Awantura Trump-Zełenski. Dlaczego Donbas nie jest do oddania?
- Mówienie, że Ukraina jest gotowa oddać Donbas, to tworzenie punktu wyjścia do negocjacji, a nie rzeczywista kapitulacja – mówi Nedim Useinow, politolog z The German Marshall Fund. Komentuje w ten sposób nieoficjalne doniesienia o żądaniu Donalda Trumpa wobec Zełenskiego, by Ukraina ustąpiła ws. wschodnich terytoriów.
Nieoficjalne relacje o domniemanym żądaniu Donalda Trumpa, by Ukraina "oddała Donbas" w zamian za pokój, wywołały burzę w Kijowie i na Zachodzie. Choć sam prezydent Trump zaprzeczył tym doniesieniom, to sam fakt ich pojawienia się stał się kolejnym testem na spójność ukraińskiej dyplomacji i odporności na presję ze strony Trumpa znanego z nieprzewidywalnych, impulsywnych decyzji.
Nedim Useinow, politolog pochodzący z Krymu i ekspert The German Marshall Fund podkreśla, że takie przecieki nie powinny być traktowane dosłownie. - Mówienie, że Ukraina może zrezygnować z Donbasu, to sposób na otwarcie negocjacji, nie ich finał. Nikt poważny nie siada do stołu z deklaracją: oddajemy Donbas - tłumaczy. W jego ocenie presja wywierana na Ukrainę jest elementem gry psychologicznej, mającej sprawdzić reakcję zarówno Rosji, jak i zachodnich partnerów Ukrainy.
Zdaniem Useinowa Ukraina postępuje słusznie, zachowując daleko idącą ostrożność. - Ukraińcy nie ufają Rosji, bo wiedzą, że celem Moskwy nie jest Donbas, lecz stworzenie kolejnego przyczółka do dalszej ekspansji. Dlatego przystąpienie do rozmów pokojowych możliwe będzie tylko z pozycji siły - mówi ekspert. Zaznacza, że nawet po ewentualnym zawieszeniu broni Ukrainę czeka trudny okres wewnętrznych napięć i walki politycznej, którą Kreml z pewnością będzie próbował wykorzystać.
Moment kradzieży w Luwrze. Nagrania z Galerii Apollo
- Po zawarciu pokoju Ukrainę czeka bardzo trudny okres - przewiduje Useinow. - Dojdzie do gwałtownych sporów politycznych, napięć społecznych i pogorszenia nastrojów. To będzie walka bez brania jeńców, podczas której strony ukraińskiej sceny politycznej mogą rzucić się sobie do gardeł. Rosjanie będą ten chaos oczywiście podsycać, dlatego Ukraina musi wejść w ewentualny pokój maksymalnie wzmocniona, z jak największą liczbą kart w rękach. Donbasu nie można po prostu "oddać", bo nikt rozsądny nie siada do stołu negocjacyjnego, zaczynając od ustępstw.
Donbas to twierdza, tarcza przed rosyjską agresją
Rozmówca WP przypomina, że Donbas to nie tylko problem polityczny czy gospodarczy, ale przede wszystkim strategiczny bastion Ukrainy. - Ten region od 2014 roku jest w istocie twierdzą - mówi. - Znajdują się tam kluczowe linie obrony, których znaczenia nie da się przecenić. To system umocnień, który przez lata chronił Ukrainę przed dalszymi ofensywami rosyjskimi i stanowił pierwszą barierę przed uderzeniem w głąb kraju - opisuje.
Ekspert podkreśla, że oddanie Donbasu oznaczałoby konieczność budowania całej infrastruktury obronnej od nowa i to w znacznie mniej korzystnych warunkach terenowych. - W Ukrainie nie ma mowy o politycznej zgodzie na taki krok - mówi Useinow. Podkreśla, że dla Ukrainy byłaby to utrata twierdzy, która od ponad dekady broni się w najtrudniejszych warunkach i stanowi realną tarczę dla Ukrainy. Dlatego rozmowy o "oddaniu Donbasu" są nierealne.
Nedim Useinow zwraca uwagę na jeszcze jeden wymiar całej sprawy: styl działania Donalda Trumpa, który jego zdaniem potrafi być równie nieobliczalny, co skuteczny w tworzeniu zamieszania. - Trump jest impulsywny i nieprzewidywalny. Czasami sam nie zdaje sobie sprawy, że ujawnia kulisy negocjacji albo sygnalizuje stanowisko, które nie zostało jeszcze uzgodnione z jego doradcami - mówi ekspert. - To prowadzi do błędów strategicznych, ale bywa też elementem świadomej gry.
- Nie można wykluczyć, że wypuszczanie takich informacji to celowa taktyka - dodaje Useinow. - To klasyczne kaczki dziennikarskie, które mają zaplątać karty przeciwnikowi, czyli w tym przypadku Rosji Putina. W ten sposób Amerykanie testują reakcje, wprowadzają szum informacyjny i zmuszają wszystkich graczy do spekulacji - komentuje.
Czy to jest gra Białego Domu?
Jak tłumaczy rozmówca WP, taki chaos ma również wymiar praktyczny. - Kiedy o pokoju mówi się bez przerwy, rośnie presja, żeby w końcu usiąść do rozmów. To metoda tworzenia atmosfery "nieuchronności pokoju", nawet jeśli żadnych realnych ustaleń jeszcze nie ma. Waszyngton buduje w ten sposób otoczkę informacyjną, w której testuje różne warianty i bada, które z nich są do przyjęcia dla Ukrainy, Rosji i Zachodu - ocenia Useinow.
Media: Trump naciskał ws. Donbasu
Według ustaleń "Financial Times", podczas niedawnego spotkania w Białym Domu Donald Trump miał w ostrych słowach naciskać na Wołodymyra Zełenskiego, by ten zaakceptował propozycję Władimira Putina dotyczącą oddania Rosji Donbasu. Z relacji źródeł "FT" wynika, że rozmowa wielokrotnie przeradzała się w krzykliwą wymianę zdań, a Trump miał ostrzegać, iż Putin "zniszczy Ukrainę", jeśli ta nie przyjmie rosyjskich warunków.
Trump natychmiast zaprzeczył tym doniesieniom. W rozmowie z dziennikarzami na pokładzie Air Force One najpierw zapewnił, że nie rozmawiał z Zełenskim o oddaniu terytoriów. "Nigdy o tym nie mówiliśmy. Uważam, że powinni po prostu zatrzymać się na liniach frontu, tam, gdzie są, i przestać zabijać ludzi" - oświadczył. Na pytanie o przyszłość Donbasu odparł jednak, że region "powinien pozostać podzielony tak, jak jest teraz", dodając, że "78 procent tego terytorium i tak jest już zajęte przez Rosję".
Relacje o przebiegu spotkania wywołały poruszenie zarówno w Kijowie, jak i wśród amerykańskich komentatorów. Dla wielu to dowód, że Trump - który w przeszłości chwalił Władimira Putina - może ponownie próbować przedefiniować politykę USA wobec Ukrainy.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski