"Putin zmarł dziś wieczorem". Ekspert ostrzega, kto sieje fake newsy
Putin nie żyje, a na jego miejsce zostanie wstawiony sobowtór - przekonuje popularne na Telegramie rosyjskojęzyczne konto. Ekspert ds. przeciwdziałania dezinformacji przestrzega, aby tego typu wiadomości traktować z bardzo dużym dystansem. Ich źródłem mogą być bowiem nawet rosyjskie służby kontrolowane przez sam Kreml.
"Uwaga! W tej chwili w Rosji ma miejsce próba zamachu stanu! Prezydent Rosji Władimir Putin zmarł dziś wieczorem w swojej rezydencji w Wałdaju. O 20.42 czasu moskiewskiego lekarze zaprzestali reanimacji i stwierdzili zgon" - można było przeczytać w czwartek wieczorem na koncie "Generał SVR", śledzonym w serwisie Telegram przez ponad 400 tysięcy osób.
W piątek rano kanał rozwinął wątek o rzekomych negocjacjach "w sprawie utworzenia koalicji przedstawicieli elit zbliżonych do Putina pod przewodnictwem Nikołaja Patruszewa (sekretarz Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej - red.) w celu zachowania obecnego reżimu i wykorzystania sobowtóra Putina jako prezydenta". Kilka dni temu ten sam kanał podawał, że Putin przeszedł zawał serca.
- Pamiętajmy, że Putin nie jest osobą nieśmiertelną i prędzej czy później jakieś choróbsko - czy kwestie ostateczne - go dopadną, ale tego rodzaju newsy trzeba traktować z bardzo dużym dystansem. Szczególnie jeśli mamy do czynienia z rosyjskojęzycznymi, anonimowymi źródłami - przestrzega w rozmowie z Wirtualną Polską ekspert ds. przeciwdziałania dezinformacji dr Michał Marek, założyciel fundacji Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Śmierć Putina". Kto może rozsiewać dezinformację?
- Wielu aktorów wykorzystuje tę narrację do realizacji swoich celów. Takie informacje o ciężkiej chorobie Putina, zbliżającej się śmierci, o tym, że już nie żyje, są emitowane przez różne źródła na przełomie wielu lat. Trudno tutaj obecnie określić pierwsze źródło, które wyemitowało taki przekaz - uważa Michał Marek.
Wskazuje trzy możliwe środowiska. - Byłbym zdziwiony, gdyby tego typu narracje nie były emitowane przez ukraińskie służby. Jest to forma stymulowania chaosu informacyjnego w rosyjskiej infosferze, podważania zaufania do władz, do oficjalnych przekazów. Więc to jest z ich strony korzystne, ale nie tylko z ich strony - zastrzega dr Marek.
Kolejnym środowiskiem, któremu może zależeć na szerzeniu tego typu dezinformacji, może być strona rosyjska. Tłem dla emisji przekazu mogą być wewnętrzne konflikty pomiędzy środowiskami starającymi się wzmacniać swoje wpływy w Moskwie.
- Jeżeli mamy do czynienia z rosyjskim aparatem dezinformacyjnym, to on oczywiście jest skonsolidowany, ale wewnątrz Rosji również mamy pewną rywalizację, zarówno pomiędzy środowiskami oligarchicznymi, biznesowymi czy też środowiskami służb. Tutaj różne grupy wewnątrz Federacji Rosyjskiej mogą rozsiewać dane przekazy - uważa Michał Marek.
W przypadku grup starających się wzmacniać swój wpływ na państwo, korzystnym jest pokazanie Władimira Putina jako schorowanego przywódcy. - Jest to uderzenie w Putina, w jego środowisko, kreowanie go na osobę, która rzeczywiście jest słaba i może zaraz zejść z tego świata. Wówczas na tej fali można kreować wątki, że jest potrzeba znalezienia kogoś nowego - mówi ekspert.
Kreml sam wytwarza plotki o śmierci Putina?
Ale trzeci możliwy trop źródła tego typu przekazów - co może wydawać się paradoksalne - to służby kontrolowane przez sam Kreml i środowisko Putina.
- W ten sposób mogą ośmieszać narrację o chorym Putinie. Bo jeżeli mamy emitowane przekazy, że Putin nie żyje albo jest ciężko chory, które powtarzają się notorycznie, a po czym Putin pokazuje się publicznie i udowadnia, iż "wszystko jest w porządku", to odbiorca przestaje w to wierzyć i dochodzi do sytuacji, w której - wręcz przeciwnie - społeczeństwo postrzega Putina jako osobę absolutnie zdrową - mówi Michał Marek.
- W przyszłości, jeśli pojawią się informacje, które będą odnosić się do rzeczywiście złego stanu zdrowia Putina, nikt już w nie nie uwierzy. To da ośrodkowi centralnemu więcej czasu na rozwiązanie problemu z transferem władzy - dodaje.
Potwierdzeniem tezy eksperta może być reakcja rzecznika Kremla na poprzednie doniesienia o zawale serca Putina. - Wszystko z nim w porządku, to kolejna fałszywka - stwierdził Dmitrij Pieskow pytany o stan zdrowia dyktatora. - Te medialne doniesienia wywołują u niego tylko uśmiech - dodał.
"Temu kanałowi brakuje wiarygodności"
Sam kanał Telegram "Generał SVR", który podał informację o śmierci Putina, już wcześniej przekazywał sensacyjne wieści na temat jego zdrowia. Michał Marek dodaje, że dane geolokalizacyjne kanału wskazują na wysyłanie treści z Federacji Rosyjskiej. - To kanał, na który powoływał się między innymi Władimir Sołowjow (propagandysta z rosyjskiej telewizji - red.) oraz rosyjskie ośrodki dezinformacyjne. Są więc przesłanki wskazujące na to, że to kanał prowadzony przez rosyjskie służby - przypuszcza Michał Marek.
Podobnie, jak polski ekspert, mówią zachodni badacze. "Temu kanałowi brakuje wiarygodności, ponieważ już wcześniej podawał (najprawdopodobniej) fałszywe informacje na temat stanu zdrowia Putina" - agencja AP cytuje Scotta Radnitza z Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Chodzi np. o informację z ubiegłego roku, kiedy Putin miał spaść ze schodów i boleśnie się potłuc.
- Telegram stał się ważnym polem bitwy informacyjnej po ponownej inwazji Rosji na Ukrainę - dodaje w rozmowie z AP Eto Buziaszwili, pracownica naukowa Rady Atlantyckiej, która specjalizuje się w sprawach rosyjskich.
Czytaj także:
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski