w Studenckim Komitecie Solidarności. Działał także w Komitecie Obrony Robotników, a później oczywiście w Solidarności - wyliczał Morawiecki, broniąc Terleckiego.
Jak jednak słyszymy, poparcie premiera nie musi oznaczać, że Terlecki obroni się w Sejmie. Dziś prawdopodobne jest, że podczas głosowania wniosku o odwołanie wicemarszałka Sejmu z PiS, opozycję może wesprzeć Porozumienie Jarosława Gowina. - Marszałek Terlecki powinien podać się do dymisji - mówi Wirtualnej Polsce jeden z najbliższych współpracowników Gowina, poseł i wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PiS Michał Wypij. Podobnie uważa sam Gowin, który od lat jest z Terleckim na wojennej ścieżce.
Według naszych informacji również politycy Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry nie palą się do obrony Terleckiego. Przeciwnie. "Ziobryści" pamiętają, jak Ryszard Terlecki upokarzał ich przed kamerami w Sejmie. A przede wszystkim samego Zbigniewa Ziobrę, którego szef klubu PiS - w porozumieniu z marszałek Sejmu Elżbietą Witek - zablokował niedawno na mównicy sejmowej.
- Będzie rozmowa ministra Ziobry z prezesem Kaczyńskim i po tym zapadnie decyzja, co robimy z Terleckim - zapewnia w rozmowie z nami polityk Solidarnej Polski. Według naszych informacji jednak Solidarna Polska ostatecznie nie poprze wniosku o odwołanie wicemarszałka. - Krytyka - tak, ale głosować za dymisją nie będziemy, to byłoby za wiele. Po co nam kolejna awantura? - słyszymy.
Zupełnie zjawiskowy
Ryszard Terlecki nie ma w klubie PiS przesadnie licznego grona zwolenników. - Wielu zraził do siebie przez ostatnie 6 lat - przyznaje jeden z polityków.
Gdy po wyborach w 2015 roku Terlecki obejmował przywództwo w klubie PiS, atmosfera była więcej niż dobra. - Właśnie się dowiedziałam, że był hipisem, pseudo: "Pies". Nawet nie wiedziałam, czy z rasą jakąś, czy bez rasy - mówiła dziennikarzom wyraźnie rozbawiona posłanka Krystyna Pawłowicz (dziś sędzia Trybunału Konstytucyjnego).
Od tamtej chwili Terlecki stał się bohaterem niezliczonych anegdot.
Na przełomie lat 60. i 70. obecny szef klubu PiS i wicemarszałek Sejmu mocno zaangażował się w ruch hippisowski. W marcu 1968 roku pojechał na demonstracje do Warszawy, brał udział w wiecach. Po interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji wspólnie ze znajomymi malował na murach swastyki i pięcioramienne gwiazdy, między którymi stawiał znak równości. Wielokrotnie był aresztowany.
Podczas jednej z interwencji milicjantów Terlecki po raz pierwszy przedstawił się jako hipis. I stąd wziął się jego pseudonim: "Pies". - Kiedyś milicjant nas spisywał mozolnie takim ołówkiem kopiowym, który trzeba było najpierw poślinić. I on pluje na ten ołówek i pyta skonfundowany: "A jak to się pisze? Hip, hip…". To mu podpowiedzieliśmy "hip-pies". "A, pies!" - ucieszył się. No i tak już do mnie przylgnęło - wspominał przed laty sam Terlecki w "Dzienniku". Ksywka została mu do dziś.
Polityk PiS - w czasach PRL - często bywał w domu rzeźbiarza i performera Jerzego Beresia. W jednym z wywiadów córka artysty, malarka Bettina Bereś wspominała, jak ustępowała łóżka różnym gościom pojawiającym się w domu. - Mnóstwo ludzi się przez dom przewijało, wiecznie u nas siedzieli i z każdego kąta wyłaził hipis. Ojciec był zafascynowany tą filozofią kontrkultury, trochę przeceniał tych wszystkich hipisów razem wziętych - mówiła Bettina Bereś. - Oczywiście, absolutnie najpiękniejszy był "Pies" - dodawała.
Malarka opowiadała, że Terlecki był "zupełnie zjawiskowy". - Miał długie włosy i najpiękniejsze ubrania - wspominała.
Jak towarzystwo hipisów wpłynęło na Terleckiego? Opowiedział o tym on sam w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego" w 2019 roku. "Pewne elementy konstrukcji psychicznej pozostały we mnie i miały wpływ na moje dorosłe życie: polemiczność, niezgoda na zastaną rzeczywistość, ale też duża otwartość, łatwość nawiązywania kontaktów, dystans do świata i do siebie. To są wszystko skutki tamtych szalonych czasów i młodzieńczego buntu" - przekonywał Terlecki.
W tych szalonych czasach Terlecki był pierwszą miłością Kory, nieżyjącej legendarnej artystki. "Jest to jeden z pięknych epizodów w mym życiu i zawsze to powtarzam. Rozmawiałem długo z Kamilem Sipowiczem, jej drugim mężem, przy okazji jego książki o hipisach. Zdarzały nam się po rozstaniu z Korą przypadkowe spotkania, od bardzo dawna też różniliśmy się politycznie, na pewno od pierwszych wyborów prezydenckich, gdzie ja byłem za Wałęsą, a ona za Mazowieckim. Potem się to jednak zupełnie zatarło, aż spotkałem ją na ulicy mniej więcej 2 lata przed jej śmiercią i dość serdecznie się przywitaliśmy. Zawsze szanowałem ją za wspaniałą muzykę tworzoną przez nią i Marka Jackowskiego w Maanamie" - opowiadał Terlecki.
Fascynacja Terleckiego ruchem hipisów nie przetrwała próby czasu. - Tamten hippisowski epizod był lewackim zamroczeniem. Nie ja jeden go przechodziłem - stwierdził po latach szef klubu PiS.
Jak jednak twierdzą niektórzy, krakowskiemu politykowi do dziś miała pozostać hippisowska umiejętność rozmowy z każdym - nawet z politycznym przeciwnikiem (mało kto wie, że w 2020 roku to Terlecki z wicemarszałkiem z PSL Piotrem Zgorzelskim i politykami PO zainicjował projekt podnoszący pensje parlamentarzystom).
I może - jak przekonują niektórzy - nonszalancja w noszeniu garniturów i krawatów, których do dziś nie lubi.
- Terlecki w tej nonszalancji jest przesadnie gburowaty. Jedni w klubie go uwielbiają, drudzy omijają szerokim łukiem. Mają poczucie, że traktuje wszystkich z góry. I donosi do prezesa - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską jeden z posłów PiS.
Zgubny radykalizm
Charakter relacji Terleckiego z Jarosławem Kaczyńskim? - Nie jest do końca określony. Z jednej strony traktują się jak partnerzy, po koleżeńsku, z drugiej strony czuć ten klimat relacji "szef-podwładny" - mówi polityk PiS.
Jak przyznał jeszcze w 2015 roku sam Terlecki, w karierze politycznej miał dwa ważne telefony. Jeden, kiedy jechał z Kielc do Krakowa (był wtedy dyrektorem krakowskiego IPN). Dzwonił Jarosław Kaczyński z pytaniem, czy zostanie kandydatem PiS na prezydenta miasta. W 2006 r. Terlecki przegrał z Jackiem Majchrowskim, ale przeszedł do drugiej tury z bardzo dobrym wynikiem.
I drugi telefon, w październiku 2015 roku. - Usłyszałem głos prezesa i pytanie, co ja na to, żeby być wicemarszałkiem Sejmu i jednocześnie szefem klubu - opowiadał w "Rzeczpospolitej". Nie wahał się. - Jestem, jak to mówię, "żołnierzem", który dostaje rozkaz i go wykonuje najlepiej, jak potrafi - mówił Terlecki.
Czasem ten "żołnierz" potrafi jednak wyluzować. Mówi polityk PiS: - Czasem, w trakcie posiedzeń Sejmu, Terlecki lubił sobie wypić szklankę koniaczku z prezesem. I po takiej szklaneczce prezesowi zdarzało się wychodzić na sejmową mównicę…
- Terlecki Kaczyńskiemu jest wierny do szpiku, wykonuje wszystkie jego polecenia, zna też wiele partyjnych tajemnic. Ale czy niesie przekaz prezesa? W Sejmie często mówi swoje opinie, bez względu na to, jak szkodliwe mogą się one okazać. I bez konsultacji z kimkolwiek. Po prostu: Terlecki uważa, że jest ważny, to mówi, co chce, bez jakichś konsultacji z kimkolwiek - dodaje nasz rozmówca z partii Jarosława Kaczyńskiego.
- To dziś największy partyjny "pistolet". Albo "piestolet". Coś pomiędzy Krysią Pawłowicz a Markiem Suskim. I lubi się popisać przed dziennikarzami. Myślę, że trollowanie ich w Sejmie sprawia mu przyjemność - mówi inny polityk PiS.
- W polityce, podobnie jak w policji, obowiązuje gra w dobrego i złego policjanta. Każda partia musi mieć takiego swojego dobrego i złego policjanta do komunikowania się z publicznością, ale też do pewnego pacyfikowania konfliktów wewnętrznych. Ryszard Terlecki jest takim złym policjantem Jarosława Kaczyńskiego - tłumaczy w rozmowie z WP prof. Antoni Dudek, politolog UKSW.
Sam Terlecki oficjalnie narzeka jednak na poziom dyskusji w polityce. "Teraz poziom polaryzacji na pewno jest dużo większy. Ludzie, którzy w różnych okolicznościach spotykali się i porozumiewali, teraz się rozeszli po biegunach. Ja sam jestem jednak człowiekiem, który nie ma problemów w rozmowie z większością moich adwersarzy, ale są też tacy, których jest mi trudno ścierpieć. Najczęściej jednak nie są to ludzie od dawna obecni w polityce, są to raczej nowicjusze, którzy na swym radykalizmie próbują zbudować pozycję w swoich partiach" - mówił w 2019 roku szef klubu PiS.
Dziś ma się wrażenie, że to Ryszard Terlecki próbował zbudować swoją pozycję w partii na radykalizmie. Ale przesadził. Okazuje się, iż ten radykalizm może dawnego hipisa zgubić. Choć póki co nie odbierze Terleckiemu funkcji wicemarszałka.