Rozmowy z nimi mogły zostać podsłuchane przez Pegasusa. Kontaktowali się z Giertychem w czasie, kiedy był inwigilowany
- Wykorzystywanie inwigilacyjnego systemu Pegasus wobec Romana Giertycha rażąco narusza nasze prawo do obrony – mówią w rozmowie z WP Radosław Sikorski i Stanisław Gawłowski. Politycy Platformy Obywatelskiej i klienci adwokata są przekonani, że również ich rozmowy były podsłuchiwane. – Jesteśmy już dyktaturą – twierdzi Gawłowski. – Zacząłem się zastanawiać, czy ta ekipa - dla utrzymania władzy - jest gotowa zabijać? – mówi Sikorski. Polityk dopytywany przez naszego dziennikarza, czy takim stwierdzeniem nie przekracza granic, utrzymuje, że według niego "takie pytanie jest zasadne".
Po ujawnieniu przez kanadyjską grupę Citizen Lab, że inwigilacyjny system Pegasus był wykorzystywany do śledzenia działalności adwokata Romana Giertycha i prokurator Ewy Wrzosek kolejni politycy zadają sobie pytania, czy ich telefony również były zhakowane przez polskie służby. Ujawniony raport dowodzi, że polskie służy włamywały się na telefon adwokata co najmniej 18 razy w okresie poprzedzającym wybory parlamentarne w 2019 roku. W dokumentach wskazano nawet konkretne dni, kiedy doszło do włamań.
Na tej podstawie Giertych w mediach społecznościowych ujawnił listę osób, z którymi kontaktował się w tym czasie. Chodzi m.in. o Donalda Tuska, Radosława Sikorskiego, Stanisława Gawłowskiego czy Władysława Kosiniaka-Kamysza. Adwokat twierdzi, że to rozmowy z ich udziałem mogły zostać podsłuchane.
- Kontaktowałem się z kanadyjskimi badaczami z Citizen Lab, by sprawdzić, czy również mój telefon był inwigilowany. Używam jednak systemu Android, który uniemożliwia zweryfikowanie, czy Pegasus był w przeszłości uruchomiony. Moja kobieca intuicja podpowiada mi jednak, że też mogę być na tej liście – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Radosław Sikorski.
Europoseł Koalicji Obywatelskiej podkreśla, że zastanawia się nad podjęciem kroków prawnych wobec przedstawicieli polskich służb. - W związku z tym, że Roman Giertych reprezentuje mnie m.in. w sprawie afery taśmowej, a nasze rozmowy mogły zostać podsłuchane, nie wykluczam cywilnych działań prawnych wobec przedstawicieli polskich służb. Radzę im, by mieli porządek w papierach i przygotowali dokumenty w sprawie legalności użycia Pegasusa – mówi.
Kontrowersyjne słowa Sikorskiego
Radosław Sikorski w swoim oburzeniu wobec wykorzystywania Pegasusa idzie dużo dalej. - Kiedy dowiedziałem się o użyciu Pegasusa wobec Romana Giertycha i prokurator Ewy Wrzosek, przyszło mi do głowy pytanie: czy ta ekipa - dla utrzymania władzy - jest gotowa zabijać? – stwierdził europoseł. Polityk dopytywany, czy takie słowa nie są przekroczeniem granic i czy jest pewien swoich słów, utrzymuje, że jest ono zasadne. - Przecież oni nieustająco kłamią, popełniają przestępstwa karne, a ich działania są charakterystyczne dla władzy autorytarnej, dlatego uważam, że to uzasadnione, by pytać, jak daleko są w stanie się posunąć – wyjaśnia.
Sikorski twierdzi też, że obecnie w Polsce nie ma szans na rzetelne wyjaśnienie afery. - Jestem przekonany, że teraz sprawiedliwości można dochodzić wyłącznie przed instytucjami międzynarodowymi, np. przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka czy Międzynarodowym Trybunałem Karnym - mówi.
Swojego oburzenie nie ukrywa też senator PO Stanisław Gawłowski, który utrzymuje, że zarzuty korupcyjne, które usłyszał m.in. w 2018 roku, i zastosowany wobec niego tymczasowy areszt w związku z aferą melioracyjną, to polityczna wendetta. – Inwigilacja Romana Giertycha dotyczy 2019 roku, a to był dla mnie szczególnie ważny rok, bo PiS-owska prokuratura skierowała moją sprawę do sądu, a Giertych jest moim obrońcą. Podsłuchiwanie obrońcy to jest pogwałcenie konstytucji i mojego prawa do obrony. Nawet w PRL-u takich rzeczy nie robiło – komentuje.
Niepokojące doniesienia ws. Giertycha i Wrzosek. "Kamiński powinien ustąpić ze stanowiska"
Gawłowski: "To już dyktatura"
- To był również rok, kiedy startowałem do parlamentu, również z mecenasem Giertychem rozmawiałem, czy startować i na jakich zasadach. Jeżeli zbierane były informacje także na temat polityków opozycji, to mamy zamach na demokrację – dodaje polityk. Gawłowski uważa, że dokładnym wyjaśnieniem sprawy i ujawnieniem szczegółowiej listy inwigilowanych powinni zająć się Amerykanie. Proponuje też, by w Senacie powołać polsko-amerykańską grupę senacką, która miałaby się zająć obroną demokracji. – Chodzi m.in. o sprawę "lex TVN", ale również inwigilację polskiej opozycji przy użyciu Pegasusa.
- Mam przekonanie, graniczące z pewnością, że też miałem zainstalowanego Pegasusa, ale w tej chwili nie mam na to raportu. Jestem przekonany, że w podobnej sytuacji jest wielu polityków opozycji – być może również Donald Tusk. Dlatego Amerykanie mogliby pomóc w ustaleniu, u kogo takie podsłuchy były używane. Jestem przekonany, że skala jest zdecydowanie większa i mamy aferę zdecydowanie większą niż kiedykolwiek wcześniej. Uważam, że kolejna granica została przekroczona, która świadczy o tym, że jesteśmy już dyktaturą - mówi Gawłowski.
O sprawie z większym dystansem mówi Władysław Kosiniak-Kamysz. Prezes PSL twierdzi, że informacja o użyciu Pegasusa specjalnie go nie zdziwiła. - Po pierwszych rządach PiS-u nie jestem zaskoczony tą sytuacją. Nie jest wykluczone, że wszyscy politycy opozycji są podsłuchiwani. Z pewnością sprawą powinna zająć się komisja ds. służb specjalnych. Podstawowym problemem jest jednak to, że parlament nie sprawuje kontroli nad rządem. Nie sprawuje też kontroli nad podległymi instytucjami, w tym służbami specjalnymi – dodaje Kosiniak-Kamysz.
Przypomnijmy, Associated Press ujawniła, że działająca przy Uniwersytecie w Toronto grupa Citizen Lab potwierdziła, że Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek byli inwigilowani przy pomocy opracowanego przez izraelską spółkę NSO Group oprogramowania Pegasus. Badacze nie byli jednak w stanie wskazać, kto dokładnie stoi za szpiegowaniem prawników, ale podkreślono, że jedynymi klientami izraelskiej firmy są rządowe agencje.
Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn przesłał do Polskiej Agencji Prasowej oświadczenie, w którym przekazał, że "w Polsce kontrola operacyjna jest prowadzona w uzasadnionych i opisanych prawem przypadkach, po uzyskaniu zgody Prokuratora Generalnego i wydaniu postanowienia przez sąd. Każde użycie metod kontroli operacyjnej uzyskuje wymagane prawem zgody - w tym zgodę sądu. Polskie służby działają zgodnie z polskim prawem".