Rosyjski arsenał w kosmosie. Ekspert: gwiezdne wojny toczą się od lat
- Zestrzeliwanie, niszczenie czy zakłócanie satelitów to dziś kluczowa kwestia pola walki - mówi dr Witold Sokała z UJK w Kielcach. Ekspert w rozmowie z Wirtualną Polską komentuje doniesienia dotyczące rozmieszczenia przez Rosję nuklearnego systemu antysatelitarnego w przestrzeni kosmicznej.
O tym, że amerykański wywiad posiada informacje o rozmieszczeniu przez Rosję nuklearnego systemu antysatelitarnego w przestrzeni kosmicznej, informują media zza oceanu, powołując się na źródła w Kongresie. Jako pierwsza o sprawie informowała ABC News, z kolei Reuters dodał, że o zagrożeniu powiadomieni zostali sojusznicy. Według CNN rosyjski system jest w fazie rozwoju i nie znalazł się jeszcze na orbicie.
Lawina informacyjna ruszyła, kiedy republikański przewodniczący komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów Mike Turner podał, że komisja udostępniła informację o "poważnym zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego". Demokrata Jim Himes, członek tej komisji, potwierdził doniesienia, ale zaznaczył, że "nie są powodem do paniki".
Dodajmy, że kilkanaście miesięcy przed pełnoskalową napaścią na Ukrainę (w grudniu 2020 r.), Rosja przeprowadziła próbę pocisku antysatelitarnego. O sprawie informowało wówczas dowództwo kosmiczne armii USA, które oskarżyło Moskwę o dążenie do przekształcenia kosmosu w "pole bitwy".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Broń w kosmosie? "Zbliżamy się do tego momentu"
Doniesieniom w tej sprawie nie dziwi się dr Witold Sokała, wicedyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Polityk Publicznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Przypomina, że o perspektywie wojny w kosmosie napisali już w połowie lat 90. Caspar Weinberger, były sekretarz obrony USA i dziennikarz Peter Schweizer. W swojej publikacji ("The Next War" - red.) opisali możliwy przebieg przyszłego konfliktu, który rozpoczynał się od zniszczenia systemu satelitarnego. Nasz rozmówca podkreśla, że to realna perspektywa.
- Zdolność tzw. projekcji siły w kosmosie - zestrzeliwanie, niszczenie czy zakłócanie wrogich satelitów - to dziś jedna z kluczowych kwestii pola walki - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską. - Gwiezdne wojny toczą się w Stanach Zjednoczonych, Rosji, Chinach i kilku innych miejscach od kilkudziesięciu lat. To oczywiste, że traktaty dotyczące demilitaryzacji kosmosu obowiązują dopóty, dopóki ktoś nie postanowi wyrzucić ich do kosza. Dziś zbliżamy się do tego momentu - dodaje dr Sokała.
"Amerykanie wszczęli panikę w tej sprawie"
Ekspert i komentator "Dziennika Gazety Prawnej" podkreśla jednak, że zdolności Rosji w tej materii są ograniczone. Przypomina, że wysiłek wojenny, przed którym Putin postawił kraj, ogranicza mocno możliwości prac nad tak zaawansowanymi technologicznie rozwiązaniami. Dr Sokała kreśli możliwe scenariusze.
- Pierwszy jest taki, że może faktycznie Rosjanie zrobili coś przełomowego? Ale jest on najmniej prawdopodobny. Nie podejrzewam Rosjan o technologiczne zdolności do dokonania przełomu, a na pewno nie zdolności finansowe, żeby go wdrożyć. Owszem, są w stanie coś genialnego wymyślić, ale problem pojawia się, kiedy trzeba podjąć produkcję. Wtedy nakładające się niewydolności systemu gospodarczego powodują, że utrzymanie czegoś w dobrej jakości jest niemożliwe. Wyczerpują się ich możliwości, a wskutek wojny wyczerpują się dramatycznie, bo 40 proc. budżetu przeznaczają na wojnę i zbrojenia - zauważa.
W swojej analizie dr Sokała zwraca też uwagę na to, kto odpowiada za poinformowanie opinii publicznej o wrogich planach Putina i zastanawia się, dlaczego "Amerykanie wszczęli panikę w tej sprawie".
- Wariant drugi jest taki, że Republikanie postanowili sobie trochę poprawić marketing. Dla części ich elektoratu, tego bardziej tradycyjnego, sekwencja wydarzeń: blokowanie pomocy dla Ukrainy, wypowiedzi Donalda Trumpa, wycieczka Tuckera Carlsona na rozmowę z Putinem do Moskwy, mogą robić złe wrażenie. Więc dosyć tanim kosztem Republikanie mogli wysłać sygnał, że oni też są twardzi w stosunku do Rosji, trzymają rękę na pulsie, są szeryfem - uważa ekspert z UJK w Kielcach.
"Nasz amerykański sojusznik odjedzie Rosjanom"
- Moja trzecia hipoteza jest taka - na nią stawiam - że jakieś amerykańskie lobby przemysłowo-technologiczne ubiega się o tłustą subwencję na projekt badawczy dotyczący broni kosmicznej i postanowiło sobie zorganizować ponadpartyjny lobbing z udziałem "The New York Timesa", żeby opinia publiczna łatwiej ten pomysł zaakceptowała. Żyjemy w środowisku, w którym walka informacyjna toczy się intensywnie cały czas - twierdzi.
- Gdyby rzeczywiście był to ten wariant, gdyby chodziło o nowe amerykańskie wydatki, to dla nas dobra informacja, bo nasz amerykański sojusznik, dzięki nowemu projektowi, odjedzie Rosjanom jeszcze dalej w zdolnościach technologicznych w kosmosie - podsumowuje dr Sokała w rozmowie z WP.
Paweł Pawlik, dziennikarz Wirtualnej Polski