Rolnicze lobby planuje rzeź dzików, jakiej nie było. Drony, termowizja, grad kul
- Użyjemy dronów i termowizji, nie będzie już żadnych wykrętów, że myśliwy nie daje rady znaleźć dzika. Mają być odstrzelone, bo wirus ASF, który roznoszą, zagraża hodowlom świń - zapowiada Sławomir Izdebski, twórca nowych przepisów o łowiectwie. Zapowiada masowe polowania z użyciem statków powietrznych.
Dron nadleci nad pole kukurydzy, bagna czy gęste lasy, w których ukrywają się dziki. Termowizja wskaże, gdzie dokładnie ukrywają się zwierzęta. Obraz z kamery trafi na telefon myśliwego. Wtedy posypią się strzały... i to ze 100-procentową skutecznością - takiej metody polowań domaga się działacz rolniczych związków Sławomir Izdebski. I jest już pewny sukcesu. 3 lutego, w sobotę, na Kongresie Rolnictwa w Warszawie politycy i rolnicy mają zobaczyć jego prezentację zabójczo skutecznych możliwości dronów myśliwskich.
- Myśliwi nie chcą strzelać, bo nie widzą w tym interesu. Martwią się, że jak wystrzelają dziki, to nie będą mieli co robić w kolejnym roku. Nowa ustawa jest pro-polska i pro-rolnicza. Zmusi myśliwych do działania. Jeśli będą się opierać, spotkają ich surowe konsekwencje finansowe - zapowiada w rozmowie z WP Sławomir Izdebski. Główny twórca projektowanych przepisów łowieckich, które w Sejmie mają być głosowane w przyszłym tygodniu.
Na pytanie, czy masowy odstrzał nie naruszy wrażliwości Polaków, Izdebski odpowiada, że bardziej niż zwierzętami, należy przejmować się losem ludzi: - Jak przez ASF rolnikowi zabija się wszystkie świnie to jest dobrze? A może ten chłop z rozpaczy powiesi się w stodole - dodaje w emocjach.
Polowanie z użyciem termowizji.
Wojna interesów
Nowe prawo łowieckie miało pogodzić wiele sprzecznych interesów: myśliwych, ekologów, właścicieli ziemi, a także rolników, których gospodarstwa cierpią, przez straty powodowane przez dziką zwierzynę. Wiele wskazuje na to, że właśnie rolnicy zdołali najwięcej ugrać na wprowadzanych zmianach.
Izdebski, który wszedł do sejmowego zespołu ekspertów miał najlepsze kontakty z PiS. Jak sam twierdzi, przekonał prezesa Jarosława Kaczyńskiego, premiera Mateusza Morawieckiego i ministra środowiska Henryka Kowalczyka, że w całym tym zamieszaniu najważniejszy jest interes rolników. Ci tracą olbrzymie pieniądze na rozszerzającej się epidemii wirusa Afrykańskiego Pomoru Świń. Za rozprzestrzenianie się wirusa, odpowiedzialnością obarczono dzikie zwierzęta.
Wyrok na dziki i jelenie
Już w ubiegłym roku ministrowie Jan Szyszko i Krzysztof Jurgiel wydali wyrok na dziki i jelenie. Według rozporządzenia na wschód od Wisły na jeden kilometr kwadratowy ma przypadać 0,1 dzika, na zachód 0,5 dzika. Jelenie oskarżono o deptanie upraw. Zmieniono regulaminy polowań i okresy ochronne dla tych zwierząt. Protesty społeczne uchroniły od odstrzałów łosie.
Myśliwi odstrzelili w ubiegłym roku ponad 250 tys. dzików, ale opierali się wykonaniu reszty zadania. Na myśliwskich internetowych forach pisano, że dalsza akcja jest bez sensu. Za chwilę lasy i pola zostaną spustoszone, a dziki niemal wytępione. To rolnicy powinni lepiej chronić hodowle. Według raportu NIK większość małych gospodarstw nie wprowadziła antywirusowej asekuracji, bo jej koszt przekracza 30 tys. zł.
Polski Związek Łowiecki ujawnił zdjęcia, na których widać zdechłe na ASF świnie, zamiast do utylizacji trafiły do lasu. Tymczasem epidemia nadal się rozszerza. W lasach wokół Konstancina-Jeziornej znaleziono 80 padłych dzików.
Jak twierdzą myśliwi ustawę przygotowało kilku lobbystów. Wyliczają ich: rolnik Sławomir Izdebski, Jerzy Golbiak, właściciel skupu zwierzyny i organizator polowań,w których uczestniczył były prezydent Bronisław Komorowski, Witold Choiński z organizacji Polskie Mięso.
Tak się robi ustawę
Wspomniana czwórka miała idealnie rozegrać sprawę przepisów łowieckich przypisując każdemu z zaangażowanych środowisk rolę:
Ekolodzy, obrońcy zwierząt z Kingą Rusin na czele: Wykorzystano ich do wywołania zamieszania. Dzięki głośnym protestom w sprawie krwiożerczych myśliwych, politycy mieli pretekst, aby zająć się sprawą. Poprawki ekologów do przepisów łowieckich zostały odrzucone. Kto by się nimi przejmował.
Myśliwi: dali się skłócić, gdy w projektowanej ustawie wpisano "przepisy dekomunizacyjne" (tutaj opisywaliśmy szczegóły). Część nie przyjechała na manifestację do Warszawy. Nie chcieli bronić, skompromitowanych współpracą ze służbami PRL, szefów swojego związku. Koło łowieckie, które nie wykona założonego planu odstrzału utraci dzierżawę terenów łowieckich. W efekcie będą musieli strzelać, ile się tylko da.
Politycy PiS: Będą mieć wpływ na Polski Związek Łowiecki, do tej pory bogatą i niezależną organizację, skupiającą 130 tys. osób. Minister środowiska będzie nominował Łowczego Krajowego. Ten ma najwięcej do powiedzenia w sprawie planu polowań, liczby pozyskanej zwierzyny. Koła łowieckie mają więcej pieniędzy odprowadzać do budżetu państwa.
Rolnicy: Będą dostawać wyższe odszkodowania za straty spowodowane przez dziką zwierzynę. Nareszcie na ich polu nie pojawi się ani jeden dzik, sarna czy jeleń. A jak się pojawi, to do akcji wejdzie dron i myśliwy.