Talibowie i Al-Kaida
Najmłodsi są rekrutowani, bo po pierwsze łatwiej im dotrzeć do wrażliwych miejsc-celów zamachów, a po drugie - nietrudno nimi manipulować. Według przekazów mediów niektórym małym zamachowcom wmawia się na przykład, że są specjalnie chronieni i przeżyją atak. Innym obiecuje się raj i ucieczkę od ziemskiej biedy. Do rekrutacji ma często dochodzić w madrasach - religijnych szkołach.
Serwis International Business Times opisywał przypadek z 2012 r., gdy zatrzymano konwój przewożący w sumie 41 chłopców (najmłodszy miał sześć lat), który jechał do bazy dla zamachowców-samobójców w prowincji Kunar. Rodzice myśleli, że ich synowie jadą kształcić się na pakistańskie pogranicze.
Jednak nie tylko pod Hindukuszem terroryści wykorzystują w ten sposób najmłodszych. Al-Kaida i inne ugrupowania islamskie podobnie działały przez lata również w Iraku, wysyłając na śmierć dzieci. W 2008 r. jednego z takich ataków na szejka Imada Jassema, lidera Synów Iraku, który został ciężko ranny, dokonał 10-letni chłopiec.
Na zdjęciu: chłopiec przygląda się miejscu, gdzie zaatakował zamachowiec samobójca, Kirkuk, 2005 r.