Romanowski na Węgrzech. Byli szefowie policji oceniają działania służb
Byli szefowie polskiej policji pytani o sprawę Marcina Romanowskiego bezradnie rozkładają ręce. Nie ma możliwości, by łowcy cieni próbowali bez zgody Węgier zatrzymać Romanowskiego na ulicy. Naruszyliby prawo. Sytuacja jest patowa – mówią zgodnie gen. Andrzej Matejuk i insp. Zbigniew Maj.
Według komendanta głównego policji nadinsp. Marka Boronia, poseł Prawa i Sprawiedliwości Marcin Romanowski był na Węgrzech już przed decyzją sądu o tymczasowym areszcie, która zapadła 9 grudnia.
- Wystąpiliśmy do prokuratury o wystawienie Europejskiego Nakazu Aresztowania z uwagi na to, że wiedzieliśmy podczas naszej pracy operacyjnej, że poseł jeździł poza granice kraju. Wiedzieliśmy w trakcie naszych działań, że jest na Węgrzech od poniedziałku, ale robiliśmy to po decyzjach sądu. W trakcie tych ustaleń dowiedzieliśmy się, że wyjechał na Węgry przed posiedzeniem sądu – powiedział Boroń w TVN24.
Jak podkreślił komendant, w momencie, kiedy sąd podjął decyzję o aresztowaniu Romanowskiego, policja mogła podjąć czynności. – Nie wolno inwigilować osób przed decyzjami organów do tego uprawnionych i my działamy w ramach prawa – mówił szef KGP.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W podobnym tonie wypowiada się były komendant główny policji gen. Andrzej Matejuk.
– Żeby policja mogła działać, muszą być dopełnione formalności. Europejski Nakaz Aresztowania musi być potwierdzony przez węgierski sąd. Niestety, ale polska policja – fizycznie – nic nie może zrobić. Bez zaangażowania strony węgierskiej jest to niemożliwe – mówi gen. Andrzej Matejuk.
Jak dodaje, to sytuacja która w przeszłości nam się nie przydarzyła. – Tym trudniej. Nie było w historii sytuacji, żeby poseł zbiegł do innego kraju i uzyskał azyl, a tym samym prawną ochronę innego kraju. Jeszcze do tego były wiceminister resortu odpowiedzialnego za pilnowanie prawa w Polsce. To wygląda słabo – ocenia były szef polskiej policji.
Sytuacja patowa? – pytamy. – Tak to wygląda, ale też Romanowski wiecznie nie będzie siedział na Węgrzech. Gorzej, że jego sytuacja otwiera furtkę pozostałym podejrzanym za przestępstwa, które miały miejsca za poprzednich rządów PiS. Nie ma to nic wspólnego z wymiarem sprawiedliwości ani praworządnością. To zabawa w politykę w najgorszym wydaniu – mówi gen. Andrzej Matejuk.
"Nie ma takiej możliwości"
W podobnym tonie wypowiada się insp. Zbigniew Maj, który stał na czele polskiej policji w 2016 r. na początku rządów PiS.
– Nasze służby nie mogą ominąć procedur. Policja jest od tego, żeby ich przestrzegać i egzekwować prawo. Jeśli byłaby pełna dokumentacja pozwalająca na zatrzymanie Romanowskiego za granicą, wtedy można byłoby przystąpić do czynności. Czy jest możliwość zatrzymania posła? Wszyscy myślą, że jadą łowcy cieni czy inna specjalna jednostka i lada chwilę będzie zatrzymany. No nie. Nie ma takiej możliwości. Policja przekazuje dokumenty do Interpolu, zatrzymują Węgrzy i przekazują nam. Tak to wygląda na całym świecie – mówi Zbigniew Maj.
Jak podkreśla, uzyskanie azylu oznacza, że Romanowskiemu nic nie grozi. – On jest tam chroniony ze względów politycznych. Budapeszt nie wykona polecenia Unii Europejskiej ani tym bardziej Polski. Tu nie będzie happy endu. Węgry to nie Izrael. W przeszłości izraelski wywiad Mossad – wiedząc, że nie ma umowy, a na jego terenie przebywał zbrodniarz wojenny – przymykał oko na "nagłe zniknięcie podejrzanego" – komentuje Zbigniew Maj.
Jak podkreśla, na terenie obcego państwa policyjna polska legitymacja nie działa. – Oni zastosowali bypass dla Romanowskiego. Mimo umowy z Interpolem zdecydowali o przyznaniu mu azylu. Dla Orbana więc w pierwszej kolejności ważna jest własna decyzja, w drugiej – unijne umowy – mówi Maj.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Andrzej Matejuk dodaje, że polskie służby mogą jedynie monitorować miejsce pobytu Romanowskiego.
– Być może będzie chciał się przemieścić gdzie indziej, wówczas będzie łatwiej go zatrzymać. Węgry są specyficzne i robią swoją politykę. Widać, że prawo europejskie ich nie interesuje. Służbom będzie ciężko boksować się z polityczną decyzją podjętą przez premiera Węgier. Ale nie ma takiej możliwości, by łowcy cieni próbowali – bez zgody Węgier – zatrzymać Romanowskiego na ulicy. Naruszyliby prawo. Byłoby to potraktowane jako porwanie i postrzegane jak standardy białoruskie i rosyjskie. To niełatwa sytuacja dla służb. Wręcz patowa – podkreśla gen. Andrzej Matejuk.
Prokuratura Krajowa zarzuca Marcinowi Romanowskiemu, który był wiceszefem resortu sprawiedliwości nadzorującym Fundusz Sprawiedliwości, popełnienie 11 przestępstw. Chodzi m.in. o udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z tego funduszu. Polityk miał też zlecać poprawę błędnych ofert przed ich zgłoszeniem oraz dopuszczał do udzielenia dotacji podmiotom, które nie spełniały wymogów. Zarzuty dotyczą również przywłaszczenia łącznie ponad 107 mln zł oraz usiłowania przywłaszczenia ponad 58 mln złotych.
9 grudnia Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa zadecydował o trzymiesięcznym areszcie dla posła PiS Marcina Romanowskiego. 12 grudnia prokurator wystawił za politykiem list gończy. 19 grudnia Sąd Okręgowy w Warszawie poinformował o wydaniu Europejskiego Nakazu Aresztowania Marcina Romanowskiego. Tego samego dnia węgierski rząd udzielił Romanowskiemu azylu politycznego.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski