Radziwiłł kontra Radziwiłł. Minister zdrowia zaprzecza swoim postulatom sprzed lat
Najostrzejszy krytyk Konstantego Radziwiłła? Konstanty Radziwiłł sprzed lat. Jeszcze kiedy obecny minister zdrowia stał na czele Naczelnej Izby Lekarskiej walczył o lepsze warunki pracy lekarzy i bezlitośnie punktował rząd za błędne decyzje i niskie nakłady na leczenie. Dzisiaj, jako polityk, robi dokładnie to, z czym przez lata walczył, między innymi publikując pełne pasji felietony w branżowym magazynie.
Protest rezydentów to coraz większy problem wizerunkowy PiS. Dodatkowo napędzają go takie wypowiedzi jak czwartkowe "niech jadą" posłanki PiS Józefy Hrynkiewicz czy działania Beaty Szydło, która zaprosiła strajkujących na rozmowy, a później na nie nie przyszła. Szefowa rządu nie wystąpiła także podczas sejmowej dyskusji - na pierwszej linii frontu był minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.
Po drugiej stronie
Jeszcze kilka lat temu polityk PiS był po drugiej stronie barykady - od 2001 do 2010 roku przewodził Naczelnej Izbie Lekarskiej, czyli samorządowi zawodowemu medyków. Wielokrotnie występował jako adwokat tej grupy zawodowej, przemawiał, publikował, udzielał wywiadów i prowadził negocjacje z rządzącymi. Dzisiaj mówi i robi coś zupełnie przeciwnego niż kilka lat temu.
Od chwili rozpoczęcia protest lekarzy jest brutalnie atakowany przez rządową propagandę, polityków PiS i ich zwolenników. Lekarze słyszą, że to protest polityczny, że emeryci dostają mniej i nie narzekają, wreszcie że mają bogatych rodziców. Jeszcze 3 lata temu Radziwiłł mówił w wywiadzie udzielonym Joannie Lichockiej (dzisiaj koleżance z PiS), że to ataki na lekarzy są inspirowane przez ówczesny rząd PO. - Wydaje się, że władza szuka winnego tego stanu rzeczy. Znaną od dawna metodą złodziejską jest krzyczeć: „łapaj złodzieja!”. To jeden z najlepszych sposobów, by odwrócić od siebie uwagę. Wydaje się, że część mediów, które sprzyjają władzy, niestety podejmuje to zadanie. Stąd obecna akcja medialna, która ma znamiona nagonki na środowisko lekarskie - tłumaczył. Ta diagnoza idealnie pasuje do dzisiejszej sytuacji.
"Moim prywatnym zdaniem..."
Najwięcej perełek można znaleźć w felietonach Radziwiłł publikowanych w branżowym periodyku "Menadżer zdrowia". W rubryce "Moim prywatnym zdaniem..." szef NIL rozpisywał się o problemach polskiego rynku ochrony zdrowia, o sytuacji lekarzy i wielokrotnie krytykował rząd, także gdy rządziło PiS. Wiosną 2006 roku pisał o rosnącej frustracji pracowników służby zdrowia, którzy przymierzali się do strajku o większe nakłady na ich branżę. Narzekał, że ówczesna ekipa PiS nie chce realnie doganiać Europy. - Wygląda na to, że nikt w rządzie nie traktuje poważnie tej sprawy. Czy wynika to z braku długoterminowej perspektywy dla obecnych władz, czy po prostu z braku koncepcji – nie wiem. Skutek jest jednak taki, że wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie będziemy skazani na boksowanie się z rządem o każdą złotówkę - pisał w tekście "Z rządem na ringu".
Radziwiłł napisał też list do ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dzisiaj właściwie można by zmienić adresata oraz daty i wysłać go jeszcze raz. Szef Naczelnej Izby Lekarskiej wskazuje na najniższe w Europie wydatki na ochronę zdrowia i narastające problemy, wynikające m.in. ze starzenia się społeczeństwa. Przestrzega przed rosnącą frustracją pracowników sektora i masowym odchodzeniem od łóżek pacjentów. Radziwiłł ostro krytykuje rządową nagonkę na lekarzy (wszyscy pamiętają słynne "pokaż lekarzu co masz w garażu"). Z niepokojem podchodzi też do zapowiedzi, że wyjeżdżający za granicę lekarze mieliby oddawać pieniądze za studia. Dzisiaj takie zapowiedzi (czy raczej groźby) są na porządku dziennym.
"Tykająca bomba"
Kiedy doszło do porozumienia i obiecano większe nakłady na leczenie, Radziwiłł narzekał w "Menadżerze zdrowia", że to pieniądze z rezerwy NFZ, więc i tak miały one trafić do systemu. W czerwcu 2007 roku pisał o tykającej bombie, czyli zbliżającym się proteście lekarzy. - Gdy protest zaczął rozszerzać się, rząd zadeklarował wolę rozmów przypominających okrągłe stoły, przy których miano dyskutować o przyszłości. Tak, jakby strajku w ogóle nie było - pisał. Dokładnie to samo zaproponowała Beata Szydło podczas spotkania z lekarzami: skończcie protest, to porozmawiamy.
W tekstach Radziwiłła można znaleźć też inne zaskakujące tezy. Na przykład absolutną krytykę sieci szpitali. Tak, tej samej sieci szpitali, którą Radziwiłł uważa za swój największy dotychczasowy sukces. W maju 2007 roku, kiedy nad pomysłem pracował prof. Zbigniew Religa, Radziwiłł ostrzegał: "Grozi nam centralizm i etatyzm na skalę niespotykaną w żadnym nowoczesnym kraju". Cały tekst można znaleźć oczywiście w "Menadżerze zdrowia".
Nie tylko Radziwiłł
Ale nie tylko Radziwiłł diametralnie zmienił poglądy. Tak Beata Szydło, jako kandydatka PiS na premiera, ostro krytykowała sytuację w służbie zdrowia. - Trzeba skończyć z bylejakością. I to będzie zadanie przyszłego rządu. Chaos zmienić na dobrą jakość zarządzania - przekonywała. Recepta? Likwidacja NFZ. Niespełna dwa lata po tych słowach Jarosław Kaczyński ogłosił, że likwidacji NFZ w tej kadencji nie będzie. - Dziś liczą się przede wszystkim procedury, a nie pacjent. To trzeba bezwzględnie zmienić. Państwo ma dbać o zdrowie ludzi, a nie tworzyć bezwzględne procedury - mówiła Szydło, odnosząc się do problemów z uruchomieniem Centrum Onkologii w Lublinie.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
To, że politycy po dojściu do władzy robią dokładnie to, za co będąc w opozycji krytykowali konkurentów to nie nowość. Ale Konstanty Radziwiłł bije w tej kwestii rekordy.