Zachowanie głupie i infantylne. Nie ma żadnego usprawiedliwienia - tak były premier Leszek Miller skomentował w programie "Newsroom WP" wpis na profilu Roberta Biedronia na platformie X.
Przypomnijmy, że w dniu wizyty Karola Nawrockiego w USA Biedroń opublikował zdjęcie polskiego prezydenta w towarzystwie Donalda Trumpa obserwujących przelot myśliwców. Zgodnie ze słowami amerykańskiego przywódcy przelot ten miał na celu "w głównej mierze" uhonorowanie zmarłego w wypadku w Radomiu pilota F-16 mjr. Macieja Krakowiana.
Do opublikowanego zdjęcia polityk Nowej Lewicy dodał jednak komentarz: "'Szon patrol' na posterunku...", nawiązując w ten sposób do tzw. "szon patroli", które tworzą grupy samozwańczych, często nieletnich "obrońców moralności". Ci zaczepiają kobiety i nastolatki w miejscach publicznych, oceniając ich wygląd. Niedługo później wpis europosła został usunięty.
- Czy ktoś taki powinien być współprzewodniczącym Lewicy w Polsce? - zapytał swojego gościa Paweł Pawłowski, prowadzący program "Newsroom WP".
- Szczerze mówiąc, mało mnie to obchodzi. Nie żyję problemami tej lewicy już od dłuższego czasu i kto tam jest przewodniczącym, a kto wiceprzewodniczącym mało mnie interesuje - odparł Miller.
- Co jest nie tak z polską lewicą dzisiaj? - dopytywał prowadzący program.
- To jest opowieść na długie godziny, w każdym razie ta lewica, którą znamy obecnie, która jest prowadzona przez Włodzimierza Czarzastego, jest obarczona grzechem pierworodnym, to znaczy złamaniem wszystkich demokratycznych reguł, w tym również statutu poprzedniczki, czyli SLD. Czarzasty po prostu sprywatyzował tę partię, ona jest jego prywatną własnością i ja nie chcę mieć z tym nic do czynienia - stwierdził były premier.
- Bliżej panu do takiej lewicy, którą reprezentuje Partia Razem i Adrian Zandberg? - dociekał Pawłowski.
- Ja się nie czuję związany z żadną partią polityczną, ani z lewicą, ani z prawicą. Moja przygoda polityczna jest zamknięta. Oczywiście mam swoje sympatie, ale jeżeli ja mówię o lewicy czy myślę o lewicy, to mam na myśli taką lewicę, która kierowała się dokumentem, który nazywał się manifest socjaldemokratyczny, czyli dokumentem Tony'ego Blaira i Gerharda Schroedera (oryginalny tytuł opublikowanego w 1999 roku dokumentu brzmi "Europa: Trzecia Droga/Nowy Środek" - przyp. red.). Ponieważ lewica pożeglowała w innych kierunkach, więc ma takie wyniki, jakie ma - odparł Miller.
- Lewica nie powinna iść w kierunku postulatów równościowych? - zapytał prowadzący.
- Oczywiście, że powinna, ale to nie powinien być jedyny temat, którym się zajmuje. We wspomnianym manifeście, było kilka bardzo istotnych spraw, np. przekonanie, że szanse najbardziej wyrównuje edukacja, wobec tego lewica musi być w tej sprawie bardzo ofensywna, mieć wiele do powiedzenia w tej sprawie. Jeśli chodzi o pomoc dla ludzi ubogich, to trzeba przede wszystkim zapewnić im pracę. Społeczeństwa bogate, to społeczeństwa pracy, a społeczeństwa biedne, to społeczeństwa zasiłków. Do tego doszły nowe tematy, np. rozwój sztucznej inteligencji, nowoczesnych technologii, ponieważ lewica się tym nie zajmuje, to jest to dla mnie obojętna formacja - odparł były premier.
Pytany, czy w najbliższej przyszłości widzi szansę na odbudowę polskiej lewicy, odparł, że "partia istnieje dotąd, dopóki jest na nią zapotrzebowanie społeczne". Dodał, że kiedy partia ma poparcie społeczne na granicy 5-6 proc., to jest to dla kierownictwa znak, że należy coś zmienić. - Żeby lewica mogła się w Polsce odrodzić, potrzebne byłyby zmiany w kierownictwie. Ale tych zmian nie będzie, bo Czarzasty nie wypuści lejców z rąk - stwierdził Leszek Miller.