Kreml wycofuje się ze swojej narracji. "Putin doszedł do ściany"
Po ponad 100 dniach wojny Kreml coraz częściej wycofuje się z narracji o "denazyfikacji" i "demilitaryzacji" Ukrainy. W zamian propaganda kładzie większy nacisk na odwoływanie się do powrotu imperializmu, carskiej Rosji i rządów cara Piotra I Wielkiego. - Putin wie, że traci skuteczność, a wojna nie przynosi spodziewanych efektów. Próbuje przekonywać Rosjan, że wszystko idzie z planem, ale równocześnie przygotowuje ich na długotrwały konflikt - mówią Wirtualnej Polsce eksperci.
15.06.2022 | aktual.: 15.06.2022 13:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Władze na Kremlu zaczęły obawiać się coraz bardziej, że zwykli Rosjanie zauważą, iż tzw. operacja specjalna przeciąga się w czasie. Choć w poprzednich miesiącach na każdym kroku podkreślano konieczność "denazyfikacji" i "demilitaryzacji" Ukrainy, w ostatnim czasie forsowano narrację, że wojna z Ukrainą to tak naprawdę konflikt z Zachodem i NATO. W propagandowych mediach padały słowa m.in. o III wojnie światowej czy o "totalnej wojnie hybrydowej państw zachodnich przeciwko Rosji".
Według rosyjskiego niezależnego portalu Meduza, na początku czerwca Kreml "poprosił" pracowników mediów państwowych, aby "nie podkreślali", jak długo trwa rosyjska inwazja. Przekaz był jasny: Rosjanie mają nie myśleć ani nie analizować informacji o tym, że ich wojska od trzech miesięcy nie poczyniły żadnych znaczących postępów.
W ostatnich dniach Władimir Putin nie kładł już nawet nacisku na wojnę z Zachodem i NATO, ale porównał się do XVIII-wiecznego cara Rosji Piotra I Wielkiego, kreśląc podobieństwo w dążeniu do odzyskania ziem rosyjskich. - Piotr Wielki prowadził przez 21 lat wielką wojnę północną. Wydawać by się mogło, że prowadził wojnę ze Szwecją, żeby coś od nich wziąć, ale on im niczego nie zabrał, on zwrócił to, co należało do Rosji - powiedział prezydent Rosji cytowany przez "The Guardian".
"Car Putin szykuje Rosję na długą wojnę"
Zdaniem dr Wojciecha Siegienia, specjalisty od rosyjskiej propagandy i naukowca z Uniwersytetu Gdańskiego, to już kolejna zmiana narracji na temat wyznaczonego przez Kreml celu.
- Uzasadnienie agresji zaczęło się od odpowiedzi na oficjalną prośbę ze strony władz separatystycznej Ługańskiej i Donieckiej Republiki Ludowej i podpisania z nimi umów przez Kreml. Niedługo później pojawiły się hasła demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy. To przez długi czas był główny motyw, którym karmiono ludzi w Rosji. Ale oba te hasła źle brzmią po rosyjsku, są trudno wymawialne. Wiele osób z kremlowskiej propagandy łamało sobie na nich język, tym bardziej prości ludzie. W związku z tym pojawiło się mnóstwo innych, wymyślonych powodów. Mówiło się o prewencyjnej odpowiedzi czy walce z NATO. Ale brak efektów na wojnie zmusił Putina do zmiany narracji - wyjaśnia ekspert w rozmowie z WP.
Jak podkreśla, Putin nie porównał się do cara Piotra I Wielkiego przypadkowo, wszystko to było świadomie zaplanowane.
- Mówiąc o zasługach Piotra Wielkiego, Putinowi chodziło bardziej o długotrwałość procesu aniżeli o odzyskiwanie ziem. Powiedział nie tylko, że Moskwa idzie po swoje i przywróci dawne terytoria, ale że walki trwały 21 lat. Putin mówi: "Jeśli jestem jak Piotr, to nie dziwcie się, że będziemy szli po swoje dłużej niż planowaliśmy". Próbuje przekonywać Rosjan, że choć wszystko idzie zgodnie z harmonogramem, muszą się przygotować się na długotrwałą wojnę - ocenia dr Siegień.
Przypomnijmy, Piotr Wielki rządził w latach 1682-1725. Był postrzegany jako autokratyczny modernizator podziwiany zarówno przez liberalnych, jak i konserwatywnych Rosjan. Jednocześnie został zapamiętany jako brutalny i bezwzględny władca, który nie cofał się przed zbrodnią, aby zrealizować swoje cele.
Car dał też swoje imię nowej stolicy, Sankt Petersburgowi - rodzinnemu miastu Putina - którą kazał zbudować na ziemiach zdobytych przez siebie od Szwecji. Był to projekt, który kosztował życie dziesiątków tysięcy chłopów pańszczyźnianych, wcielonych jako robotnicy przymusowi do budowy "okna na Europę".
"Car Putin muruje dostęp Rosji do Zachodu"
- Rosjanie jak mantrę powtarzają, że Piotr I "wyrąbał okno do Europy" i zmienił całkowicie paradygmat funkcjonowania rosyjskiego państwa, budując imperium. To był wówczas zwrot w historii Rosji. Putin, odwołując się do niego, mówi, żeby Rosjanie również przygotowali się do cywilizacyjnej zmiany. Tyle że rosyjski prezydent stał się anty Piotrem. O ile car Rosji "wyrąbywał okna do Europy", to Putin je zamurowuje. On robi zwrot w odwrotnym kierunku, odcina się od cywilizacji zachodu - uważa dr Siegień.
Putin - odwołując się na spotkaniu z naukowcami do dziedzictwa carskiej Rosji - argumentował, że kampania w Ukrainie wynika z "podstawowych wartości", a jej zadaniem jest zwrócenie tego, co rosyjskie i wzmocnienie państwa.
- Jeśli będziemy wychodzić z założenia, że te podstawowe wartości stanowią podstawę naszego istnienia, to z pewnością uda nam się rozwiązać stojące przed nami zadania - zapewniał prezydent.
W opinii byłego ambasadora RP w Kijowie Jana Piekło, Putin próbuje połączyć wartości carskiej Rosji z ideologią sowiecką, by uzasadnić wojnę w Ukrainie.
- To co teraz robi Putin, to próba stworzenia hybrydowego imperializmu, który odwołuje się do odległych czasów Piotra Wielkiego i carycy Katarzyny i posiada otoczkę sowietyzmu. To miszmasz, który ma zamącić w głowie Rosjanom. Putinowi się wydaje, że używając hybrydy, czyli nawiązania do czasów carskiej Rosji i wymieszania tego z sowiecką tradycją, będzie mógł odnieść zwycięstwo w wojnie z Ukrainą - mówi Wirtualnej Polsce.
Zdaniem byłego ambasadora, rosyjski prezydent próbuje też w swojej propagandzie wykorzystać jako narzędzie religię prawosławną i historyczną kolebkę Rosji - Ruś Kijowską.
- Putin próbuje zawłaszczać tę tradycję i ogłosić, że to jest jedna wielka Rosja. Stąd ta propaganda na wielu frontach: carskiej Rosji, sowieckiej tradycji, świętej wojny prawosławnej i kradzieży dziedzictwa Rusi Kijowskiej i przedstawienia tego jako własne. Rosjanie cały czas myślą w kategoriach, że posiadają monopol na prawdę i słuszność - uważa nasz rozmówca.
Idolem może być Piotr Wielki, Stalin i Lenin
W podobnym tonie wypowiada się dr Wojciech Siegień z Uniwersytetu Gdańskiego.
- W Rosji pada to na podatny grunt, co wynika ze specyfiki tamtejszego narodu. Jeszcze wczoraj wszyscy mogli się smucić się z rozpadu Związku Sowieckiego, a ich idolem był Stalin lub Lenin. Dzisiaj ich numerem jeden może być Piotr Wielki. To, co jest ciekawe wśród Rosjan, to stan świadomości społecznej. Nikt nie widzi, że carska i sowiecka Rosja to wykluczające się układy ideologiczne. Jedni walczyli z drugimi. Jeśli popierasz cara Mikołaja i prawosławną cerkiew, to nie możesz nieść kwiatów na grób Stalina. A w Rosji możesz… Putin jest w stanie mówić o wielkości Związku Sowieckiego i jego rozpadzie, doceniając tamten układ społeczno-polityczny. Następnie może odwołać się do Piotra I czy do carycy Katarzyny i nie prowadzi to do dysonansu poznawczego - uważa naukowiec.
Do słów Putina o Piotrze Wielkim odniósł się na Twitterze Mychajło Podolak, doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Jak podkreślił, "wyznanie Putina" o zajmowaniu ziemi i porównanie do Piotra Wielkiego dowodzi, że nie było żadnego konfliktu na linii Rosja-Ukraina, a Moskwa chciała usprawiedliwić przejęcie terenów należących do sąsiada.
"Nie powinniśmy mówić o 'ratowaniu twarzy Rosji', ale o jej natychmiastowej deimperializacji" - napisał doradca ukraińskiego prezydenta.
Bardziej rozpad imperium niż jego odbudowa?
Jan Piekło twierdzi, że słowa Putina o powrocie do imperialnej Rosji są również odzwierciedleniem aktualnej sytuacji na froncie w Donbasie.
- Myślę, że zbliża się jednak kres skuteczności Putina. Operacja specjalna, która najpierw stała się wojną z ukraińskimi nazistami, później świętą wojną i wszystkim po kolei, nie przynosi Kremlowi spodziewanych efektów. To miało być zajęcie całej Ukrainy, przejęcie Kijowa i obsadzenie go przyjaznym rządem oraz likwidacja "nazizmu". Tymczasem mamy ciężką walkę, krwawą bitwę o Siewierodonieck i ogromne straty po stronie rosyjskiej armii. Do tego dochodzi zmuszanie "nieszczęsnych" poborowych do walki na froncie, na którym oni nie chcą walczyć i umierać za idee, które są im odległe. Jedyna idea, jaka może im przyświecać, to rabunek i zazdrość, że Ukraińcom lepiej się powodzi. Potrafią więc tylko gwałcić, podpalać, kraść i mordować - wylicza były dyplomata.
Jak podkreśla, w Rosji dzieją się obecnie dziwne rzeczy.
- Dochodzi do tajemniczych wybuchów ważnych fabryk, m.in. magazynu amunicji w Permie; płoną punkty rekrutacyjne do wojska, a młodzi ludzie nie chcą być wysyłani na front. To już jest problem dla Putina, którego Rosja już znajduje się w fazie kryzysu. Dodatkowo na Kremlu widoczny jest konflikt między wojskowymi a służbami specjalnymi. Nie wiadomo do końca, co się dzieje ze stanem zdrowia Putina, czy jest w stanie nadal normalnie funkcjonować. Może to oznaczać, że w niedługim czasie będziemy świadkami rozpadu Federacji Rosyjskiej, a nie odbudowy mocarstwa z czasów Piotra Wielkiego - podsumowuje.
Czytaj też:
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski