Nadzieja lewicy woli Platformę
Włodzimierz Cimoszewicz jako nadzieja lewicy, miał poprowadzić ją do Brukseli i być czarnym koniem wyborów prezydenckich. Tymczasem w ostatniej chwili wycofał swoje poparcie dla wspólnej listy lewicy, co zdaniem Józefa Oleksego, zdecydowało o jej niepowodzeniu. Podobno miał duże szanse by zostać sekretarzem generalnym Rady Europy, ale też na nadziejach się skończyło. Cimoszewicz poszedł w ślady Radosława Sikorskiego, który też nie został szefem NATO W międzyczasie okazało się, że były premier bardzo zbliżył się do PO. - Może dłuższy pobyt Cimoszewicza w Białowieży spowodował zmianę jego poglądów na liberalne – komentował dla WP poseł SLD Leszek Aleksandrzak. Wreszcie były premier nie został zaproszony na konwencję Sojuszu, a przewodniczący partii Grzegorz Napieralski nie widzi możliwości dalszej z nim współpracy. Czarę goryczy przelał wywiad, w którym Cimoszewicz ocenił, że sytuacja na lewicy "wygląda fatalnie", a decyzje liderów SLD to jedno wielkie pasmo błędów politycznych. Obecnie dawna nadzieja lewicy
bardziej jest politykiem Platformy Obywatelskiej niż SLD.