Radio Maryja dzieli episkopat

Ten typ katolicyzmu, zamkniętego, dzielącego katolików na dobrych i złych, nie ma nic wspólnego z nową ewangelizacją, niesieniem Chrystusa do współczesnego świata.

To nie laickie media dzielą biskupów w ocenie Radia Maryja, o co przez lata je oskarżano. To samo radio spolaryzowało episkopat. A bez jego zgodnej postawy nie uda się przywrócić działania rozgłośni w jedności z biskupami. Pod koniec stycznia, jak zapowiedział bp Piotr Libera, sekretarz generalny episkopatu, biskupi zajmą się sprawą Radia Maryja. Zresztą nie pierwszy raz. Dotychczas nie przyniosło to żadnych efektów. Czy tym razem może być inaczej? Sytuacja jest nieco inna z dwóch powodów. W ostatnich dniach biskupi po raz pierwszy tak wyraźnie pokazali na zewnątrz, że różnią się w opiniach na temat radia. Po powrocie zaś z Watykanu widać o wiele większą ich determinację, by doprowadzić do rozwiązania problemu - informuje "Rzeczpospolita".

Zdaniem "Rz" ostatnie wypowiedzi niektórych biskupów obnażają bezradność zarówno zwolenników, jak i krytyków radia, których głosy zdają się równoważyć. Zapewne wszyscy, łącznie z nieco dystansującym się do sprawy centrum, chcieliby rozwiązać problem, nie powodując szkód, np. jeszcze większego oddalenia i zamknięcia się środowiska Radia Maryja.

Przez wiele lat episkopat, mimo wewnętrznych różnic zdań na temat toruńskiej rozgłośni, na zewnątrz starał się pokazywać jedność. Prymas Józef Glemp dawno nie wypowiadał się o radiu w tak stanowczy sposób jak ostatnio: "Jeżeli Radio Maryja chce być katolickie i przekazywać naukę Kościoła, musi kształtować jedność, a tymczasem zauważamy, że prowadzi do rozbicia". W wywiadzie dla PAP przypomniał, że to episkopat odpowiada za kierunek życia religijnego w Polsce: "Nie może być dwóch ośrodków, czy też ośrodka, który nie zależałby od episkopatu, a deklarował przyjaźń z kilkoma biskupami".

Stanowisko prymasa podziela abp Józef Michalik, przewodniczący episkopatu, który mówił o tym w radiu TOK FM. Dodał, że na razie granica jedności z biskupami nie została przez nikogo przekroczona. Natomiast bp Antoni Dydycz poinformował, że od kardynała Andrzeja Deskura z Rzymu dowiedział się, iż jego przyjaciel Jan Paweł II polecił mu "bronić Radia Maryja".

Historia sporu między kierownictwem episkopatu a rozgłośnią redemptorystów sięga lat 90. Prawie cztery lata minęły od czasu, kiedy episkopat powołał zespół do rozwiązania spornych spraw z radiem, ale jego prace nie przyniosły rezultatów. Nie udało się podpisać nowej umowy z redemptorystami, którzy są właścicielami rozgłośni, przyjąć nowego statutu radia i statutu Rodziny Radia Maryja.

Przewodniczący zespołu abp Sławoj Leszek Głódź jesienią 2003 roku informował, iż w nowej umowie znajdzie się zdanie: "Radio Maryja nie utożsamia się z żadnym ugrupowaniem politycznym". Na wiosnę 2005 roku mówił już, że rozgłośnia "ma prawo zajmować się problematyką społeczno-polityczną, ale do jej programu należałoby wprowadzić pewne korekty", zaś kilka dni temu powiedział: "Czy się chce, czy też nie, zdobyła sobie ona prawo obywatelstwa na rynku mediów. Jest bogatym przekazem modlitwy, szkołą katechezy, głoszeniem ewangelii przez najnowocześniejsze środki przekazu". Radio, czemu chyba nikt może zaprzeczyć, jest doskonałym medium katolickim w warstwie modlitewnej. Problem w tym, że w wypowiedzi arcybiskupa zabrakło owego "ale", o którym mówił prymas.

Obecny spór jest dalszym ciągiem tego, co zdarzyło się w Watykanie w czasie wizyty ad limina apostolorum. Biskupi podczas omawiania sytuacji w diecezjach wspominali także o mediach katolickich. Niektórzy - byli w każdej z trzech grup składających wizytę - mówili o braku współpracy z Radiem Maryja, o tym, że jego programy często odbiegają od stanowiska episkopatu, o jego upolitycznieniu i zagrożeniu dla jedności Kościoła. W odpowiedzi odezwali się zwolennicy rozgłośni, którzy podkreślali jej rolę katechetyczną i ewangelizacyjną. Na koniec biskupi usłyszeli, że problem muszą rozwiązać sami. Niemniej Benedykt XVI dał im wskazówkę. Przypomniał, że media katolickie muszą zachować "pełne zaufania relacje z biskupami" oraz autonomię w sferze politycznej.

Spór powrócił na grunt polski. Czy episkopat jest zdolny rozwiązać go sam? Może, paradoksalnie, śmierć polskiego papieża zmusi do bardziej zdecydowanych działań? Kościół w Polsce nie może już liczyć na pomoc Jana Pawła II, jak np. w przypadku konfliktu o Karmel w Oświęcimiu.

Problem w tym, że episkopat w sprawie radia nie wypowiada się jednym głosem. Podłoże sporu stanowią dwie kwestie. Nieporozumieniem jest, że radio, które zawsze próbowało odgrywać rolę w świecie polityki, teraz stało się pozaparlamentarnym ośrodkiem życia politycznego - kreuje aktorów sceny politycznej i wpływa na ich działania. Rozgłośnia redemptorystów, jak wszystkie media katolickie, jest częścią Kościoła nauczającego, tego, który ma zachować autonomię wobec sfery politycznej, zarezerwowaną dla wiernych świeckich. I to dotyczy wszystkich mediów katolickich bez wyjątku, od Radia Maryja po "Tygodnik Powszechny".

Druga sprawa jest znacznie poważniejsza - dotyczy lansowanego przez rozgłośnię typu katolicyzmu. Prymas Glemp tak go scharakteryzował: "Podkreślanie swojej inności, opieranie się jedynie na pewnych wybranych elementach katolicyzmu, np. obstawanie przy jeszcze przedwojennej pobożności czy selekcjonowanie współczesnego nauczania Kościoła". Chodzi o tworzenie Kościoła getta, dla którego głównym odniesieniem jest ojciec dyrektor, zamkniętego przed światem, dzielącego katolików na dobrych i złych, naszych i obcych. Ten typ katolicyzmu nie ma nic wspólnego z nową ewangelizacją, niesieniem Chrystusa do współczesnego świata w miłości, przy jednoczesnym zachowaniu katolickiej tożsamości.

Z wypowiedzi nie tylko prymasa wynika, że klucz do rozwiązania problemu leży po stronie o. Rydzyka, który musi otworzyć się na porozumienie. Inni mówią, że jedynym sposobem są rozmowy z prowincjałem i generałem redemptorystów.

Wydaje się, że to wszystko nie przyniesie efektu bez uprzedniego kompromisu wewnątrz episkopatu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)