To tutaj chowają wagnerowców. Rosjanin wszystko fotografował
Dokumentował groby rosyjskich najemników z grupy Wagnera, zabitych na wojnie w Ukrainie. Rosyjski aktywista Witalij Wotanowski publikował zdjęcia z cmentarzy, podawał też nazwiska żołnierzy. Kilka dni temu musiał uciekać z Rosji po tym, jak zaczął dostawać coraz więcej gróźb.
Witalij Wotanowski dokumentował dowody śmierci rosyjskich żołnierzy w Ukrainie. Zaczął od monitorowania cmentarzy w swoim rodzinnym regionie w okolicach Krasnodaru. Zdjęcia publikował na koncie "Tituszki w Kranodarze" w serwisie społecznościowym Telegram.
Ale po raz pierwszy reżim Władimira Putina zainteresował się Witalijem Wotanowskim 24 lutego ubiegłego roku. W dniu, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, Wotanowski wyszedł w proteście na ulicę. Miał na sobie koszulkę i kurtkę z napisami: "Nie dla Putina!" i "Nie dla wojny!" - relacjonuje BBC.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po opuszczeniu więzienia mężczyzna na swoim koncie na Telegramie zaczął publikować zdjęcia zrobione na cmentarzu we wsi Bakinskaya koło Krasnodaru. Niewielki początkowo cmentarz szybko zamienił się w dużą nekropolię. To właśnie tutaj zaczęto masowo chować żołnierze z rosyjskiej grupy najemników Wagnera, których dziesiątki giną na wojnie w Ukrainie. Grzebani tu wagnerowcy albo nie mają krewnych, albo ich ciała nie zostały odebrane.
W czwartek na cmentarzu w Bakinskayi pojawił się szef grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn. Powiedział, że planuje przekształcić go w pomnik "dla przyszłych pokoleń".
Pokazać przerażające statystyki
Witalij Wotanowski dokumentował groby zmarłych rosyjskich żołnierzy nie tylko w Bakinskayi. Jeździł po całym Kraju Krasnodarskim i robił zdjęcia grobów na miejscowych cmentarzach. Publikował też nazwiska zmarłych żołnierzy. Jak podaje BBC, jego baza danych zawierała już ponad 1300 nazwisk zabitych na wojnie rosyjskich żołnierzy.
- Dla naszego państwa są to przerażające statystyki - mówi Witalij Wotanowski w rozmowie z BBC. Dodaje, że "naród rosyjski po prostu nie zna prawdziwych liczb". - Gdyby ludzie poznali prawdziwe liczby strat na polach bitew, zwariowaliby - ocenia.
Nowe zdjęcia, przynajmniej na razie, nie powstaną. Kilka dni temu Witalij Wotanowski ogłosił, że musi uciekać z Rosji. W wywiadzie z rosyjskim niezależnym serwisem Protokol powiedział, że przeciwko niemu "sfabrykowano jednocześnie dwie sprawy karne".
Równocześnie od kilku miesięcy Witalij Wotanowski odbierał liczne groźby śmierci. - W styczniu ktoś zadzwonił i zaproponował mi "miejsce na cmentarzu" - przekazał w rozmowie z BBC.
Wotanowski uciekł do Armenii. Zapowiedział, że chce ubiegać się o azyl polityczny w Niemczech.
Aktywista w rozmowie z dziennikarzem serwisu Protokol stwierdził też, że "klęska militarna Rosji jest nieunikniona, a wraz z nią nastąpi zmiana ustroju państwa". Jak dodał, wtedy planuje wrócić do kraju.
Według danych Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy na wojnie zginęło już 178 tysięcy żołnierzy rosyjskich. Ale według dokumentów, które wyciekły do sieci (a które mają pochodzić m.in. z administracji USA), Rosjanie ponieśli aż od 189 do 223 tysięcy ofiar śmiertelnych.
Jak podaje BBC, ostatni raz Rosjanie oficjalnie podali liczbę ofiar śmiertelnych we własnych szeregach we wrześniu 2022 r. Minister obrony Siergiej Szojgu powiedział wtedy, że w Ukrainie zginęło 5937 żołnierzy rosyjskich.
Czytaj też:
Źródło: BBC, Protokol, Telegram