Bartłomiej Misiewicz bawił się w klubie w Białymstoku: chcesz być ministrem obrony terytorialnej?
Noc z czwartku na piątek bywalcy klubu WoW w Białymstoku zapamiętają na długo. Mieli bowiem okazję bawić się z rzecznikiem ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Bartłomiej Misiewicz stawiał kolejki wszystkim w barze, podrywał studentki i oferował pracę w MON - informuje "Fakt".
Z relacji dziennika wynika, że bliski współpracownik Macierewicza na imprezę w klubie położonym w pobliżu białostockiego uniwersytetu zajechał z fasonem - luksusowym BMW. Towarzyszył mu ochroniarz, którego przedstawiał jako funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej i mężczyzna, o którym mówił "człowiek ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela".
- A ty? Chcesz być ministrem obrony terytorialnej w kraju? - miał zagadnąć w palarni jednego z gości lokalu Misiewicz.
Rozmówca "Faktu" opowiada dziennikarzom, że dopiero wtedy rozpoznał rzecznika MON. Ten, zachwycony, że został rozpoznany, miał rzucić mu się w ramiona i zaprowadzić do swojego stolika.
Dziennik, powołując się na relacje świadków donosi, że Misiewicz miał kilkakrotnie nagabywać DJ-a, by ogłosił wszystkim, że tam jest. Próbował też, choć - jak twierdzi gazeta - z mizernym skutkiem podrywać bawiące się w lokalu dziewczyny. Jednej z nich miał nawet proponować pracę w MON.
- Mówił mi, że ma narzeczoną, ale kocha wszystkie kobiety - opowiada "Faktowi" jeden z uczestników imprezy w klubie.
Misiewicz, jak donosi dziennik, bawił w klubie przez blisko 3 godziny. Swoich rozmówców przekonywał, że jego szef, Antoni Macierewicz to "spoko gość", nie mógł się też nachwalić prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Dzielił się swoimi poglądami na temat katastrofy smoleńskiej. I ochoczo stawiał wszystkim napitki.
- Osiem czy dziesięć kolejek wszystkim w barze stawiał. Z kieszeni wyciągał setkę za setką, to była straszna wiocha - opowiada gazecie świadek wizyty Misiewicza w białostockim klubie.
Towarzyszący rzecznikowi MON ochroniarz cały czas czuwał nad jego bezpieczeństwem. Szybko wyprowadził go z lokalu, gdy zrobiło się gorąco z powodu nagabywania jednej ze studentek - informuje "Fakt".
Kilka godzin później Bartłomiej Misiewicz towarzyszył swojemu szefowi Antoniemu Macierewiczowi w uroczystości otwarcia punktu informacyjnego dla kandydatów do służby w Wojskach Obrony Terytorialnej.