Zjednoczona Prawica znów się pokłóci? Tym razem o marszałka Ryszarda Terleckiego i jego los, i jego dymisję, nie dymisję,
odwołanie, nie odwołanie?
Wie pan, nie sądzę, żeby groziło marszałkowi Treleckiemu odwołanie, bo to byłby
definitywny koniec koalicji, a to nie jest, ten jego tweet nie jest wystarczającym powodem, żeby
czy to przede wszystkim Gowin opuszczał koalicję rządową. Więc oczywiście on się zdystansuje od tego, a koalicja
dalej będzie trwała. Natomiast oczywiście jest to jakiś 1157 konflikt wewnątrz koalicji.
Ale panie profesorze, zanim do tego 1157 lub 8 konfliktu dojedziemy, to chciałem powiedzieć, że to politycy
Porozumienia jako jedyni w zasadzie tak mocno marszałka Terleckiego krytykują. I mówią wprost: powinien podać się
do dymisji.
No wie pan, bo to jest element gry wewnątrz koalicji. Ja mam wrażenie, że każdy pretekst
jest dobry, żeby wbić szpile koalicyjnemu partnerowi. Teraz mam wrażenie, że gra
się też toczy o to, czy prezes Kaczyński wyrzuci Gowina, czy nie wyrzuci. Bo myślę,
że Gowinowi byłoby to na rękę. I to jest takie prowokowanie, mam wrażenie, przez Gowina i jego ludzi prezesa Kaczyńskiego, żeby
już wyrzucił Gowina. A prezes Kaczyński najwyraźniej, choć ma na to ochotę, to się powstrzymuje, bo
nie chce sprawiać, nie zakończył jeszcze moim zdaniem budowania jakiegoś planu B, czyli budowania alternatywnej
większości, która pozwoliłaby trwać rządowi Mateusza Morawieckiego.
Panie profesorze, musimy wyjaśnić: dlaczego wyrzucenie
Gowina byłoby Gowinowi na rękę?
Bo moim zdaniem Gowin sobie zdał sprawę, że jego czas polityczny wewnątrz Zjednoczonej Prawicy się wyczerpał i będzie,
jeśli chce trwać w polityce, musi sobie znaleźć nową przystań. Myślę, że nawet on już jakąś w zakresie znalazł tą nową
przystań w Koalicji Polskiej, czyli de facto w porozumieniu z PSL-em. Ale brakuje mu tego elementu, powiedziałbym,
decydującego, to znaczy wyrzucenia. On nie chce sam odejść, woli w przyczyn taktycznych, jak
rozumiem, żeby Kaczyński go wyrzucił, a nie żeby on sam odszedł. Być może to jest też kwestia wątpliwości części posłów,
bo trzeba pamiętać, że tu jest istotne, ile Gowin szabel będzie miał za sobą. W czasie kryzysu związanego z
powrotem Bielana miał za sobą 12 posłów - to było całkiem sporo. Gdyby na przykład sam powiedział
jutro swoim posłom: odchodzimy, to być może część tej 12 powiedziała: nie, nie, nie, to może jednak się zastanówmy.
W związku z tym czeka na ruch Kaczyńskiego, bo wtedy zakłada, że więcej tych posłów pójdzie razem
z nim. Myślę, że takie jest rozumowanie i taka jest kalkulacja.
Az drugiej strony, panie profesorze, jak się posłucha nieoficjalnych
doniesień i nieoficjalnych wypowiedzi posłów PiS-u, no to oni sugerują, że oni nie boją się.
Nie boją się tego opuszczenia Porozumienia. Damy
sobie radę.
Wie pan, oni wierzą w to, że prezes Kaczyński uzbiera tych 10 plus minus głosów,
gdzie? - u Kukiza. No ale to jest trochę za mało. Może jeszcze w innych miejscach, może gdzieś w PSL-u.
Bo tam też tak naprawdę, o ile lider tej partii i przywództwo jest przeciwko PiS-owi,
to już w tych niższych szczeblach niekoniecznie. Być może są jeszcze jakieś inne transfery, o których nie wiemy, które
szykuje gdzieś po cichu prezes Kaczyński. Ale w moim przekonaniu szansa, żeby
wypełnić lukę, jeśli by rzeczywiście 12 ludzi Gowina odeszło z kolacji rządowej, będzie szalenie trudno i moim zdaniem rząd
Mateusza Morawieckiego stanie się de facto rządem mniejszościowym, co od jakiegoś czasu w niektórych głosowaniach już ma miejsce.
Trzeba pamiętać, że mieliśmy już cały szereg głosowań, w których koalicja rządowa miała problem z utrzymaniem większości w Sejmie.
Panie profesorze, zostawmy na chwilę te układankę polityczną. Chciałem jednak wrócić do tego tematu Ryszarda Terleckiego. Kim
on jest w zasadzie w polskiej polityce? Jak byśmy mieli tak na dobrą sprawę oceniać te jego słowa?
Wie pan, w polityce podobnie jak w policji obowiązuje gra w złego i dobrego policjanta.
No i w PiS-ie każda partia musi mieć takiego swojego dobrego i złego policjanta do, że tak powiem, komunikowania
się z publicznością zewnętrzną, ale też do pewnego pacyfikowania konfliktów wewnętrznych. Natomiast Ryszard Terlecki jest takim złym policjantem
Jarosława Kaczyńskiego. Jak trzeba, mówiąc krótko, sytuację zaognić, komuś przywalić,
kolokwialnie mówiąc, to wtedy jest marszałek Terlecki proszony przez prezesa Kaczyńskiego i udziela takiego ostrego
komentarza. Podejrzewam, że ten w sprawie Cichanouskiej też był uzgodniony z prezesem Kaczyńskim. Mam wrażenie, że
Ryszard Terlecki nie pozwala sobie na zbyt wielką samodzielność od czasu jak wiele lat temu publicznie ogłosił, że
uważa się za, cytuję, "żołnierza prezesa Kaczyńskiego". Żołnierze raczej wykonują rozkazy.
Panie profesorze, to skoro
było zielone światło i właśnie wykonanie rozkazu, jak pan mówi, to rozumiem, że przeprosin też nie będzie?
Nie no, mamy już kolejny tweet marszałka Terleckiego, w którym jasno powiedział, że ani myśli za cokolwiek przepraszać i że w ogóle
nie przyjmuje do wiadomości tych pretensji, że to jest absurdalne. Więc to jest oczywiste, on z zasady nie przeprasza,
a tym bardziej w tej sprawie.
A pan profesor uważa, że powinien przeprosić?
Wie pan, ja myślę, że zrobił rzecz bardzo złą z punktu widzenia pewnej spójności polityki zagranicznej Polski, bo
dotąd jednak to PiS nieustannie mówił, że nie należy na zewnątrz wynosić naszych wewnętrznych sporów, a teraz w istocie rzeczy
co proponuje Terlecki - zabrania czołowej postaci białoruskiej opozycji spotykać się z politykami
opozycji, bo oni mu się nie podobają. No to przepraszam bardzo, co on by powiedział, gdyby się za chwilę sytuacja odwróciła i
to PiS był w opozycji i ktoś by mówił pani Cichanouskiej, że się ma nie spotykać z prezesem Kaczyńskim
czy z marszałkiem Terleckim. No myślę, że jest to po prostu dowód daleko posuniętej arogancji. Podobnie zresztą jak określanie
opozycji w Polsce jako antydemokratycznej. Ja rozumiem, że to jest taka forma reakcji na te oskarżenia, które padają
pod adresem PiS-u, ale kontekst międzynarodowy jest fatalny. Bo jedną z rzeczy, która łączyła jednak większość polskiej
klasy politycznej było kategoryczne potępianie reżimu Łukaszenki i jakby popieranie białoruskiej
opozycji. To była jedna z nielicznych rzeczy, która jeszcze łączyła polską klasę polityczną. Niestety marszałek Terlecki postanowił
wciągnąć tak naprawdę ten problem do rozgrywek wewnętrznych, bo powiedzmy sobie jasno, cóż takiego się
stanie, jeśli pani Cichanouska spotka się z panem Trzaskowskim na jakimś mitingu? Przepraszam bardzo, czy zmieni się od tego polityka zagraniczna
Polski, racja stanu Polski ucierpi? Nic takiego się nie stanie. Jest dobrze przyjęte w krajach zachodu,
że jeśli przyjeżdża tam lider opozycji w kraju ogarniętym dyktaturą, to się z nimi spotykają
przedstawiciele zarówno aktualnego rządu, jak i opozycji. Przecież tak było w czasach Solidarności, której historię marszałek Terlecki
zna, bo pisał na ten temat książki, że jak przyjeżdżał jakiś polityk nielegalnej Solidarności w latach 80.,
przedstawiciel nielegalnej Solidarnosci w latach 80. do Stanów Zjednoczonych, to spotykali się nie tylko z nim rządzący wówczas
republikanie z administracji Reagana, ale także politycy demokracji, demokratów. Więc to jest pewien
standard, który marszałek Terlecki podważa moim zdaniem zupełnie bez sensu.