"Kościół nie potępia przeszczepów"
"Nie wierzy w Boga. Może dlatego nikomu nie zwierza się ze swoich rozmów z księdzem Józefem Tischnerem. - Wie ksiądz, czasami patrzę w oczy pacjentowi i mówię, że go nie zoperuję. Wiem, że on umrze. Nie umiem powiedzieć, dlaczego potrafię to wyczytać, ale to prawda. Znam jego los i niestety to się sprawdza. Oczywiście, jako lekarz kieruję się wskazaniami i przeciwwskazaniami. Jeżeli są wskazania, zwłaszcza życiowe, to ja się podejmuję operacji, ale proszę mi wierzyć, w momencie gdy patrzę w oczy i widzę w nich śmierć, ci ludzie zawsze umierają.
- Wierzy pan w życie po śmierci? - Miałem w Zabrzu pacjenta, leżał na oddziale pooperacyjnym. Wystąpiły u niego zaburzenia rytmu. Jego serce przestawało bić i jak mówimy w naszym żargonie, odjeżdżał. Trzeba go było cztery razy defibrylować, przywracać do życia. Mówił nam, że widział tunel z jasnością, która go przyciągała. Myślę, że w czasie śmierci klinicznej w mózgu zachodzą różne wyładowania elektryczne. Mózg zapamiętuje to w postaci jakichś obrazów, ale to jest moja prywatna interpretacja. Nie wierzę, że dusza wychodzi z ciała, stoi obok, patrzy, a potem wraca. Mam ze śmiercią do czynienia na co dzień i uważam to za niemożliwe. Może dlatego, że jestem niewierzący? - Eeee tam, gdzie pan jest niewierzący. Pan jest wierzący, tylko pan nie jest kościelny. Po co pan do mnie przyjechał? - Ksiądz wie. - Kościół nie potępia przeszczepów. Oddać komuś serce to największy wyraz miłości bliźniego. Ale dla wielu osób to trudne do przyjęcia. Nawet dla niektórych księży. - Potępią mnie za to? - Będę się za pana
modlił".