Tablica ze zdjęciami Rosjan, którzy poszli na wojnę © Telegram | WP

Renifery padły, mężczyźni zginęli, wsie upadają. Tego Kreml nie może pokazać

Tomasz Molga

Pierwszy zginął Władimir, po nim Aleksy, a ostatni Michaił - w ciągu miesiąca matka straciła trzech synów. Rosyjska prowincja właśnie dogorywa przez wojnę, którą Władimir Putin rozpętał, atakując Ukrainę. Zaczyna brakować mężczyzn, ale pierwsze miejscowości dostają już tytuły "Wsi Chwały Wojskowej".

Z Sedanki na Kamczatce pierwszy na wojnę wyruszył 29-letni rybak Giennadij Tulikow. Kilka lat wcześniej został aresztowany za kłusownictwo, ukarany grzywną, zarekwirowano mu sieci i łódź. We wsi mówią, że zaciągnął się z braku innego zajęcia. Wiadomo tylko, że szybko został ciężko ranny, a potem słuch o nim zaginął.

Co jak co, ale w Sedance liczyć potrafią. Wyliczyli, że Tulikow za samo podpisanie kontraktu mógł zgarnąć 300 tys. rubli (ok. 14 tys. złotych). Tyle to nawet w rok trudno tam zarobić.

Nic dziwnego, że nie minęło kilka miesięcy, a pojawiło się ośmiu kolejnych rekrutów z osady. Zgłosił się Aleksander Czewin, radny wiejski i brygadzista w jedynej w okolicy elektrociepłowni. Bogacz na miejscowe standardy. Poszedł, zostawiając czworo dzieci i żonę. Radny zginął już w pierwszej akcji w pobliżu wsi Nikolskoje w obwodzie donieckim. Jego ciała dotąd nie odnaleziono, ale uznano go za zmarłego i rodzina otrzymała już pełne odszkodowanie, czyli nawet około milion rubli. Za te pieniądze na Kamczatce można kupić drewniany dom ze sporą działką.

Gorący towar w Rosji. Kalendarz z Putinem na wagę złota

Rosyjska wieś jedzie na wojnę

W następnej grupie ochotników z rosyjskiej wsi był Michaił Czeczijew – ojciec trójki dzieci, robotnik budowlany i konserwator w wiejskim przedszkolu. Ten przekonywał, że zaciąga się z "pobudek patriotycznych". Przed wyjazdem powiedział żonie: "Gdy mój syn dorośnie i zapyta: gdzie byłeś, tato, podczas wojny? Co mu odpowiem? Że ukrywałem się w tundrze?".

Mówiono, że Michaił miał "smykałkę do wojaczki", potrafił strzelać z ręcznego granatnika "celnie jak z procy". Gdy dotarł na front, przekazał żonie: "To mój żywioł. Znalazłem to, czego szukałem". Pisał, że jego oddział dostał zadanie zdobycia dwóch wsi w obwodzie donieckim i był pewien, że po tej operacji "to już będzie granica Rosji, a wojna wkrótce się skończy". W listopadzie 2024 roku podczas słynnej i krwawej bitwy o Toreck Czeczijew dostał w głowę.

- Najpierw poszedł jeden z przyjaciół mojego męża, potem następny. I tak, jeden po drugim, zaczęli sobie pomagać. Byli zagorzałymi patriotami, więc jeśli chodzi o pieniądze, to bzdura - zapewniały dziennikarzy serwisu "Okno" żony poległych. - Mamy dwunastu zabitych i pięciu zaginionych. I nikt tutaj nie stał się bogatszy.

Biuro gubernatora Kamczatki, na fot. fotografie uczestników
Biuro gubernatora Kamczatki, na fot. zdjęcia uczestników wojny w Ukrainie. W Rosji wojna określana jest jako SWO - specjalna wojenna operacja © Telegram

"Okno" to niezależny projekt tworzony przez rosyjskich reporterów, publikujących materiały w internecie. Ich celem jest nagłaśnianie własnych ustaleń i pokazywanie kulis rosyjskiej wojny – tych, które na co dzień pozostają przykryte propagandą Kremla.

Dzięki takim relacjom analitycy zajmujący się rosyjską państwowością dostrzegają, jak system Władimira Putina zaczyna "trzeszczeć w szwach". Gdy rosyjska armia, bez oglądania się na straty, szturmuje Donbas, na prowincji coraz wyraźniej widać pierwsze symptomy kryzysu – zaczyna brakować mężczyzn.

Zdaniem dr. Michała Marka z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, autora monografii "Wojna informacyjna Federacji Rosyjskiej przeciwko Ukrainie, Polsce i NATO", skutki polityki Kremla już dotykają obszarów wiejskich i peryferyjnych w Rosji.

– To nie jest tak, że wyłącznie Ukraina cierpi na braki kadrowe na froncie. Rosja również zaczyna odczuwać poważne problemy natury demograficznej, związane ze śmiercią tysięcy mężczyzn w wieku produkcyjnym. Szczególnie widać to na głębokiej prowincji, w oddalonych od cywilizacji wsiach i osadach. O ile w dużych miastach problem jest jeszcze maskowany, o tyle w małych miejscowościach brak mężczyzn rzuca się w oczy. Cmentarze się zapełniają, a młodzi nie widzą żadnych perspektyw – mówi WP dr Marek.

W czerwcu brytyjski wywiad oszacował całkowitą liczbę ofiar po stronie rosyjskiej na około 1 milion, w tym do 250 tysięcy zabitych. Z kolei dane potwierdzone przez serwis Mediazona na podstawie opublikowanych w Rosji nekrologów - mówią o 152 tys. poległych. Analizy pokazują, że na front trafiają głównie mieszkańcy małych miejscowości, a nie mieszkańcy Moskwy czy Sankt Petersburga.

"Szeregowiec Ryan" po rosyjsku. Trzech braci ginie w miesiąc

Serwis "Okno" opisuje jeszcze jedną dramatyczną historię, niczym z oscarowego hitu "Szeregowiec Ryan" Stevena Spielberga. We wsi Bolszoje Prudy (około 300 mieszkańców) w Kraju Krasnojarskim na wojnie w Ukrainie zginęło trzech braci. Łącznie siedmiu mężczyzn z wioski poszło na wojnę, a według danych z początku listopada 2025 roku żył już tylko jeden.

Trójka braci Leszok: Władimir, Aleksy i Michaił miała trzymać się na froncie razem, a zginęli w odstępie miesiąca, na przełomie czerwca i lipca 2024 roku. Rodzina najpierw dowiedziała się o śmierci najmłodszego – Władimira, potem średniego – Aleksego, a na końcu najstarszego – Michaiła.

Trzej bracia zginęli w ciągu miesiąca w Ukrainie.
Trzej bracia zginęli w ciągu miesiąca w Ukrainie © Okno Group | Telegram

– Matka rozpaczała, ledwo udało nam się ją podnieść z podłogi, ona tam pełzała – wspominała Nina, siostra poległych. W rodzinie została tylko matka i cztery córki.

Michaił został trafiony pociskiem moździerzowym, a jego ciało znaleziono później w pasie lasu, który zapalił się od wybuchów. Pochowano go we wrześniu 2024 roku. Odnalezienie szczątków Władimira zajęło prawie rok; dlatego pogrzeb odbył się dopiero w maju 2025 roku. Na pierwszym pogrzebie było mnóstwo ludzi, na ostatnim, gdy chowano Władimira, przyszło już tylko kilka osób z rodziny.

Kiedy do wsi przyjechała telewizja, Nina wcale nie rozpaczała przed kamerą. Poskarżyła się tylko reporterom, że wiejski cmentarz nie ma ogrodzenia, przez co krowy włóczą się po grobach jej braci i innych poległych. W odpowiedzi na program lokalne władze zatrudniły robotników, którzy postawili 50-metrowe ogrodzenie wokół cmentarza.

Pojechali na wojnę. To najbardziej smutne miejsce w Rosji

Lato 2024 roku. Gubernator Kraju Kamczackiego Władimir Sołodow informuje o pierwszych zabitych w Ukrainie. "Ku pokrzepieniu serc" ogłasza zamiar nadania wiosce Sedanka tytułu "Wsi Chwały Wojskowej". Powód – z punktu widzenia władz – wydawał się chwalebny i jednoznaczny. Ta rybacka osada liczy zaledwie 258 mieszkańców, z czego 67 to dorośli mężczyźni. Aż 39 z nich podpisało kontrakty z armią.

Administracja rejonu tygilskiego opublikowała nekrologi dwunastu osób, a pięciu uznano za zaginionych – co z dużym prawdopodobieństwem również oznacza śmierć. Ich ciał nie odnaleziono lub nie zdołano ich zidentyfikować na polu walki.

Gubernator Sołodow poinformował, że w przeliczeniu na liczbę mieszkańców Sedanka ma najwyższy w Rosji odsetek uczestników wojny w Ukrainie. Dodał, że takim małym miejscowościom należy się szczególne wyróżnienie. Politycy w Moskwie podchwycili ten pomysł, a deputowani rozpoczęli prace nad przepisami, które umożliwiłyby przyznawanie podobnych tytułów także innym niewielkim wsiom i osadom.

Pomysł gubernatora o "Wsi Chwały Wojskowej" okazał się jednak politycznym strzałem w kolano. Gdy informację nagłośniła rosyjska agencja RIA Novosti, w ślad za jej depeszą do miejscowości ruszyli pierwsi dziennikarze. Wtedy wyszło na jaw, że społeczności "bohaterskiej wsi" nie da się pokazać w propagandowym kadrze.

"Naprawdę liczyliśmy, że doświadczymy lokalnego kolorytu, ale trafiliśmy do najbardziej przygnębiającego miejsca, jakie kiedykolwiek widzieliśmy. Ponad połowa mężczyzn wyjechała na specjalną operację wojskową. Ludzie nie prowadzą tu już tradycyjnego trybu życia, nie próbują nawet zachować swojej kultury. Po prostu próbują przetrwać. Renifery dawno wyginęły, a większość sprawnych rybaków trafiła do specjalnej strefy operacji wojskowej" – relacjonowała przed kamerą znana lokalna rosyjska dziennikarka Aleksandra Nowikowa. Jej materiał, zatytułowany "Sedanka. Powrót do średniowiecza", stał się viralem i obiegł rosyjskojęzyczne kanały w serwisie Telegram.

Ci, którzy pozostali we wsi, mierzą się z problemami wynikającymi z braku mężczyzn. Nie ma kto naprawić pękniętej rury, wymienić zbutwiałego drewnianego sufitu czy przeciekającego dachu. Wioska pogrąża się w błocie i nieczystościach, a kilkanaście budynków niszczeje pod wpływem wilgoci i pleśni. Niewywiezione śmieci przyciągają dzikie zwierzęta – przed domy zaczęły podchodzić niedźwiedzie.

Tak żegnano mężczyzn z Sedanki
Tak żegnano mężczyzn z Sedanki © Telegram | Sedanka Segodnia

Po Nowikowej na dramatyczną sytuację zwrócił uwagę także lokalny serwis baikal24.ru, opisując brak mężczyzn we wsi. "Sytuacja doszła do punktu, w którym nie było już nikogo, kto mógłby rąbać drewno na opał" – relacjonowali dziennikarze.

Po tej publikacji gubernator Władimir Sołodow nie miał wyjścia. Na swoim kanale w Telegramie poinformował o "zarządzeniu działań naprawczych i "opracowanie specjalnego programu wsparcia dla rodzin żołnierzy z Sedanki". Program, jak czytamy w jego wpisach, ma obejmować pomoc w uprawie ziemi, zbiórce drewna na opał, drobnych naprawach i innych pracach domowych. Sołodow dał przykład - wkrótce po wpisie poleciał śmigłowcem do Sedanki i osobiście porąbał drewno dla jednej z matek poległego żołnierza. Innym rodzinom rozdzielił opał.

25 listopada miejscowość już oficjalnie i jako pierwsza w Rosji uzyskała tytuł "Wsi Chwały Wojskowej".

Po co pojechali na wojnę?

Dla zwykłego mieszkańca wydostanie się z Sedanki jest niemal tak abstrakcyjne, jak wyprawa Kolumba do Ameryki. Sama podróż do stolicy regionu, Pietropawłowska Kamczackiego, zajmuje około 18 godzin, wliczając w to lokalny lot z sąsiedniego Tygilu. Cena biletu – 14 tysięcy rubli (równowartość ok. 700 zł) w jedną stronę – to kwota zaporowa dla społeczności żyjącej w większości w ubóstwie.

Jedyną lądową drogą łączącą wieś ze światem jest "droga zimowa", przejezdna wyłącznie przez kilka miesięcy w roku, gdy ziemia zamarza. W tych warunkach najlepiej sprawdzają się psi zaprzęg lub skutery śnieżne z zapasem paliwa.

Dlatego po rekrutów z Sedanki armia przysyłała śmigłowiec. Na burcie maszyny widniał naklejony wizerunek wilka. Mieszkańcy przyszli z transparentami: "Jesteśmy z was dumni. Kochamy was! Wróćcie jak najszybciej do domu".

Wieś leży ponad siedem tysięcy kilometrów od Ukrainy. Paradoksalnie bliżej stamtąd do Anchorage na Alasce, bo zaledwie około trzech tysięcy kilometrów w linii prostej. To właśnie tam, latem 2025 roku, odbywała się próba rozmów pomiędzy Donaldem Trumpem a Władimirem Putinem o zakończeniu wojny.

Im bardziej dziennikarze próbowali dowiedzieć się, dlaczego mieszkańcy tak odległych osad chcą iść na front wojny Putina, tym częściej natrafiali na milczenie i pustkę w odpowiedziach.

- Na rosyjskiej prowincji, mimo narastających problemów, nie dojdzie do buntu - uważa dr Wojciech Siegień, twórca podcastów o Rosji i analityk rosyjskich przekazów propagandowych. - Rewolucja mas jest niemożliwa, ponieważ każdy społeczny zryw, o którym my myślimy, związany jest z możliwością poprawy warunków życia. To mechanizm, który napędza chęć i potrzebę zmiany. Tymczasem prowincja rosyjska znajduje się w stabilnym, wieloletnim upadku. Nie ma nawet zalążka, który pozwoliłby myśleć o jakiejkolwiek realnej zmianie - tłumaczy w rozmowie z WP.

Zdaniem dr. Wojciecha Siegienia, ludzie w małych miejscowościach żyją najprościej: trochę alkoholu, jakieś drobne przyjemności i tak mija ich życie. Jednak takie wsie jak Sedanka są w praktyce skazane na wymarcie. - Polityka Kremla zakłada, że ci ludzie są zbędni, bo utrzymanie ich wymagałoby troski, infrastruktury i wsparcia, których państwo nie chce zapewniać – tłumaczy ekspert w rozmowie z WP. - O tym mówi się dziś w Rosji w nieoficjalnych źródłach i niezależnych portalach, nie w mediach państwowych. Sytuację, którą obserwujemy, można wręcz określić jako ludobójstwo małych narodów zamieszkujących daleką północ i Syberię, które są po prostu wyniszczane - dodaje.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Wybrane dla Ciebie
Kokaina rozlewa się po Europie. Tak źle nie było nigdy wcześniej
Kokaina rozlewa się po Europie. Tak źle nie było nigdy wcześniej
Mogła zostać ministrą zdrowia. Odmówiła
Mogła zostać ministrą zdrowia. Odmówiła
Ważą się losy Hołowni. "Szanse są raczej małe"
Ważą się losy Hołowni. "Szanse są raczej małe"
Wyniki Lotto 07.12.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 07.12.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Kryzys w Pentagonie. Ciemne chmury nad Hegsethem
Kryzys w Pentagonie. Ciemne chmury nad Hegsethem
Kaczyński zarzuca Rokicie. "Niezmiernie rzadko reaguję"
Kaczyński zarzuca Rokicie. "Niezmiernie rzadko reaguję"
Zbrodnie bojowników Rosji w Afryce. Następcy grupy Wagnera zabijają i gwałcą
Zbrodnie bojowników Rosji w Afryce. Następcy grupy Wagnera zabijają i gwałcą
Człowiek Nawrockiego uderza w Tuska. Pokazał, co uchwyciły kamery
Człowiek Nawrockiego uderza w Tuska. Pokazał, co uchwyciły kamery
ICE zbiera żniwa. 75 tys. osób zatrzymanych nie miało wyroków
ICE zbiera żniwa. 75 tys. osób zatrzymanych nie miało wyroków
Wpis Tuska bije rekordy popularności. Szeroko komentowany na świecie
Wpis Tuska bije rekordy popularności. Szeroko komentowany na świecie
Port Tiemriuk ciągle płonie. Rosjanie bezradni
Port Tiemriuk ciągle płonie. Rosjanie bezradni
Groźny wypadek na Rysach. Kobieta runęła 400 metrów w dół
Groźny wypadek na Rysach. Kobieta runęła 400 metrów w dół
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja serwisu Wiadomości