Rosja testuje Polskę? "W wakacje może się komuś stać krzywda"
- Jeśli zaczną się wakacje, może się komuś stać krzywda i to poważna. Wyobraźmy sobie, że rozpędzony do 90 kilometrów na godzinę dron wlatuje w dziecko albo dorosłego - ostrzega Wojciech Radwański, operator drona, który z powodu zakłóceń sygnału GNSS stracił kontrolę nad swoim urządzeniem. Zakłócenia prawdopodobnie są elementem rosyjskiego sabotażu. Służby przerzucają się odpowiedzialnością za problem.
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, 13 czerwca operatorzy dronów w rejonie Zatoki Gdańskiej doświadczyli niepokojącego zjawiska. Fotograf Wojciech Radwański relacjonował, że kilkanaście dronów nagle ruszyło z pełną mocą w nieznanym kierunku, tak jakby ktoś przejął nad nimi kontrolę. Mężczyzna nagłośnił sprawę na Instagramie i dostał ponad tysiąc zgłoszeń o podobnych sytuacjach nad Bałtykiem.
- Jeśli zaczną się wakacje, a ten problem niestety dotyczy miejsc, które są szczególnie popularne wśród turystów, komuś może stać się krzywda. Nie działa możliwość ręcznego sterowania, nie da się kontrolować drona po takim przejęciu - ostrzegał Radwański.
Zjawisko, które opisywał, to spoofing i wszystko wskazuje, że to działanie rosyjskich służb.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Znaleźli kryjówkę Rosjan. Decyzja mogła być tylko jedna
- Bezpieczne sterowanie dronem praktycznie nie jest możliwe w trakcie spoofingu. Wówczas dron prowadzi niekontrolowany lot. Jeżeli dron opiera się tylko na technologii GNSS i nagle "uwierzy" w oszukaną pozycję, to w rezultacie wymyka się spod kontroli operatora, prowadzi to do rozbicia i może spowodować szkody - tłumaczył w rozmowie z WP Zygmunt Rafał Trzaskowski, prezes firmy Hertz New Technologies, który od 30 lat zajmuje się systemami dla wojsk i NATO.
Pytania o bezpieczeństwo Polaków
Wirtualna Polska zwróciła się do służb z pytaniami o incydent i sposób, w jaki chcą zapewnić bezpieczeństwo Polakom nad Bałtykiem. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej odesłała nas z problemem do Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
UKE potwierdził, że "od chwili wybuchu konfliktu zbrojnego pomiędzy Federacją Rosyjską a Ukrainą na terenie naszego kraju, jak i na obszarze Morza Bałtyckiego rejestrowane są przypadki zakłócania sygnałów nawigacyjnych GNSS. Zakłócenia rejestrowane są z różnym natężeniem i intensywnością".
I przyznał, że "źródłem tych zakłóceń są najprawdopodobniej rosyjskie systemy walki radioelektronicznej działające z okrętów znajdujących się na Bałtyku lub w Obwodzie Królewieckim", ale nie odpowiedział na nasze pozostałe pytania, w szczególności o działania, by zapobiec niebezpiecznym sytuacjom z dronami, które mogą wlecieć w ludzi.
Podobne pytania zadaliśmy też Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, Marynarce Wojennej, i ABW. Ostatnia instytucja nie odpisała, SKW twierdzi, że "jest zobligowana do odmowy odpowiedzi", a Marynarka Wojenna odsyła nas z powrotem do PAŻP.
- Zgłoszenia są przekazywane do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i pozostałych służb - twierdzi z kolei urząd prasowy wojewody pomorskiego.
Problem nie tylko dla dronów
- Oczywiście, że można wydać komunikat: "nie latamy dronami", ale myśli pan, że ktoś, kto przyjechał z drugiego krańca Polski, żeby latać dronem, będzie się tym przejmował? Nie. I to jest cały problem, że nawet jeżeli byśmy wydali komunikaty o zakazie latania tego typu statkami powietrznymi, jest pytanie, czy ktoś je wykona, zanim dojdzie do tragedii - komentuje prof. Daniel Boćkowski, specjalista ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Uniwersytetu w Białymstoku.
I dodaje, że zakłócenia mogą być szerszym problemem, nie tylko dla dronów, a ostatnie incydenty, w tym ten z 13 czerwca, mogą być początkiem kolejnych akcji.
- Szczególnie będzie to problem dla służb przy akcjach ratowniczych, czy poszukiwawczych, jak ktoś się zgubi np. na plaży. Rosja stosuje tego typu działania jako pewną formę broni i nie łudźmy się, tu chodzi o sprawdzenie zasięgu możliwości dezinformacji w przestrzeni powietrznej oraz o znalezienie sposobu na blokowanie poruszania się naszych jednostek. Rosja realizuje różnego rodzaju cele bojowe, które potem może wykorzystać w innych miejscach. Naszym przeciwnikiem jest Federacja Rosyjska, a ona z premedytacją wykorzystuje wszystkie tego typu narzędzia - podsumowuje Boćkowski.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj też: