Trzaskowski wzywa zarząd EPP. Koalicja Europejska szuka wsparcia w walce z PiS u liderów UE

Rafał Trzaskowski zaprosił zarząd Europejskiej Partii Ludowej do Warszawy. Prezydent stolicy tym samym włącza się w kampanię Koalicji Europejskiej pod wodzą Grzegorza Schetyny przed wyborami do europarlamentu. Liderzy opozycji w walce z PiS liczą na wsparcie najpotężniejszych polityków zachodnich, w tym Donalda Tuska i Angeli Merkel.

Trzaskowski wzywa zarząd EPP. Koalicja Europejska szuka wsparcia w walce z PiS u liderów UE
Źródło zdjęć: © Rafał Trzaskowski/Twitter | Rafał Trzaskowski/Twitter
Michał Wróblewski

27.02.2019 | aktual.: 27.02.2019 10:13

Spotkanie liderów europejskiej chadecji EPP (European People Party) – frakcji w Parlamencie Europejskim, do której przynależą europosłowie PO – zaplanowane jest na początek marca.

Odbędzie się ono – jak słyszymy – z inicjatywy prezydenta Warszawy, który od przeszło roku pełni funkcję wiceszefa EPP.

Były minister ds. europejskich w rządzie Ewy Kopacz zastąpił na tym stanowisku wyrzuconego z Platformy Jacka Saryusza-Wolskiego. Dziś Saryusz-Wolski jest kandydatem PiS w wyborach do PE. Otrzymał od Jarosława Kaczyńskiego pierwsze miejsce na liście w Warszawie.

– To prztyczek w nos Saryusza. Trzaskowski był jego wychowankiem, a dziś pomaga robić Platformie kampanię przeciwko niemu – mówi nasz rozmówca z prawicy.

EPP kontra PiS

Oficjalnie – jak się dowiadujemy – zarząd EPP ma w Warszawie pracować nad programem frakcji. Trzaskowskiemu zależy, by przeforsować w UE rozwiązanie, pozwalające na zwiększenie środków unijnych dla metropolii – takich, jak rządzona przez Platformę Warszawa. Zdaniem PO, PiS woli przeznaczać środki na biedniejsze regiony – ze szkodą dla dużych miast, które mają "napędzać" polską gospodarkę.

Ale nie ma co się łudzić – spotkanie zarządu EPP w stolicy to także doskonała okazja dla liderów polskiej opozycji, by pokazać się z politykami zachodnimi i wysłać sygnał do wyborców: jesteśmy w największej frakcji w europarlamencie i tylko my możemy realnie coś dla Polski w PE załatwić.

Ostatnio kierownictwo EPP spotkało się w Polsce w czerwcu ubiegłego roku. Na Zgromadzeniu Politycznym frakcji padły wtedy mocne słowa.

W wydanym oświadczeniu przewodniczący EPP Joseph Daul napisał, że EPP zebrała się w Warszawie, by "zaznajomić się z sytuacją w sprawie przestrzegania praworządności w Polsce i przekazać pełne wsparcie partiom członkowskim EPP Platformie Obywatelskiej i Polskiemu Stronnictwu Ludowemu przed zbliżającym się wyborami samorządowymi, europejskimi i parlamentarnymi".

"Niepokojąca sytuacja z praworządnością jest ogromnym zmartwieniem EPP i Europy od jakiegoś czasu. Reguła państwa prawa, niezależność sądownictwa i przestrzeganie wszystkich wolności są podstawą zdrowej demokracji" – oświadczył wtedy Daul. Dodał, że Europejska Partia Ludowa zachowuje czujność wobec tego, że Polska pod rządami PiS "odsuwa się od Unii Europejskiej".

Obraz
© Donald Tusk | Donald Tusk

Daul wezwał Komisję Europejską do "wykorzystania wszystkich instrumentów", w tym Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, by sprawić, że polski rząd będzie przestrzegał unijnego prawa i standardów.

Kilkanaście tygodni temu w mediach pojawiły się spekulacje, że w nowym rozdaniu w Parlamencie Europejskim do EPP może dołączyć... tak krytykowany dziś przez władze EPP PiS, ale – jak słyszymy od jednego z ważnych polityków PiS od spraw międzynarodowych – jest to wykluczone.

– Będziemy starali się wzmaniać frakcję Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, którą budowaliśmy w 2009 r. Możemy, jako PiS, być trzecią największą delegacją w PE. Będą musieli się z nami liczyć – słyszymy od rozmówcy z PiS.

Polexit będzie grany

– Będziecie w kampanii zabiegać o wsparcie polityków zachodnich? – pytamy polityka PO w Brukseli.

– Liderzy UE są na tyle mądrzy i odpowiedzialni, że sami będą wiedzieć, za kogo trzymać w tych wyborach kciuki – odpowiada nasz rozmówca.

– Liczymy na wsparcie, ale formalnie liderzy europejskich instytucji nie mogą jawnie popierać określonych sił polityczych – dorzucają w rozmowie z WP europosłowie lewicy: Janusz Zemke i Bogusław Liberadzki.

O wsparcie liderów UE pytamy europosłów po tym, jak Adam Hofman – były spindoktor PiS i spec od kampanii, dziś ekspert od wizerunku – sformułował w rozmowie z Robertem Mazurkiem ciekawą tezę: że Koalicja Europejska "będzie grała na przekonanie, że PiS równa się polexit", a żeby trafić z tym przekazem do wyborców, trzeba "w proces straszenia włączyć znane nazwiska z europejskiej elity".

– To muszą być nazwiska kojarzone z Unią Europejską, z tej samej rodziny politycznej, która będzie mówić, że jeżeli PiS wygra te wybory, to będziemy jak Wielka Brytania, drudzy w kolejce. Jeśli tego nie usłyszymy, to Koalicja Europejska nie ma żadnych innych kart – mówił w rozmowie z RMF FM Hofman.

Karta polexitu oczywiście będzie używana przez polską opozycję. – Już raz zadziałało – mówi nam polityk PO.

Nawiązuje do wyborów samorządowych, gdzie w dużych miastach – jak w Warszawie – temat polexitu zadziałał mobilizująco na wyborców anty-PiS.

Opozycja liczy w tej sprawie na wsparcie najsilniejszych graczy europejskich w kampanii. Na czele rzecz jasna z Donaldem Tuskiem, ale nie tylko.

Obraz
© Rafał Trzaskowski | rafał trzaskowski

Napięcia w KE

Póki co Koalicja Europejska "dopina" układanie list wyborczych.

– Są tarcia? – pytamy Bogusława Liberadzkiego z SLD, wiceprzewodniczącego PE, który o pierwsze miejsce na liście w zachodniopmorskiem rywalizował z Bartoszem Arłukowiczem z PO (ostatecznie ma być "jedynką").

– Jesteśmy z Bartkiem w bardzo dobrych relacjach, nie ma spięć. O dziwo, cały proces układania list idzie nadzwyczaj spokojnie – mówi WP europoseł.

– A jak sytuacja z kujawsko-pomorskiem? – pytamy europosła Janusza Zemke (w PE dwie kadencje).

– Otrzymam najprawdopodobniej drugie miejsce na liście, za Radosławem Sikorskim. Moje szanse na dostanie się do PE na kolejną kadencję są małe. Ale musimy się dogadać. Są sprawy ważniejsze niż indywidualne ambicje – odpowiada szczerze europoseł.

Koalicja Europejska listy przedstawić ma w drugiej połowie marca. Wtedy kampania przed wyborami do PE rozpędzi się na dobre.

A co po wyborach? Europosłowie SLD twierdzą, że oni – mimo wspólnego startu z Platformą – do frakcji EPP się nie wybierają. Pozostaną w europarlamentarnej grupie socjalistów.

A kandydatem socjalistów na nowego szefa Komisji Europejskiej jest nie kto inny, jak Frans Timmermans. To on właśnie – obecny wiceszef KE – od kilku lat jest na "szpicy" sporu z rządem PiS o praworządność w Polsce. I to w kampanii przed wyborami do PE z pewnością się nie zmieni.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1380)