Rosyjska propaganda na pełnych obrotach. Parlament to dla Rosji łakomy kąsek
Wiadomości rozprowadzane przez rosyjskie boty i trolle mogły dotrzeć nawet do ponad setki milionów europejskich wyborców - wynika z raportu o bezpieczeństwie informacyjnym. Ich celem jest wspieranie podziałów wewnętrznych w państwach UE oraz zwiększanie poparcia dla skrajnych sił.
Raport został przygotowany przez amerykańską firmę SafeGuard Cyber zajmującą się cyberbezpieczeństwem. Zespół przeanalizował prawie 3,5 miliona postów publikowanych przez podejrzane konta w mediach społecznościowych między listopadem i marcem. Chodzi o trzy kategorie: boty (konta automatycznie rozprowadzające dane treści), trolle (fałszywe konta przez prawdziwych ludzi) i konta hybrydowe (człowiek kontrolujący wiele kont jednocześnie).
Tylko w okresie między 1 i 10 marca rozprowadzane przez te konta treści za pośrednictwem Facebooka, YouTube, Instagrama i Twittera mogły potencjalnie dotrzeć do ponad 240 milionów użytkowników na kontynencie. Rzeczywista liczba użytkowników była zapewne mniejsza, jednak analiza pokazuje skalę oddziaływania rosyjskiej propagandy.
Jak notują autorzy raportu, w porównaniu do poprzednich kampanii dezinformacyjnych w mediach społecznościowych, zmieniło się podejście tych, którzy kierują fabrykami trolli. W większości przypadków ich aktywność skupia się na wzmacnianiu zasięgu istniejących już treści zamiast tworzenia własnych.
"To naturalna ewolucja. Poprzez eksponowanie podziałów w społeczeństwie i wzmacnianie skrajnych sił, Rosja może po prostu opierać się na treściach tworzonych przez te siły. Do botów należy amplifikacja tego przekazu i pogłębianie podziałów" - czytamy w raporcie.
Zobacz także: Emocje wokół książki Piątka o Morawieckim. Tomczyk komentuje
Wspierać podziały i skrajności
Wykorzystywanie podziałów ideologicznych i promocja radykałów to główne cele internetowych operacji Kremla. Kierowane przez Rosjan konta starają się to robić poprzez rozsiewanie nieprawdziwych i przekłamanych informacji oraz wzmacnienie zasięgu skrajnych opinii, tak by to one nadawały ton debacie.
- W raporcie podkreślona została wymownie rola kształtowania narracji. To szczególnie ważne dla Polski, gdyż to jest największe zagrożenie dla nas - uważa dr Adam Lelonek, dyrektor Centrum Analiz Propagandy i Dezinformacji w Warszawie.
Jak wykazała analiza firmy, głównym celem dezinformacyjnej kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego są największe państwa UE: przede wszystkim Niemcy, Francja i Wielka Brytania. Ale trolle są szczególnie aktywne również w Holandii oraz państwach bałtyckich. Jednym z ulubionych celów był francuski prezydent Emmanuel Macron. W tym kontekście szczególnie przydatne okazały się protesty ruchu "Żółtych kamizelek".
- Praca z krajowymi "punktami zapalnymi" i "tematami wywołującymi emocje" jest charakterystyczna dla rosyjskich operacji informacyjnych od dawna. Nic dziwnego, że w kontekście wyborów do PE promowani są radykałowie z prawej i lewej strony sceny politycznej - ocenia Lelonek.
Przeczytaj również: Polska bezradna wobec rosyjskich trolli. Reforma edukacji w tym nie pomaga
Nie tylko wybory
Wybory do Parlamentu Europejskiego są szczególnie dobrą okazją do takich operacji. Ze względu m.in. na mniejszą frekwencję, są one szansą na większe zaistnienie sił. We Francji - po raz kolejny - szansę na wygraną ma Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen. W Wielkiej Brytanii - Partia Brexitu Nigela Farage'a. A dobry wynik sił eurosceptycznych przełoży się na narracje w całym kontynencie.
Ale zdaniem Lelonka, zagrożenie rosyjskimi nie ogranicza się tylko do wyborów.
- Działania informacyjne i psychologiczne skierowane przeciwko Zachodowi i jego strukturom są planowane i rozłożone na lata. Są bezpośrednio skorelowane z bieżącymi wydarzeniami na poziomach krajowych i międzynarodowym i instrumentalnie je wykorzystują - mówi ekspert. - To powoduje że konieczna jest zmiana podejścia do przeciwdziałania jej skutkom. Od rozwoju komunikacji strategicznej na poziomach krajowych i międzynarodowych zaczynając, a na edukacji już na poziomie przedszkolnym kończąc - podsumowuje.
Jak zauważa, kluczowa w tym kontekście jest "higiena informacyjna" internautów, często nieświadomych zagrożeń i nie potrafiących ocenić wiarygodności źródeł i informacji.
- Powoduje to, że treści pokrywające się z przekazami i celami rosyjskiej propagandy w danym kraju są przez nich udostępniane na ich własnych kontach, np. na Facebooku czy Twitterze. Zwiększają tym samym zasięg tych przekazów i poniekąd je legitymizują dla różnych grup odbiorców. Czyli spektrum problemu jest znacznie szersze niż promowanie czy udostępnianie określonych treści przez fikcyjne konta czy boty - podsumowuje analityk.
Przeczytaj również: Rosyjska fabryka trolli organizowała demonstracje w USA. Tego jeszcze nie było
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl