Religa: na miejscu dyrektora szpitala MSWiA podałbym się do dymisji
Zbigniew Religa na antenie radia TOK FM powiedział, że na miejscu dyrektora szpitala MSWiA podałby się do dymisji.
Dyrektor Durlik nie może mówić, że nic nie wiedział. Pół Warszawy wiedziało i o stosunku doktora G. do personelu, jak i o łapówkach - podkreślił minister zdrowia. Zaznaczył jednak, że nie było żadnych oficjalnych oświadczeń i dowodów w tej sprawie.
15.02.2007 08:49
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/aresztowanie-kardiochirurga-ze-szpitala-mswia-6038644545507969g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/aresztowanie-kardiochirurga-ze-szpitala-mswia-6038644545507969g )
Morderstwa w szpitalu MSWiA?
- Przed kilku laty ostrzegałem dyrektora szpitala MSWiA, żeby nie zatrudniał doktora G. - powiedział Religa, dodając, że miał zastrzeżenia do postępowania etycznego doktora G. - Byłem świadkiem incydentu z tym panem, który go przekreślił jako człowieka- powiedział minister zdrowia.
Religa odniósł się w ten sposób do aresztowania ordynatora oddziału kardiochirurgii tego szpitala Mirosława G., któremu postawiono zarzuty zabójstwa pacjenta oraz korupcji. Dyrektor szpitala MSWiA Marek Durlik twierdzi, że miał sygnały dotyczące trudnego charakteru lekarza, ale nigdy nie spotkał się z zarzutem korupcji lub błędu medycznego.
Nie można powiedzieć: nic o tym nie wiedziałem, tym bardziej, że pół Warszawy o tym wiedziało - powiedział minister Religa w Radiu TOK FM. Przyznał, że i do niego docierały plotki, że ordynator oddziału kardiochirurgii w szpitalu MSWiA bierze łapówki, nie miał jednak żadnych dowodów. Miałem sygnały, natomiast żadnego dowodu, żadnego pisemnego oświadczenia, żadnego człowieka, który by przyszedł do mnie i powiedział: ta osoba bierze łapówki, są na to dowody, ja jestem gotów podpisać się pod tym - mówił Religa.
Durlik w czwartkowej rozmowie z TVN24 wyraził ubolewanie, że nikt nie poinformował go tych sygnałach. Jeszcze raz podkreślam, że nie wpłynął do nas żaden anonim, ani do mnie, ani do żadnego z moich zastępców, ani do Rzecznika Praw Pacjenta, ani do organu nadzorującego szpital. Podkreślił, że Mirosław G. był znakomitym, cenionym w środowisku specjalistą.
Religa przyznał w rozmowie z radiem TOK FM, że czuje się moralnie odpowiedzialny za to, co się stało, tym bardziej, że już kilka lat temu miał zastrzeżenia co do etycznej postawy ordynatora i odradzał dyrektorowi szpitala MSWiA zatrudnienie go. Przed kilku laty ostrzegałem dyrektora szpitala, żeby nie zatrudniał tego pana, mówiąc, że mam istotne zastrzeżenia do jego etyki. Miałem incydent parę lat temu z tym panem, który go skreślił w moich oczach - wyznał Religa. Wyjaśnił, że nie miał obiekcji co do jego umiejętności zawodowych ordynatora, chodziło o zachowanie niegodne lekarza.
Durlik potwierdził, że profesor Religa miał obiekcje co do Mirosława G. jako swojego następcy na stanowisku kierownika kliniki kardiochirurgii. Wyraził też przekonanie, że duża część konfliktów w klinice, powstała na skutek tego, że przyszedł nowy ordynator, który wprowadził nowy porządek. Stwierdził jednak, że negatywna opinia Zbigniewa Religi była odosobniona. Pan doktor Mirosław G. został zatwierdzony na stanowisko kierownika kliniki w postępowaniu konkursowym, nie było nic takiego, co pozwoliłoby mi nie zatrudnić lekarza, który wygrał konkurs - powiedział Durlik.
Pytany, czy wiedział o śledztwie dotyczącym G., Religa odpowiedział, że o sprawie jako takiej dowiedział się we wtorek, natomiast jeszcze w grudniu poproszono go o ekspertyzę medyczną, nie wprowadzając w żadne szczegóły.
Skonsultowano się ze mną w tym sensie, że otrzymałem materiały, historię choroby tego pacjenta, przeanalizowałem je, byłem przy sekcji zwłok tego pacjenta. Technika operacyjna była na pewno prawidłowa - wyjaśnił Religa.
Podkreślił, że nie miałby odwagi w tej sytuacji postawić zarzutu morderstwa. Miałem istotne zastrzeżenia do kwalifikacji chorego do operacji. Ja bym w tym momencie chorego nie operował. Został popełniony błąd w kwalifikacji chorego, natomiast oskarżenie tego typu to jest zupełnie inna sprawa - zaznaczył Religa.
Prokuratura zarzuciła Mirosławowi G. zabójstwo. Według komunikatu CBA, "w 2006 roku przeprowadził on przeszczep serca u pacjenta, wiedząc o poważnych przeciwwskazaniach do przeprowadzenia zabiegu. Nie dochował, mimo iż miał taką możliwość, odpowiedniej staranności. Po zabiegu zażądał od rodziny pacjenta korzyści majątkowej, której nie otrzymał. Kilka dni po operacji wydał polecenie odłączenia pacjenta od urządzeń wspomagających czynności życiowe, co spowodowało natychmiastowy zgon pokrzywdzonego". Inne zarzuty wobec ordynatora, to fizyczne i psychiczne znęcanie się nad personelem oddziału oraz kilkanaście zarzutów korupcyjnych. W środę sąd zdecydował o aresztowaniu Mirosława G.
Zbigniew Ziobro zaapelował, by do prokuratury zgłaszały się osoby, które zostały zmuszone do wręczania łapówek ordynatorowi oddziału kardiochirurgii szpitala MSWiA Mirosławowi G. w zamian za operacje przeszczepów.
Ziobro dodał, że osoby, które same ujawnią przypadki korupcji, nie poniosą żadnej odpowiedzialności karnej; tym, do których funkcjonariusze CBA dotrą pierwsi, grożą zarzuty.
CBA uruchomiło specjalne numery telefonów, tylko dla osób chcących skontaktować się z CBA w tej sprawie -
0 665 674 734
oraz 0 608 351 511.
Ziobro poinformował, że ze względu na zakres sprawy, powołano do niej specjalny zespół pięciu prokuratorów.