Rosjanie wpadli w panikę? Już zaczęli ewakuację
Rosjanie na południu Zaporożczyzny przygotowują się do obrony totalnej. Budują linie umocnień, "ewakuują" cywili i rekwirują ich samochody oraz łodzie. Od kilku dni rosyjskie media propagandowe ostrzegają, że Ukraińcy i wojska NATO przygotowują się nie tylko do uderzenia na lądzie, ale i desantu przez Dniepr.
Rosyjska propaganda konsekwentnie mówi, że "specjalna operacja wojskowa" idzie zgodnie z planem i dzielna armia stawia czoła całemu NATO, które nie tylko przysyła sprzęt i szkoli, ale także kieruje operacjami specjalnymi na Ukrainie. Dlatego trzeba wytężyć siły, aby powstrzymać wrogi świat, który chce "zająć rdzenne rosyjskie ziemie". Mowa tutaj m.in. o Zaporożczyźnie, której znaczną część Rosjanie okupują, i o Krymie, który okupują od niemal dziewięciu lat.
Dlatego władze okupacyjne postanowiły za wszelką cenę obronić stan posiadania przed spodziewaną ukraińską kontrofensywą. Tuż po odwrocie z zachodniego brzegu Dniepru rozpoczęli budowę kilku linii umocnień, które mają powstrzymać atak ukraińskich wojsk w kierunku Melitopola lub Berdiańska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Prigożyn dobrze powiedział". To powinni zrobić Rosjanie
Kreml jest świadomy, że w najbliższym czasie Melitopol i Krym zapewne staną się celem ofensywy. W rejonie Zaporoża pojawiły się duże zapasy amunicji i paliwa. Ruch pojazdów wojskowych jest znacznie większy. W dodatku Ukraińcy otrzymali od Amerykanów kolejną partię okrętów dostosowanych do walki na płytkich wodach ujścia Dniepru i wybrzeży Krymu.
Ostatni tydzień marca Ukraińcy rozpoczęli od ostrzału koszar w Melitopolu. W kolejnych dniach regularnie ostrzeliwali rosyjskie zaplecze logistyczne, a oddziały specjalne organizują wypady lądem i rzeką, co jakiś czas sprawdzając rosyjską czujność.
Rosyjska obrona
Główna linia w tym rejonie została wybudowana wzdłuż drogi łączącej Michajliwkę i Tokmak, a po wschodniej stronie miasta wzdłuż rzeki Tokmak. Miasto leży na stepie. Okolica jest bez wzniesień i dla wojsk zmechanizowanych stanowi wręcz wymarzony teren do rozwinięcia ataku. Pomiędzy ukraińskimi pozycjami a okopami nie ma w zasadzie żadnej przeszkody terenowej, nie licząc kilku jeziorek.
Dlatego kiedy Ukraińcy przebiją się przez pierwszą linię, to mogą zostać zatrzymani dopiero pod Troickiem – w połowie drogi do Melitopola. A pozycje obronne w tym rejonie są bardzo słabe i budowane przez cywili, co spowodowało, że nie są one skonstruowane zgodnie z wojskową szkołą.
Igor Girkin, były pułkownik wywiadu GRU, nazwał te umocnienia prześmiewczym mianem "Linii Fabergé". W ten sposób w grze słów nawiązał do delikatności ozdobnych jajek, które francuski złotnik Fabergé wykonał dla rosyjskich carów. Nie może więc dziwić, że Rosjanie postanowili je umocnić.
Pierwszym etapem przygotowań jest "ewakuacja", a w zasadzie wysiedlenie ukraińskich cywili z okolic linii umocnień polowych. Ukraiński burmistrz Melitopola, Iwan Fiodorow, poinformował, że "na okupowanym terytorium Zaporoża, w wioskach między Tokmakiem a Wasylówką, Rosjanie jeżdżą z głośnikami i wzywają okolicznych mieszkańców do ewakuacji". W sumie dotyczy to około 30 miejscowości. Władze okupacyjne podstawiły autobusy, które wywożą cywili "dobrowolnie". Tak przynajmniej twierdzą Rosjanie.
Wysiedlenie cywili ma pozwolić na zamienienie każdej z wsi w umocnione punkty oporu – mini-twierdze, o które Ukraińcy zostaną zmuszeni walczyć, albo pozostawić siły, aby odseparować je, kiedy grot pancernego uderzenia pójdzie dalej po przełamaniu słabszych punktów. Odizolowane oddziały, pozbawione dostaw amunicji i pożywienia, w końcu się poddadzą. A w przypadku niewielkich punktów oporu trwa to zwykle krótko.
Standardowo podręczniki taktyki mówią, że przewaga atakujących nad broniącymi powinna wynosić przynajmniej trzy do jednego, a w przypadku umocnionych pozycji, nawet cztery do jednego. Na razie nie wiadomo, jakie umocnienia Rosjanie planują wybudować we wsiach, więc trudno także ocenić, jak wielkim problemem one będą dla kontrofensywy.
Rosyjska panika?
Wydaje się, że władze okupowanych terenów wpadły w panikę. Władimir Rogow, członek okupacyjnej rady głównej administracji regionalnej, który nadzoruje budowę umocnień, miesiąc temu mówił, że "dzięki naszym działaniom wyprzedzającym, plany wroga dotyczące przeprowadzenia szerokiej ofensywy na wyzwoloną część Zaporoża w celu dotarcia do wybrzeży Morza Azowskiego zostały udaremnione". Dodał, że rosyjskie wojska są na tyle silne, że spokojnie odepchnęłyby Ukraińców pod Zaporoże. Nie powiedział, dlaczego tego nie robią, a budują kolejne linie umocnień.
"Spokój" jest tak wielki, że rozpoczęto rekwizycję wszelkich samochodów ciężarowych, półciężarowych i tych z napędem na obie osie. Rosyjskie problemy z logistyką są znane od początku wojny. Teraz, kiedy muszą budować umocnienia na skalę niespotykaną od końca II wojny światowej, zapotrzebowanie jeszcze bardziej wzrosło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Rosja się kompromituje". Gen. Pacek o działaniach wojsk Putina
Ciekawym symptomem jest rozkaz, jaki wydał Władimir Saldo, szef władz okupacyjnych obwodu chersońskiego, który nakazał zająć cywilne łodzie w regionie i przekazać je wojsku. Jednocześnie podkreślił, że właściciele zarekwirowanych łodzi, dla których były one środkami produkcji, rzekomo będą mogli otrzymać odszkodowanie "po pewnym czasie".
Jest to pochodna wzmocnienia ukraińskiej obecności na Dnieprze. Ukraińcy odtworzyli flotyllę rzeczną, która obecnie posiada ok. 20 dużych kutrów uzbrojonych w działa 30 mm, przynajmniej 24 mniejsze jednostki uzbrojone w sześciolufowe karabiny maszynowe, a niektóre w 40 mm automatyczne granatniki. Do tego dochodzą patrolowce i okręty desantowe.
Przeciw nim Rosjanie mogą wystawić zaledwie kilka przestarzałych kutrów. Jest to o tyle zadziwiające, że na rzekach azjatyckiej części Federacji posiadają liczne i silne jednostki rzeczne. Przez swoją krótkowzroczność muszą improwizować, co w starciu z nowoczesnymi kutrami zapewne skończy się dla nich tragicznie.
Ponadto władze okupacyjne wydały "dekrety" o powołaniu obywateli urodzonych w latach 1996-2005 do służby wojskowej w 2023 roku. Wiosenny "nabór" potrwa do 1 sierpnia, a jesienny – do 15 stycznia przyszłego roku. W marionetkowych republikach już powstały "komisje poborowe".
Ponadto "dekret" ma "co tydzień podsumowywać prace nad poszukiwaniem obywateli uchylających się od obowiązku wojskowego i wdrażaniem działań związanych z poborem do służby wojskowej". Młodym Ukraińcom przy tym odbierane są ukraińskie dokumenty i siłą wydawane rosyjskie.
Wszystkie działania podjęte w tym tygodniu oznaczają, że Rosjanie przygotowują się do obrony totalnej, a przygotowywana ukraińska kontrofensywa, wbrew zapewnieniom Rogowa, jest poważnym zmartwieniem okupacyjnych władz.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski