Rosjanie wiedzieli o wizycie Kaczyńskiego i Morawieckiego? "Nie jest problem zaatakować"
Premier Mateusz Morawiecki i wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński, wraz z premierem Czech Petrem Fialą i jego słoweńskim odpowiednikiem Janezem Janszą, udali się z wizytą do Kijowa. Spotkali się tam z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i premierem Denysem Szmyhalem. Sprawę komentował w programie specjalnym WP ppłk Marcin Faliński, były oficer Agencji Wywiadu. Czy wyjazd był rozsądny czy niebezpieczny? - To jest temat bardzo złożony. W tle mamy polityczne decyzje, polityczne rozwiązania. To nie jest wycieczka PR-owa do Kijowa. Myślę, że ten wyjazd był w jakiś sposób anonsowany Rosjanom. Nie mamy informacji, o czym rozmawiano. Mam nadzieję, że nie tylko o pokojowej misji NATO, którą może tak naprawdę zorganizować tylko ONZ. Czekałbym więc jeszcze na efekty tej wizyty - stwierdził. Jak się zabezpiecza takie wizyty? - To nie jest problem zaatakować taki pociąg. Rosjanie mają swoje możliwości, mają rozpoznanie, swój wywiad. Nie byłoby z tym żadnego problemu. Pewnie pociąg trochę kluczył, żeby nadjechać od południowego-zachodu - mówił Faliński. Rosjanie musieli wiedzieć o tej wizycie? - Nie wyobrażam sobie, że można zorganizować tego typu konwój, na takim poziomie, bez pełnego zabezpieczenia. Nie wiem, czy byłaby zgoda służb ochronnych państwa. W związku z tym najlepszym zabezpieczeniem byłoby jakieś porozumienie Rosjanami, którzy mieliby w tym też swój interes - tłumaczył. - To nie jest I wojna światowa, czy rewolucja październikowa, gdzie pociągi pancerne sobie spokojnie hasają po torach. W dzisiejszych czasach nie trzeba użyć specjalnych sił, żeby taki pociąg zatrzymać jednym strzałem - podkreślił Faliński. - Wystarczy rozkręcić tory, ostrzelać z podstawowego granatnika i po pociągu. W związku z tym ja sobie nie wyobrażam, że ten pociąg pojechał sobie ot tak przez stepy Ukrainy - podsumował.