Rozmowa Kaczyńskiego z Misiewiczem była krótka. "Niech pan wyjedzie z Polski"
Dwa miesiące temu Jarosław Kaczyński wezwał asystenta Antoniego Macierewicza na dywanik. Rozmowa z Bartłomiejem Misiewiczem miała być bardzo krótka.
05.06.2017 | aktual.: 05.06.2017 14:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tygodnik "Newsweek" opisuje kulisy odejścia byłego rzecznika MON z Prawa i Sprawiedliwości.
- Niech pan wyjedzie z Polski - miał powiedzieć prezes PiS. - Ale mnie się tutaj podoba - odpowiedział Misiewicz. Niedługo potem zrezygnował z członkostwa w partii.
Próbowaliśmy potwierdzić te słowa wśród polityków PiS. Asystent Karola Karskiego, który odpowiada za sprawy dyscyplinarne w partii przekazał jedynie, że europoseł nie skomentuje artykułu. Zaznaczył, że chodzi o "wewnętrzne sprawy partii".
Asystent Macierewicza
Bartłomiej Misiewicz to postać, która przez ostatnie miesiące nieustannie pojawiała się w mediach. Asystent ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza budził wielkie kontrowersje.
Po raz pierwszy Misiewicz zwrócił na siebie uwagę mediów w grudniu 2015 roku, kiedy w nocy wszedł do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO.
Później oburzenie wzbudziła jego wizyta w jednym z białostockich klubów. Misiewicz miał tam stawiać kolejki wszystkim w barze i oferować pracę w MON. Towarzyszyć miał mu też ochroniarz, który twierdził, że jest członkiem Żandarmerii Wojskowej.
Później była historia salutujących mu żołnierzy, krzyczących "czołem panie ministrze". Kolejna afera to przyznanie Misiewiczowi orderu za zasługi dla obronności kraju.
Następnie został członkiem rady nadzorczej jednej ze spółek Skarbu Państwa. Miał tylko 27 lat, nie skończył nawet studiów. W Polskiej Grupie Zbrojeniowej miał otrzymywać wypłatę w wysokości 50 tys. złotych.
Krytyka ze strony opinii publicznej przelała czarę goryczy w PiS. W prawach członka partii zawiesił go osobiście w kwietniu Jarosław Kaczyński. Prezes PiS powołał następnie komisję, która miała zbadać jego sprawę. W jej skład weszli zaufani ludzie Kaczyńskiego - Joachim Brudziński, Mariusz Kamiński i Marek Suski. Dołączył do nich także Karol Karski, rzecznik dyscyplinarny PiS. Jeszcze zanim komisja wydała swój werdykt Misiewicz sam zrezygnował z członkostwa w partii.
-Misiewicz nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w administracji publicznej. Przepraszamy Polaków - poinformował później Joachim Brudziński.
Źródło: "Newsweek"