Robert Biedroń o wizycie Andrzeja Dudy w USA: na jego miejscu wziąłbym ze sobą krzesło
- Chciałbym przede wszystkim wiedzieć, ile będzie nas to kosztowało, bo wiemy, że Andrzej Duda zawsze wraca ze słonym rachunkiem, który trzeba płacić za jego wizyty - stwierdził w programie "Tłit" Robert Biedroń, kandydat Lewicy na prezydenta, pytany, jakie ma oczekiwania w związku z wizytą prezydenta Dudy w USA. - Kiedy on się dobrze bawi w Stanach Zjednoczonych i robi sobie "sweet focie" z Donaldem Trumpem, na południu Polski ludzie zmagają się z żywiołem. Tam powinien być dzisiaj prezydent - dodał. Dopytywany, czy gdyby został prezydentem, to nie zrobiłby sobie zdjęcia z Trumpem odparł, że po pierwsze "zabrałby ze sobą krzesło". W ten sposób nawiązał do słynnej fotografii, przedstawiającej Andrzeja Dudę stojącego przy biurku Donalda Trumpa podczas podpisywania wspólnej deklaracji Polska-USA. - To uwłaczające dla głowy państwa, ale w symboliczny sposób pokazuje, jaką dzisiaj Andrzej Duda prowadzi politykę zagraniczną - ocenił. - Dzisiaj mówi się o tym, że Duda będzie rozmawiał o elektrowni atomowej, którą Stany Zjednoczone miałyby w Polsce pomóc budować. Ja chciałbym zadać publicznie pytanie, a kto będzie budował tę elektrownię? Sasin, który nie jest w stanie przeprowadzić wyborów? Kto będzie kontrolował tę elektrownię atomową? Macierewicz z Misiewiczem? Kaczyński będzie odpowiadał za te wszystkie przyciski? To czyste szaleństwo - stwierdził kandydat Lewicy na prezydenta.
Chciałem pana zapytać o wizytę pan… Rozwiń
Transkrypcja: