"Wy jesteście od operacji, a politykę to ja będę uprawiał"
Religa chce, żeby jego lekarze mieli kontakt ze światem, mogli jeździć na staże, wymieniać doświadczenia, uczyć się. Najlepiej na Zachód. Ale o tym, kto dostanie paszport, decyduje głównie SB. Lekarze skarżą się Relidze, że muszą podpisywać lojalki, są zmuszani do pisania raportów z wyjazdów, mają dość. W klinice plotkują, że pacjentem docenta był kiedyś bliski krewny jednego z wysoko postawionych członków Komitetu Centralnego PZPR i ten towarzysz podobno powiedział, że chce spłacić dług wdzięczności i pomoże Relidze, jak będzie w potrzebie.
Wielki Piątek, Religa prosi Bochenka, żeby pojechał z nim do Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Katowicach. - Czekałem w samochodzie kilka godzin, piąta po południu, Wielki Piątek, nie ma telefonu, żeby zawiadomić żonę, jestem coraz bardziej wkurzony - wspomina Bochenek.
- Wreszcie Religa, lekko wcięty, wychodzi z budynku. Niesie dwie laski salami, jedną mi podaje. - Daj żonie za to, że cię nie było dzisiaj w domu - mówi. - Ale jeszcze ci powiem, że tu ważną rzecz załatwiłem dla nas. Ważną rzecz, nawet nie wiesz jaką... - A co pan dla nas załatwił? - Powiedziałem, żeby się te politruki od was odp...lili, bo wy jesteście od operacji, a politykę to ja będę uprawiał".