Rozwód Marcinkiewicza z polityką. Nigdy nie był brany pod uwagę jako kandydat do PE
Znajomi Kazimierza Marcinkiewicza zastanawiają się: bardziej bolesny był dla "Kaza" rozwód z Izabelą czy z polityką? Były premier bardzo chciał wrócić do tej drugiej. Nic z tego. Straci na tym co najmniej kilkaset tysięcy złotych.
– Wystartuje pan w wyborach do Parlamentu Europejskiego z list opozycji? – pytamy Kazimierza Marcinkiewicza.
– Nie wypowiadam się w tej sprawie w tym tygodniu – ucina były premier.
– W tym tygodniu czy w ogóle? – dopytujemy.
– Na razie nie – odpowiada były szef rządu.
– Podobno bardzo chciałby pan startować.
– Oddałem się do dyspozycji Koalicji Europejskiej.
– Politycy PO sugerują publicznie, że jednak zrezygnowano z przyznania panu miejsca na liście.
– Nie chcę się na ten temat wypowiadać – kończy rozmowę Marcinkiewicz.
To tylko polityka
Początek lutego. Ośmiu byłych szefów rządu i dwóch byłych ministrów spraw zagranicznych podpisuje deklarację wzywającą do wystawienia jednej listy w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Dokument, na którym parafkę składa m.in. Kazimierz Marcinkiewicz, jest kamieniem węgielnym pod listę Koalicji Europejskiej, z której do PE wystartować mają – o czym Wirtualna Polska informowała jako pierwsza już w listopadzie – m.in. byli premierzy.
– Kazek bardzo chciał być na tej liście. Był o tym przekonany wtedy, gdy do podpisania deklaracji premierów zaprosił go Schetyna. Tyle że Grzegorz nigdy nie brał pod uwagę na poważnie tego, że Marcinkiewicz mógłby być kandydatem Platformy w wyborach do Parlamentu Europejskiego – mówi nam ważny polityk PO.
– Ale były premier bardzo chciał startować, znajomym opowiadał, że nadaje się na kandydata jak nikt inny – dopowiadamy.
– Bo przeczytał w jednej czy drugiej gazecie, że nie tylko jest na giełdzie, ale że ma pewne miejsce. Prawda jest taka, że nigdy nie był brany pod uwagę – twierdzi nasz rozmówca.
– Zatem przewodniczący Schetyna wykorzystał Marcinkiewicza?
– To tylko polityka – przyznaje rozmówca WP.
Polityk bliski Schetynie dodaje: – Nie ma dla Kazimierza Marcinkiewicza miejsca na listach. On sam faktycznie był bardzo zainteresowany, ale miał też świadomość, że "jedynki" nie dostanie. A z niższego miejsca mógłby mieć poważny problem z wzięciem mandatu.
Sławomir Neumann, szef klubu PO w Radiu Zet: – Kiedy tworzy się listy, zawsze są emocje, a plotki można usłyszeć najróżniejsze. Bo personalia są dla mediów najciekawsze.
Media właśnie znów wzięły na tapetę Marcinkiewicza i przypomniały, że jest winny swojej byłej żonie Izabeli – jak pisze "Super Express" – ponad 100 tys. zł alimentów (więcej na ten temat tutaj).
Neumann: – Z tym jest duży kłopot. Marcinkiewicz osobiście musi sobie z tym poradzić. Dzisiaj jego kandydatury nie ma.
Kobiety się odcinają
– Marcinkiewicz na listach wyborczych to faktycznie problem dla Koalicji Obywatelskiej? – pytamy przedstawicielki opozycji.
One same wcześniej krytykowały Mateusza Kijowskiego – byłego lidera KOD – za niepłacenie alimentów.
Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna): – Nie chcę komentować sytuacji w Platformie. Listy dopiero będą się tworzyć.
Anna Maria Żukowska (SLD): – Nie komentujemy doniesień dotyczących nieswojej partii. Moim zdaniem nigdy Marcinkiewicza w gronie "kandydatów na kandydata" nie było.
Upadki i wzloty
2006 rok, Kazimierz Marcinkiewcz jest już byłym premierem. Ale Polacy wciąż go kochają, na tle Jarosława Kaczyńskiego prezentuje się jak młody bóg. Ufa mu 3/4 wyborców.
Kilka lat później, Marcinkiewicz pracuje już w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Uczy się angielskiego, poznaje świat. Podczas jednej z podróży z Londynu poznaje Izabelę Olchowicz, dwudziestokilkuletnią dziewczynę z Warszawy. Były premier traci dla młodej kobiety głowę. Zakochuje się, rzuca małżonkę.
2009 r. Śladu po popularności Marcinkiewicza już nie ma. Prawie 90 proc. Polaków (sonda dla TVP) nie chce powrotu byłego szefa rządu do polityki.
Lata 2011-2013. Marcinkiewicz obraca się w środowisku lobbystów, "liźnie" wielkiego biznesu, buduje sobie wpływy na najwyższych szczeblach Platformy.
Chwali się dobrymi kontaktami z Grzegorzem Schetyną, z którym ma "często" rozmawiać "o polityce i piłce", puszy się przyjaźnią z Radosławem Sikorskim i wieloletnią znajomością z Janem Krzysztofem Bieleckim. Wspomina wspólne kawki z Donaldem Tuskiem.
Szef Rady Europejskiej – wtedy premier – widywał się z Marcinkiewiczem niechętnie. Dla Tuska "Kaz" – jak mówią na niego jego znajomi – był postacią niepoważną. Romans z Izabelą Marcinkiewiczowi nie służył.
Polityk PO: – Już za naszych rządów Marcinkiewicz zabiegał o start do PE. Wtedy proponowaliśmy Sejm. Dziś sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Jest po prostu za ciasno.
Prawdą jest, że historia romansu z Izabelą Olchowicz, a potem burzliwy rozwód z alimentami w tle, kończy się dla Marcinkiewicza tragicznie.
Wszyscy z Platformy się od niego odcinają, mimo że Marcinkiewicz od lat jest jednym z największych krytyków PiS. Komentatorzy śmieją się, że "Kropkę nad i" częściej prowadzi były premier na zmianę z Romanem Giertychem, niż Monika Olejnik.
Ale na niewiele się to zdało. Schetyna co najwyżej z litości może upchnąć byłego premiera na dalszym miejscu na liście do PE, tyle że znaczenia nie będzie miało to żadnego. Bo tylko wysoka pozycja daje Marcinkiewiczowi jakiekolwiek szanse na euromandat.
Jako europoseł Marcinkiewicz mógł dorobić się fortuny, a dług wobec Izabeli spłacić w kilka miesięcy. Dziś były premier znów jest w punkcie wyjścia.
A jeszcze w grudniu na swoim Facebooku o starcie do PE pisał: "Pokażmy, że wspólnotę można tworzyć także wtedy, gdy się zasadniczo różnimy. Przywracanie Polsce wspólnoty, po straszliwie nas dzielących rządach PiS, jest naszym obowiązkiem".
Masz news, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl