Sejm. Ryszard Terlecki dzwoni do Jarosława Kaczyńskiego. Wyciekło nagranie
Nie milkną echa po przegranym przez PiS głosowaniu ws. odroczenia posiedzenia Sejmu. Nie wziął w nim udziału m.in. wicepremier Jarosław Kaczyński. Szef klubu PiS i wicemarszałek Ryszard Terlecki tym razem nie zadbał o partyjną dyscyplinę. Wcześniej było inaczej. Dowodem niech będzie nagranie, do którego dotarła Wirtualna Polska.
21.10.2020 | aktual.: 21.10.2020 11:47
"Dzień dobry. O, słyszę, że pan prezes już jedzie. Sprawdzamy kworum, tak że na spokojnie...". Tymi słowami Ryszard Terlecki miał przypomnieć Jarosławowi Kaczyńskiemu o głosowaniach na sali plenarnej podczas poprzedniego posiedzenia Sejmu.
Tym razem - na obecnie trwającym posiedzeniu - wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS tego nie zrobił.
Jarosław Kaczyński i telefon od Terleckiego. Szef klubu PiS zdaje relację
Wcześniej z dyscypliną polityków PiS - jeśli chodzi o obecność podczas głosowań - także bywały problemy. O wszystko dbał jednak szef klubu parlamentarnego PiS, wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki, który - jak trzeba było - potrafił zadzwonić z fotela marszałka do samego Jarosława Kaczyńskiego, by przypomnieć o głosowaniach i konieczności zebrania kworum.
Taka sytuacja miała miejsce podczas posiedzenia Sejmu kilka tygodni temu. Obrady prowadził wicemarszałek Terlecki. Podczas sprawdzania kworum - i przed głosowaniami nad wnioskami formalnymi - szef klubu PiS - z fotelu marszałka - po prostu sięgnął po telefon i zadzwonił do prezesa. Rozmowa się nagrała, scenę zarejestrowały sejmowe kamery.
Sytuację można obejrzeć na krótkim nagraniu wideo, do którego dotarła Wirtualna Polska (nagranie prezentujemy powyżej). Terlecki mówi na nim: - Dzień dobry. O, słyszę, że pan prezes już jedzie. Sprawdzamy kworum, tak że na spokojnie...
Później uspokaja: - Jeszcze jest czas...
By na końcu dodać: - No, podobno jest źle, podobno jest źle. Znaczy dziś... No wiem, wiem. Dzisiaj jest to samo.
Sejm. Jarosław Kaczyński na kwarantannie, PiS przegrywa głosowanie z opozycją. Wina szefa klubu PiS?
Gorzej z dyscypliną było na przerwanym posiedzeniu Sejmu w tym tygodniu.
Wtorek, 20 października. Parlamentarzyści mają pracować nad przygotowanymi przez posłów PiS przepisami o przeciwdziałaniu pandemii COVID-19. Posiedzenie nie trwa długo: klub Koalicji Obywatelskiej zgłosił wniosek o odroczenie obrad Sejmu do środy. Powód? Zbyt mało czasu, by przedstawiciele opozycji mogli zapoznać się z projektami partii rządzącej.
Wniosek Koalicji Obywatelskiej zostaje przegłosowany, PiS zostaje na lodzie, a posiedzenie Sejmu zostaje odroczone. Przyczyna: dyscyplina po stronie opozycji i nieobecność podczas głosowania kilkudziesięciu polityków partii rządzącej. W głosowaniu nad wnioskiem opozycji nie brało udziału niemal 30 parlamentarzystów PiS. W tym premier Mateusz Morawiecki i przebywający na domowej kwarantannie wicepremier Jarosław Kaczyński.
Po tych wydarzeniach jeden z polityków Zjednoczonej Prawicy przyznał nam, że jest to "porażka wizerunkowa władz klubu" i "pokaz braku skuteczności". - Zrzucamy winę na opozycję, że przedłuża prace Sejmu, budujemy jej mit "sprawczości", a prawda jest taka, że wystarczyłoby zadbać o dyscyplinę w naszym klubie, żeby całego zamieszania nie było. Nie mieliśmy dobrego przepływu informacji. Słusznie zbieramy za to bęcki - stwierdził nasz rozmówca.
Inni politycy tłumaczyli, że członkowie rządu, na czele z premierem i wicepremierami, po prostu nie zostali poinformowani, że przed południem odbędą się głosowania - m.in. nad wnioskiem opozycji. - Zabrakło czujności - usłyszeliśmy.