Rekord zamkniętych drzwi. Nowy system kolędy się nie sprawdził
Szykują się długofalowe skutki "kolędy na zaproszenie"? Parafianie w wielu miejscowościach muszą sami zaprosić księdza do domu. Tymczasem z parafialnych sprawozdań wynika, że w takiej formule mniej osób przyjmuje duchownego. Rekord zamkniętych drzwi padł w dolnośląskim miasteczku.
- Gdybym chodził tylko "na zaproszenie", to pewnie co roku spotykałbym te same osoby. I to coraz mniej. Jeśli chodzę od domu do domu większość ludzi mnie wpuszcza, choćby z uprzejmości. W takim systemie spotykam osoby, które mówią co naprawdę sądzą o Kościele, jak przeżywają relację z Bogiem, czego im brakuje - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską ks. Sławomir Rachwalski, proboszcz parafii pod wezwaniem Błogosławionej Jolenty w Gnieźnie.
W tym roku ksiądz Rachwalski podzielił swoją parafię na dwie części.
Na osiedlu Konikowo będzie chodził w systemie "drzwi do drzwi", z kolei na osiedlu Arkuszewo obowiązują "zaproszenia na wizytę duszpasterską". W przyszłym roku w dzielnicach będzie na odwrót.
- Obie formy mają zalety i wady. Gdybym miał co roku stukać do wszystkich, to spotkania zmieniają się bieganinę: wejście, rozmowa, wyjście. Z kolei zaproszenia ograniczają liczbę odwiedzin, bo ktoś zapomni, nie wypełni, nie przeczyta komunikatu, ale takie spotkanie może trwać dłużej - wyjaśnia duchowny. Właśnie rozpoczął kolędę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W większości parafii w całej Polsce rozpoczyna się szczyt wizyt duszpasterskich, które zazwyczaj trwają do końca lutego.
Wielu proboszczów stało przed wyborem, czy utrzymać zasady z ostatnich trzech lat. Od czasu epidemii COVID-19 rozpowszechniły się wizyty duszpasterskie "na zaproszenie". Księża alarmują, że taka forma kolędy oznacza odwiedziny w nielicznych domach.
Kolęda 2024. Rekord zamkniętych drzwi
W parafii pod wezwaniem Św. Michała Archanioła w Gdyni Oksywiu mniej niż połowa rodzin otworzyła księdzu drzwi - czytamy w opublikowanym właśnie sprawozdaniu duszpasterskim za 2023 rok. I można to wiązać z efektem "kolędy na zaproszenie". Księża sami wskazują, że po dwóch latach przerwy wrócili do tradycyjnych odwiedzin w domach i mieszkaniach.
"Szliśmy od drzwi do drzwi. Jedne drzwi były dla nas zamknięte, a w innych witano nas z radością i uśmiechem. Wielu parafian mówiło, że nareszcie jest normalna kolęda. (...) Według kartotek w naszej parafii jest około 2430 rodzin. Z tego w tym roku księdza po kolędzie przyjęło 1061 rodzin i jest to około 44 proc. rodzin zamieszkujących w naszej parafii" - odnotowano w sprawozdaniu.
Jeszcze kilka lat temu w tej parafii ponad połowa proc. mieszkańców przyjmowało wizytę księdza "po kolędzie".
Spośród wielu sprawozdań parafialnych, jakie przeanalizowała WP, najniższy wskaźnik odwiedzin wpisał ks. Andrzej Kozyra, proboszcz Parafii pw. Św. Andrzeja Apostoła w Środzie Śląskiej (woj. dolnośląskie). "Parafia liczy ok. 2440 rodzin. W tym roku wizyta duszpasterska odbyła się na indywidualne zaproszenie rodziny. Około 21 proc. wszystkich rodzin z parafii przyjęło kapłana do swojego domu czy mieszkania" - zaznaczył duchowny.
Proboszcz z Radomia jeszcze w 2018 roku był przyjmowany przez 70 proc. parafian. W tym roku pisze tak: "Bardzo prosimy o wyraźne znaki oczekiwania na kapłana (otwarta furtka, uchylone drzwi, obrazek święty, kartka z zaproszeniem). Wchodzimy tylko tam, gdzie nas oczekujecie" - czytamy w ogłoszeniu.
Księża kolędujący w tym roku zwierzyli się Katolickiej Agencji Informacyjnej, że zazwyczaj są przyjmowani w około połowie domostw.
Część duchownych nie chce czekać na upadek tradycji
"Kolęda u Św. Jerzego idzie, a nie czeka na zaproszenia" - ogłosił na Facebooku proboszcz z Elbląga (woj. warmińsko-mazurskie) i 27 grudnia rozpoczął tradycyjne odwiedziny.
- Idę od domu do domu, bo tylko tak można się oprzeć postawie bierności. W ostatnich latach widać wyraźnie, jak załamuje się przekaz wiary w rodzinach. Starsi i bardziej pobożni umierają, a coraz mniej dzieci i młodzieży uczestniczy w niedzielnej mszy świętej - powiedział WP proboszcz mazowieckiej parafii liczącej 6000 mieszkańców. Szacuje, że przyjmuje go dwie trzecie parafian, ale pamięta czasy, że przyjmowali prawie wszyscy - 90 proc.
Biskup diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej Zbigniew Zieliński przekazał na spotkaniu z mediami, że jego tegorocznym zaleceniem jest powrót do dawnej formy wizyty duszpasterskiej, czyli chodzenia księży od domu do domu.
- Należy przypomnieć, że prawo kanoniczne zobowiązuje księży do tego, by odwiedzać domy swoich wiernych. A więc ta misja Kościoła nie polega na tym, że ksiądz czeka w kościele, a ludzie ewentualnie go zaproszą lub do kościoła przyjdą. To ma się nijak do tego, co podkreśla papież Franciszek: - Mamy wychodzić do ludzi. Nie jesteśmy zaproszeni, ale jesteśmy posłani - tłumaczył.
Biskup Zieliński przyznał, że forma "na zaproszenie" oznaczała w rzeczywistości wizyty w nielicznych domach katolików. Tymczasem misją i zadaniem proboszczów jest "orientować się w życiu parafian", a "mają to robić także poprzez odwiedzanie ich domów".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski