Rośnie bilans ofiar w Strefy Gazy. "Kraj ma obowiązek chronić granic"
52 ofiary śmiertelne, ponad 2,2 tys. rannych – to bilans krwawych rozruchów na granicy Strefy Gazy i Izraela. Izraelscy żołnierze użyli gazu łzawiącego i otworzyli ogień do Palestyńczyków. Przyczyną zamieszek była decyzja o przeniesieniu ambasady USA.
Był to najkrwawszy dzień trwających od końca marca protestów. Jak podaje agencja Reuters, izraelska armia stwierdziła, że tylko reagowała na zachowanie demonstrujących Palestyńczyków.
Przy granicy unosiły się kłęby czarnego dymu z palonych opon. Część demonstrantów była "uzbrojona" w proce i kamienie mając naprzeciw siebie jedną z najnowocześniejszych armii na świecie. Jeden z protestujących powiedział agencji Reuters, że Palestyńczycy sforsują ogrodzenie na granicy i przekażą Izraelowi i całemu światu, że nie sprzeciwiają się izraelskiej okupacji.
W poniedziałek cały czas podawano nowe dane o bilansie ofiar. Ostatnie doniesienia ze Strefy Gazy mówią o ponad 2,2 tys. rannych oraz 52 zabitych, w tym 6 osobach poniżej 18. roku życia. Tego samego dnia USA otworzyły swoją ambasadę w Jerozolimie, mimo że inne państwa nie uznają tego miasta za stolicę państwa. W uroczystości otwarcia placówki przeniesionej z Tel-Awiwu udział wzięli Iwanka Trump z mężem Jaredem Kushnerem.
Premier Izraela w odpowiedzi na doniesienia o zabitych i rannych napisał na Twitterze, że "każde państwo ma obowiązek bronić swoich granic". "Hamas zapowiedział, że zamierza zniszczyć Izrael, wysyła tysiące ludzi, by sforsowali ogrodzenie graniczne, żeby osiągnąć ten cel. Nadal będziemy działać z determinacją, żeby bronić naszą suwerenność i naszych obywateli" – stwierdził Benjamin Netanjahu.
Federica Mogherini: Izrael musi respektować prawo
Na sytuację w Strefie Gazy zareagowali światowi przywódcy. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, komentując otwarcie amerykańskiej ambasady w Jerozolimie, stwierdził, że USA tą decyzją pozbawiły się roli mediatora w procesie pokojowym na Bliskim Wschodzie. – Ta decyzja zwiększy napięcie – cytuje tureckiego prezydenta AFP.
Rzecznik premier Theresy May przekazał mediom, że Wielka Brytania jest zaniepokojona doniesieniami o przemocy i ofiarach w Strefie Gazy. Zaapelował też o powstrzymanie eskalacji konfliktu. W podobnym tonie wypowiedział się francuski minister spraw zagranicznych - Jean-Yves Le Drian stwierdził, że Izrael może używać siły, ale musi ona być proporcjonalna.
Oświadczenie w tej sprawie wydała też szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini. "Dziesiątki Palestyńczyków, w tym dzieci, zostało zabitych, a setki rannych po użyciu przez izraelskich żołnierzy broni podczas protestów przy granicy Strefy Gazy" – napisała. "Izrael musi respektować prawo do pokojowych protestów i zasady proporcjonalnego użycia siły. Hamas i przywódcy na demonstracjach w Strefie Gazy muszą zapewnić, że będą one bez przemocy oraz nie będą wykorzystywane do innych celów" – dodała szefowa unijnej dyplomacji.
_**Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl**_