Referendalne pytania pełne pytań [OPINIA]
Spośród czterech proponowanych przez rząd pytań referendalnych trzy są wadliwie sformułowane, a jedno jest najzwyczajniej w świecie głupie.
Do Sejmu trafiła propozycja rządu odnośnie czterech pytań referendalnych. W porównaniu z medialnymi ogłoszeniami autorstwa polityków Prawa i Sprawiedliwości, dwa pytania brzmią inaczej. Zmieniono też kolejność. Jeden błąd naprawiono, ale popełniono kolejne.
Pytanie pierwsze
"Czy popierasz wyprzedaż majątku państwowego podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki?"
Prawo i Sprawiedliwość zupełnie przeformułowało treść tego pytania. Pierwotnie bowiem chciano spytać "Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?".
Sęk w tym, że jak spostrzegło wiele osób, w tym zauważyliśmy to także my w Wirtualnej Polsce, politycy PiS-u wykazali się brakiem znajomości podstaw prawa handlowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak wskazywałem, w pytaniu referendalnym miało się pojawić sformułowanie "państwowych przedsiębiorstw". I tu wątpliwość: czy chodzi wyłącznie o państwowe przedsiębiorstwa, których jest raptem kilkanaście w Polsce (i w większości są to powszechnie nieznane oraz względnie małe podmioty), czy chodzi także o spółki z udziałem Skarbu Państwa.
Przykładowo Orlen to spółka, w której Skarb Państwa ma 49,9 proc. akcji, co przekłada się na 49,9 proc. udziału w ogólnej liczbie głosów. Dla jasności: taka liczba akcji i głosów pozwala Skarbowi Państwa kontrolować spółkę. Jednocześnie jednak Orlen nie jest "państwowym przedsiębiorstwem".
"A zatem: czy w pytaniu referendalnym chodzi o Orlen, czego można się domyślać, czy o Państwowe Przedsiębiorstwo Odzieżowe >>Rakon<< w Raciborzu, o czym napisano?" - pytałem w swoim niedawnym tekście.
Tę lekcję Prawo i Sprawiedliwość odrobiło.
Nowe brzmienie pytania referendalnego (a w zasadzie propozycji pytania, bo ostateczną treść ustali Sejm) nie pozostawia wątpliwości, że chodzi o takie podmioty jak Orlen, KGHM czy Grupa Azoty.
Ale pytanie nadal jest wadliwe, i to z dwóch powodów.
Po pierwsze, w pytaniu pojawia się słowo "wyprzedaż". Zgodnie ze Słownikiem Języka Polskiego PWN "wyprzedaż" oznacza "sprzedawanie czegoś po obniżonych cenach, np. przy likwidacji sklepu".
Jeśli ideą pytania nie jest ustalenie, czy Polacy popierają prywatyzację za bezcen, lecz czy popierają prywatyzację w ogóle - powinno pojawić się słowo "sprzedaż".
Teoretycznie można sobie wyobrazić sytuację, że uczestnik referendum jest przeciwnikiem "wyprzedaży" państwowego majątku, ale jest zwolennikiem "sprzedaży" po uczciwych cenach.
Przy tak skonstruowanym pytaniu powinien zatem zagłosować na "nie", tyle że głos ten zostanie następnie uznany za głos przeciwko prywatyzacji w ogóle.
Po drugie, konstrukcja pytania powoduje, że odpowiadającemu sugeruje się odpowiedź. Użyte sformułowanie "utraty kontroli Polek i Polaków nad (...)" wywołuje wrażenie, że dziś Polacy mają kontrolę nad spółkami, zaś tę kontrolę by utracili.
Oczywiście kontrola przeciętnego obywatela nad Orlenem czy KGHM jest zupełnie iluzoryczna, wręcz pozorna.
Twórcy pytania chcą jednak wywołać wrażenie, że coś, co ma przeciętny Polak, może utracić za grosze na rzecz zagranicznych podmiotów.
Pytanie drugie
"Czy popierasz podniesienie wieku emerytalnego, w tym przywrócenie podwyższonego do 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn?"
To pytanie jest wadliwie sformułowane, bo składa się w zasadzie z dwóch pytań, na które można chcieć różnie odpowiedzieć. Wszystko przez zwrot "w tym".
Przykładowo co powinien zaznaczyć ktoś, kto chce zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn na poziomie 65 lat?
Wydaje się, że powinien udzielić odpowiedzi "nie". Tyle że jego "nie" zostałoby wrzucone do jednego worka z głosami osób będących przeciwnikami jakiegokolwiek podnoszenia wieku emerytalnego.
Podstawą tworzenia pytań referendalnych powinno być umożliwienie poznania stanowiska głosujących Polaków.
To pytanie to uniemożliwia, a dodatkowo - tak jak poprzednie zresztą - pozwala przyszłym rządzącym obejść referendalne rozstrzygnięcie.
Możemy sobie przecież bez trudu wyobrazić sytuację, gdy przyszli rządzący powiedzą: "szanujemy decyzję Polaków, że nie chcą podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat, a zatem podnosimy tylko do 63 lat".
Pytanie trzecie
"Czy popierasz likwidację bariery na granicy Rzeczypospolitej Polskiej z Republiką Białorusi?"
To pytanie, najzwyczajniej w świecie, jest głupie.
Mamy oto bowiem taką sytuację, że rządzący najpierw zbudowali zaporę za ponad 1,5 mld zł, a teraz pytają obywateli, czy należy ją rozebrać.
Jedyny plus jest taki, że to jedyne poprawnie sformułowane pytanie. Nie sugeruje odpowiedzi i pozwala zająć jednoznaczne stanowisko głosującym.
Pytanie czwarte
"Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?"
Największym kłopotem w tym pytaniu jest to, że jego konstrukcja jednoznacznie sugeruje odpowiedź. Jednocześnie w pytaniu zawarto szereg co najmniej kontrowersyjnych, a zdaniem znacznej części ekspertów, nieprawdziwych twierdzeń. I przekazuje się je jako fakt.
Ot, choćby zdaniem prof. Macieja Duszczyka z UW nie można w ogóle mówić o przymusowym mechanizmie relokacji, bo Unia Europejska nic takiego nie proponuje.
Kłopotliwe jest także stwierdzenie o "nielegalnych imigrantach". Jakkolwiek by to bowiem oceniać, migranci, którzy będą uczestnikami unijnego programu solidarnościowego, nie będą już na terenie UE przebywać nielegalnie.
Sugerujące odpowiedź jest stwierdzenie o "narzuceniu przez biurokrację europejską".
Wreszcie - dla wielu niejasne może być to, o ilu tysiącach "nielegalnych imigrantów" mowa. Czy mówimy o dwóch tysiącach, czy mówimy o pięciuset tysiącach?
Jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś ocenia, że nie ma nic przeciwko przyjęciu dwóch tysięcy migrantów, ale nie chciałby przyjęcia w Polsce pół miliona osób z Bliskiego Wschodu i Afryki.
Chodzi o politykę
Bądźmy ze sobą szczerzy: wszyscy wiemy, że w tym referendum w pierwszej kolejności nie chodzi o poznanie odpowiedzi Polaków w kontrowersyjnych tematach. Dobór zagadnień i pytań jasno bowiem pokazuje, że chodzi o tworzenie agendy politycznej przez rządzących w toku kampanii wyborczej.
Jednocześnie jednak warto byłoby chociaż poudawać i napisać te cztery pytania, które władza chce zadać obywatelom, poprawnie. A napisano je na poziomie, który nie pozwoliłby zaliczyć przedmiotu "metody i techniki badań społecznych" na studiach.
Patryk Słowik jest dziennikarzem Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl