Rada Bezpieczeństwa ONZ ws. Polski. Były dyplomata jest za, ale nie ma złudzeń
Na wniosek Polski zostanie zwołane nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ. - Oczywiście wiadomo, że dyskusja nie przyniesie oczekiwanego rezultatu, gremialnego potępienia Rosji - komentuje w rozmowie z WP były ambasador RP Jan Piekło. - Natomiast ważne jest, żeby o tym było głośno - przekonuje.
Do czwartkowego poranka na terenie całej Polski odnaleziono pozostałości 16 dronów, które znalazły się w naszej przestrzeni powietrznej w nocy z wtorku na środę. Część z nich została zestrzelona przez polskie i sojusznicze myśliwce. Szczątki jednego z nich spadły na dom w Wyrykach na Lubelszczyźnie. Mieszkające tam małżeństwo cudem uniknęło śmierci.
Po naruszeniu naszej przestrzeni powietrznej przez Rosję na wniosek Polski zwołane zostanie nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ. Szef MSZ Radosław Sikorski mówi w czwartek, że celem jest "przyciągnięcie uwagi całego świata do tego bezprecedensowego ataku rosyjskich dronów na państwo członka nie tylko ONZ-u, ale i Unii Europejskiej i NATO".
- Występowałem w przeszłości przed Radą Bezpieczeństwa ONZ i wydaje mi się, że to się niosło, nasze argumenty się przebijały - powiedział Sikorski w rozmowie z RMF FM.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiceszef MSWiA: Zamknąć niebo nad Europą dla lotów z Rosji
Jan Piekło: Rozumiem polityczne powody wniosku Polski
Były ambasador RP w Ukrainie Jan Piekło komentuje w rozmowie z WP, że rozumie starania Polski, aby sprawa stanęła na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ.
- To jest o tyle ważne, żeby uruchomić w tej chwili ponownie temat agresji rosyjskiej. To jest element przeciwstawiania się narracji, która jest w tej chwili forsowana przez kraje tak zwanej osi zła. Oczywiście to jest bardziej sprawa dla NATO, dla Rady Północnoatlantyckiej, czyli konsultacji w ramach NATO. Natomiast rozumiem polityczne powody, dla których uruchomiono w tej chwili agendę ONZ w kwestii tego, co się wydarzyło - mówi Jan Piekło.
Jednocześnie nie ma złudzeń co do realnych decyzji, jakie mogłaby podjąć Rada Bezpieczeństwa ONZ.
- Organizacja Narodów Zjednoczonych wielokrotnie pokazała swoją niewydolność i niechęć do zajęcia się rzeczywiście ważnymi sprawami świata. I coraz bardziej widać, że wpływy chińskie i innych krajów BRICS (oprócz Chin m.in. Rosji, Brazylii czy Indii - red.) są tam bardzo silne. Na ostatnim szczycie krajów BRICS w Chinach powiedziano jasno, że oni są zainteresowani, żeby przy pomocy ONZ, który zamierzają w jakiś sposób przejąć, doprowadzić do zmiany porządku globalnego świata - komentuje Jan Piekło.
Rada Bezpieczeństwa ONZ. Rosja może wszystko zawetować
Rada Bezpieczeństwa to jeden z sześciu głównych organów Organizacji Narodów Zjednoczonych. Teoretycznie, podobnie jak Zgromadzenie Ogólne, może użyć sankcji na państwa członkowskie, takie jak Rosja.
- A użyła do tej pory? - pyta retorycznie Jan Piekło.
To dlatego, że konstrukcja przyjmowania rezolucji i sankcji jest wyjątkowo trudna. Rada Bezpieczeństwa ONZ składa się z 15 członków, w tym pięciu stałych: Chin, Francji, Rosji, Stanów Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii. Pozostałymi członkami wybieralnymi są w tej chwili: Algieria, Dania, Grecja, Gujana, Pakistan, Panama, Korea Południowa, Sierra Leone, Słowenia, Somalia. Decyzje są podejmowane większością dziewięciu głosów, ale każdy z pięciu stałych członków ma prawo weta.
Właśnie dlatego jak dotąd nie zapadły żadne decyzje RB ONZ po rozpoczęciu wojny przez Rosję. Dopiero w lutym tego roku Rada przyjęła pierwszą rezolucję od rozpoczęcia ataku na Ukrainę, ale nie ma tam ani słowa o tym, że to Rosja jest agresorem. Znalazła się jedynie informacja o wyrażeniu żalu z powodu "tragicznej utraty życia w konflikcie Federacji Rosyjskiej z Ukrainą".
- W sytuacji globalnej i politycznej na świecie właściwie jest tak, jakbyśmy w zwierciadlanym odbiciu zobaczyli Ligę Narodów z czasów sprzed II wojny światowej. Myślę, że dynamika stosunków międzynarodowych na świecie prowadzi do tego, że to ciało jest w tej chwili niedecyzyjne i coraz mniej liczące się.
Jednak zdaniem byłego dyplomaty wciąż warto zabierać głos na posiedzeniach RB ONZ.
- Oczywiście wiadomo, że dyskusja nie przyniesie oczekiwanego rezultatu, gremialnego potępienia Rosji, rezolucji Organizacji Narodów Zjednoczonych, po prostu nie. Dlatego, że widzimy, jaki jest skład Rady Bezpieczeństwa, widzimy z ostatniej historii, co się tam dzieje. Natomiast rzeczywiście ważne jest to, żeby o tym było głośno - konkluduje Jan Piekło.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski