"Kićka, skalpel"
"Personel Szpitala Wolskiego w Warszawie jest zgodny: Pracować z docentem Religą to poezja. Ma świetną technikę, jest pewny siebie, spokojny. Hanna Miller, instrumentariuszka, opisuje go słowem: niesamowity.
Gdy się mył przed zabiegiem, był bardzo skupiony. Nic do niego nie docierało. Układał sobie wtedy w głowie plan operacji. Ale na sali, jak prosił o skalpel, zmieniał się, rozluźniał. Instrumentariuszki go uwielbiały. Do każdej mówił Kićka. 'Kićka, podaj mi, proszę, skalpel...'. Pewnego razu nie zauważył, że przy operacji stał instrumentariusz. Religa swoje: 'Kićka, skalpel'. Jak się zorientował, zażartował: - O, mamy kocura!
Co innego, gdy podczas zabiegu są jakieś komplikacje - wtedy rzuca k...wami. - Przy 21. razie nie wytrzymałam i na głos powiedziałam: Oczko! - wspomina Miller. - Jakie oczko? - pyta Religa. - No 21 k..ew. - To ty, k...a, liczysz? - Dwadzieścia dwa. I znów było wesoło.
Religa uwielbia słuchać jazzu. Gdy operuje, też musi być muzyka, koniecznie Louis Armstrong. Pielęgniarki pamiętają, bo gdy zapominają włączyć, docent śpiewa sam, najczęściej 'Serce w plecaku'. Fałszuje okropnie!" - dowiadujemy się z książki.