Polska bezradna wobec rosyjskich trolli. Reforma edukacji w tym nie pomaga
Rosyjscy trolle ani na chwilę nie przerywają pracy w swoich fabrykach. Sieją chaos i dezinformację oraz konsekwentnie umacniają władzę prezydenta Putina. Niemcy czy Francuzi coraz większą uwagę poświęcają temu problemowi. Polacy, pogrążeni w swoich sporach, pozostają całkowicie bezradni w obliczu ludzi, którzy przebiegle wykorzystują naszą niefrasobliwość.
Mateusz Bajek, ekspert Global.Lab od kilku lat bada rosyjskie fabryki trolli. Wiele na ich temat wiadomo dzięki ludziom, którzy zrezygnowali z pracy i ujawnili kulisy wojny propagandowej. Fabryka należąca do Jewgienija Prigożyna, wpływowego współpracownika prezydenta Putina, znajduje się przy ul. Sawuszkina 55 w St.Petersburgu. W 40 gabinetach pracuje do 400 troli podzielonych na redakcje.
Codziennie każdy otrzymuje zadania. Pracownik działu komentarzy ma opublikować 100 do 125 wpisów podczas swojej zmiany. Blogerzy generują 10 do 12 wpisów, przy czym każdy obsługuje co najmniej 3 konta. Są też redakcje fałszywych wiadomości na użytek rosyjski i międzynarodowy, a także redakcja zajmująca się produkcją grafik i filmów internetowych.
- Ostatnio szczególnie duże jest zapotrzebowanie na anglojęzycznych trolli pracujących na nocne zmiany, czyli na rynek amerykański – powiedział Bajek podczas konferencji poświęconej rosyjskiej propagandzie zorganizowanej przez Instytut Spraw Publicznych (ISP) i Fundację im. Friedricha Eberta. – Najwięcej jest tam ludzi piszących po angielsku, niemiecku, francusku i ukraińsku. Język polski nie jest w Rosji popularny, a większość pracy na nasz rynek wykonują polskie portale, zwłaszcza te skrajnie prawicowe, które tłumaczą i powielają podsuwane im informacje.
Cel: skłócić Polaków i Ukraińców
Zdaniem Łukasza Wenerskiego z ISPW, głównym celem rosyjskich propagandzistów i wywiadu w Polsce jest przede wszystkim skłócenie Polaków i Ukraińców. Wygodnym narzędziem są obecni i byli członkowie skrajnych ugrupowań, od faszystów po stalinowców, zrzeszeni w partii Zmiana. ABW ostrzegała przed tym już w 2015 r., ale nikt poważnie się tym problemem nie zajął.
- Wiadomo, że kwestie historyczne antagonizują oba narody – mówi Wenerski. – W związku z tym przekaz propagandowy jest bardzo przejrzysty: w czasie drugiej wojny światowej Ukraińcy mordowali Polaków, a teraz zbrodniarze są tam czczeni jako bohaterowie. To samo dotyczy tzw. „wojny pomnikowej”. Według eksperta, dla trolli nie jest ważne, kto ani dlaczego niszczy pomniki. Sam fakt wystarczy, żeby podsycać antyukraińskie nastroje.
Wenerski podkreśla, że zaobserwowano znaczny wzrost liczby hejterów publikujących komentarze pod artykułami odnoszącymi się do Ukrainy. To mogą być nawet tematy gospodarcze czy turystyczne. Pod tekstami szybko pojawia się kilkadziesiąt, a czasem kilkaset komentarzy zgodnych z główną linią narracji wypracowaną w fabrykach trolli.
Innym kierunkiem działania propagandzistów Kremla jest przedstawianie napływu imigrantów z Ukrainy, jako zagrożenia dla polskiej gospodarki i dla bezpieczeństwa kraju. Upowszechniany jest także pogląd, że NATO i obecność amerykańskich żołnierzy w Polsce stanowi zagrożenie dla pokojowo nastawionej Rosji. Z kolei Niemcy przedstawiane są jako kraj, który gospodarczo zdominował Europę i stara się narzucać jej własną wolę.
- Celem dezinformacji jest podważenie demokracji liberalnej i porządku prawnego w Europie, a nie poprawa wizerunku Rosji i Putina – mówi dr Jacek Kucharczyk, prezes ISP. Francuzi i Niemcy poważnie obawiają się nie tylko podsycania treści sprzyjających skrajnie prawicowym ugrupowaniom, ale ingerencji rosyjskich służb w zbliżające się wybory.
Niepełnosprawna piosenkarka też może być bronią
Anton Shekhovtsov z Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu uważa, że Rosja stara się wywierać wpływ na inne, kraje zmuszając je do podejmowania decyzji zaplanowanych w Moskwie, aby następnie wykorzystać je propagandowo. Przykładem jest sprawa Julii Samojłowej, reprezentantki Rosji na tegoroczny konkurs Europwizji w Kijowie. Ukraina nie zezwala na wjazd artystom, którzy występowali na zajętym przez Rosjan Krymie. Moskwa zgłosiła do konkursu niepełnosprawną, poruszającą się na wózku piosenkarkę, która na Krymie była.
Kijów ją zdyskwalifikował twierdząc, że złamała ukraińskie prawo. Ukraińcy mogli zabronić jej wjazdu, albo złamać własne prawo. Według Shekhovtsova zareagowali w sposób bezrefleksyjny i nie szukali trzeciej drogi, dzięki czemu Rosja ma teraz propagandowy argument. Może pokazywać, jak pozbawieni serca Ukraińcy dyskryminują Rosjan, nie bacząc nawet na osoby upośledzone.
Głównym celem działalności trolli nie są wcale zagraniczni dziennikarze czy politycy, tylko sami Rosjanie – mówi Anastiasiaa Sergeeva, freerusia.eu. – Ich najważniejszym zadaniem jest umacnianie stabilności obecnego systemu władzy w Rosji i niszczenie wewnętrznej opozycji. Cel osiągają nie tylko tworząc fałszywy obrazu kraju, ale także podważając wiarygodność wszelkich źródeł informacji, a zwłaszcza opozycyjnych. Dzięki temu jedynym „wiarygodnym” źródłem wiedzy o otoczeniu staje prezydent Putin i ludzie z jego otoczenia.
Grigorij Mesežnikov z Instytutu Spraw Publicznych w Bratysławie podkreśla, że istnieje wiele sposobów radzenia sobie z propagandą i dezinformacją. Słowaccy dziennikarze i wolontariusze sprawdzają i prostują kłamliwe informacje. Powstają też grupy ekspertów publikujących prawdziwe dane.
Według Shekhovtsova ważne byłoby wspólne przeciwdziałanie rosyjskiej dezinformacji na poziomie Unii Europejskiej. W Brukseli brak jednak woli politycznej, aby przeciwstawić się Kremlowi. Parlament Europejski zaapelował do Komisji Europejskiej o zwiększenie środków dla liczącego obecnie tylko 11 osób zespołu, który się tym zajmuje. Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini, która "rozumie" Władymira Putina, skutecznie zablokowała tę inicjatywę.
Edukacja w walce z trollami
- Problem w tym, że nie wiemy, jak skuteczne jest działanie rosyjskiej propagandy – zauważa Shekhovtsov - Wiele się na ten temat mówi, ale nadal go nie zbadano w sposób naukowy. Ekspert uważa, że edukacja medialna pomoże powstrzymać trollil. Należałoby pokazać obywatelom, zwłaszcza młodym, jak korzystać ze współczesnych technologii informacyjnych.
- Kluczem do przeciwstawienia się propagandzie i dezinformacji jest krytyczne myślenie, a nie wiedza encyklopedyczna i w tym kierunku należałoby reformować system edukacji – mówi Wirtualnej Polsce dr Agnieszka Bryc z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Wystarczyłoby kilka godzin z uczniami czy studentami, aby nauczyć ich odróżniać informacje nieprawdziwe, zmanipulowane od tych wartościowych.
- Prowadzę zajęcia z gimnazjalistami, którzy świetnie sobie z tym radzą, jeżeli dostaną odpowiednie narzędzia – dodaje Bryc. - Zamiast tego, każemy im wkuwać tablicę Mendelejewa i budowę głowy owada. Reformujemy szkolnictwo, a nie programy. Wymagamy danych encyklopedycznych, zamiast pokazać, jak bezpiecznie korzystać ze współczesnych źródeł informacji. Dopóki tego nie zmienimy, będziemy bezbronni w walce z kremlowskimi trollami.
Jarosław Kociszewski