Rosjanie wskazali trzy warunki. Finał pięciogodzinnych rozmów w Moskwie
- Rosjanie chcą osłabić Ukrainę na tyle, aby kraj ten nie miał możliwości stawienia oporu w razie kolejnego rosyjskiego ataku – tak były polski dyplomata Jerzy Marek Nowakowski podsumowuje doniesienia po rozmowach przedstawicieli Donalda Trumpa i Władimira Putina. Nieoficjalnie mówi się, że Rosja miała przedstawić trzy warunki.
We wtorek w Moskwie Władimir Putin spotkał się z amerykańską delegacją. Podczas rozmów ze specjalnym wysłannikiem Steve'em Witkoffem oraz zięciem Donalda Trumpa, Jaredem Kushnerem omawiano możliwe porozumienie pokojowe pomiędzy Ukrainą a Rosją. - Putin przekazał Donaldowi Trumpowi pozdrowienia, życzenia oraz szereg sygnałów politycznych. Ogólnie była to bardzo pożyteczna i pozytywna rozmowa – powiedział mediom doradca Putina Jurij Uszakow. Lekceważąco unikał konkretów, dodając, że nie ma kompromisowego wariantu planu dotyczącego Ukrainy.
Jednak anonimowy rosyjski urzędnik w rozmowie z NBC News przekazał, że "istnieją trzy filary, co do których Rosja nie pójdzie na kompromis". – Po pierwsze terytorium Donbasu. Po drugie ograniczenie sił zbrojnych Ukrainy. Po trzecie uznanie (zajętych przez Rosję – red.) terytoriów przez Amerykę i Europę – powiedział. Zaznaczył, że poza tymi punktami Kreml jest gotów wykazać się pewną elastycznością.
– Rosjanie chcą, po pierwsze, zalegalizować zabór okupowanych ziem, po drugie doprowadzić do wewnętrznego kryzysu na Ukrainie, zmuszając ją do zgody na utratę terytoriów, a po trzecie osłabić Ukrainę militarnie na tyle, aby nie miała możliwości oporu w razie kolejnego rosyjskiego ataku. Bo umówmy się, że prawdziwy, trwały pokój jest w tej chwili niemożliwy bez kompletnej kapitulacji Ukrainy i jej podporządkowania Rosji – komentuje dla WP Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP na Łotwie i w Armenii.
“To byłby prezent dla Kremla”. Rządowa pełnomocniczka tłumaczy zatajenie listy do SAFE
Były dyplomata ocenia spotkanie USA-Rosja
– To jest stara rosyjska taktyka negocjacyjna: mówimy, jakie jest nasze stanowisko, i nie ustępujemy ani na krok. Nawet jeśli w rozmowach kuluarowych pojawia się jakaś gotowość do ustępstw, to się o tym nie mówi – pozostaje się przy swoim stanowisku. Zdaniem Rosjan jest to metoda zarówno najskuteczniejsza, jak i najwłaściwsza w komunikowaniu się z Zachodem - dodaje dyplomata.
– Wydaje się, że kwestia terytorialna jest dziś w istocie najmniej kontrowersyjna, bo chyba już wszyscy porzucili realną walkę o to, by Ukraina wróciła do swoich dawnych granic, łącznie z Krymem. Zdajemy sobie sprawę, że jest to niezwykle trudne i że można o tym myśleć raczej w kategoriach długofalowego celu, a nie krótkoterminowego planu. Dla Ukrainy ma jednak zasadnicze znaczenie to, jaki formalny status uzyskają te terytoria – podkreśla rozmówca WP.
Zdaniem Jerzego Marka Nowakowskiego, wątek "ograniczenia armii" nie dotyczy wcale samej liczebności żołnierzy. – Rosjanie oczekują, że Ukraina pozbędzie się części ciężkiego uzbrojenia przekazanego przez Zachód, a także systemów broni pozwalających na uderzenie w głąb terytorium Rosji — a to już zupełnie inna kategoria żądań. To ma realne, strategiczne znaczenie – zaznacza były dyplomata.
Pięć godzin rozmów. Dyplomata ma złe przeczucia
Tymczasem Jurij Uszakow po spotkaniu z amerykańską delegacją podkreślił również wątki dotyczące potencjalnej współpracy gospodarczej. - Poruszyliśmy także temat ogromnych perspektyw przyszłej współpracy gospodarczej między oboma krajami. Nawiasem mówiąc, rozmawialiśmy o tym już wcześniej, podczas poprzednich spotkań. Teraz jednak wyraźnie zaznaczono, że jeśli rzeczywiście chcemy współpracować, a możliwości ku temu są ogromne – musimy wykazać się autentycznym zaangażowaniem, zarówno w Moskwie, jak i w Waszyngtonie – mówił doradca Putina.
Ten wątek budzi poważny niepokój części analityków. Jerzy Marek Nowakowski wskazuje, że może on zapowiadać wyjątkowo niekorzystny scenariusz dla Ukrainy — i dla Europy.
– Odwołano spotkanie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z delegacją Steve’a Witkoffa. Można to odczytywać jako sygnał, że Zełenski uznał, iż nie ma tu żadnej realnej materii do rozmów. Czas pięciu godzin rozmów sugeruje, że poruszano wiele szczegółowych kwestii. Raczej nie o tym, o ile kilometrów ma się przesunąć linia frontu w Donbasie, lecz w jaki sposób Stany Zjednoczone będą stopniowo wycofywać się z Europy i jak będą przywracać Rosję do światowego obiegu gospodarczego i politycznego. Z naszego punktu widzenia byłby to scenariusz najgorszy z możliwych – ocenia były polski ambasador.
– Mam poważną obawę, że te rozmowy zdominowała logika interesu: jak wspólnie robić deale. W tym układzie Ukraina staje się nie partnerem, lecz smutną przeszkodą, którą należy uprzątnąć, by móc wrócić do "normalnych" relacji z Rosją. To niezwykle groźne myślenie – podsumowuje Nowakowski.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski