Obrzydliwe działania rosyjskiego wywiadu. Chodzi o Polskę
Rosyjska propaganda z coraz większą mocą atakuje Polskę. Najpierw Sergiej Naryszkin, szef Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji, a później szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow zaczęli powtarzać brednie o tym, że władze w Kijowie wyraziły zgodę na aneksję Ukrainy przez Polskę i opanowywaniu przez nasz kraj ukraińskiego terytorium. - Rosjanie uderzają w Polskę, bo jesteśmy frontowym krajem, hubem logistycznym dla dostaw broni z Zachodu. Wykorzystują też pożytecznych idiotów, którzy powielają narrację Kremla - mówi WP były oficer Agencji Wywiadu Marcin Faliński.
13.06.2022 13:00
Najpierw "popisał się" szef rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiej Naryszkin. Powołując się na dane wywiadowcze, stwierdził, że "Warszawa aktywnie popycha reżim ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do przekazania Polsce kontroli nad istotnymi funkcjami i agencjami rządowymi Ukrainy".
"Ukraińscy przywódcy zostali poinformowani, że umieszczenie zapasowego centrum danych podatkowych zwiększy wydajność usług" – przekazała jego słowa rosyjska agencja TASS.
Absurdalne zarzuty. Rosjanie atakują Polskę
Zdaniem Naryszkina, Kijów celowo ma dawać Polsce i USA dostęp do najbardziej wrażliwych informacji, w tym danych o swoich podatnikach, a co za tym idzie - wgląd w sytuację finansową Ukrainy. Dodał, że "kijowska junta wyraziła zgodę na aneksję Ukrainy przez Polskę".
Absurdalne oskarżenia powielał również minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. Polityk oskarżył Polskę o plany "zajęcia terytorium Ukrainy". Szef MSZ Rosji odniósł się w też do słów polskiego prezydenta Andrzeja Dudy, który w rozmowie z niemieckim dziennikiem "Bild" porównał Władimira Putina do Adolfa Hitlera.
- Dla Polski i jej przywódców, którzy powtarzają takie maksymy, lepiej byłoby przestudiować własną historię i wydarzenia, które leżą u jej podstaw. Do tej pory widzimy, że za rozmową o niedopuszczalności jakiegokolwiek dialogu z Rosją polscy koledzy zaczynają aktywnie opanowywać terytorium Ukrainy - powiedział kłamliwie Ławrow w rozmowie z dziennikarzami. Jego słowa poszły w świat dzięki rosyjskiej agencji państwowej RIA Nowosti.
"W Moskwie ludzie nadal to kupują"
- Dezinformacja, którą karmi nas Rosja, trwa od lat - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polska były oficer Agencji Wywiadu Marcin Faliński. Jego zdaniem podczas konfliktu wojennego działania te nabierają jeszcze bardziej widocznych kształtów.
- W Moskwie ludzie nadal to kupują, biorąc pod uwagę zmonopolizowany przekaz telewizyjny i internetowy. A także dokładając do tego cenzurę. Rosjanie próbują ten przekaz uwiarygadniać, stawiając na pierwszym miejscu informacje, które są "niby prawdziwym elementem". Być może i w tym przypadku rosyjski wywiad miał informacje o działaniach ukraińskiego rządu, które miały zabezpieczyć finansowo Kijów na długie miesiące. Później dorabiają do tego historię, żeby uwiarygodnić przekaz - mówi nam Faliński.
- Jesteśmy "przedmościem rumuńskim", do którego dążyliśmy w czasie września 1939 roku. Tak, jak miała iść wówczas brytyjska i francuska pomoc przez Rumunię do Polski, tak przez nasz kraj dostarczany jest zachodni i NATO-wski sprzęt. Przykładowo, nawet nieduży port w Kołobrzegu obsługuje transporty zboża z Ukrainy. Jesteśmy dla Rosji głównym przeciwnikiem logistycznym - ocenia Marcin Faliński.
Przedstawiciele rządu Federacji Rosyjskiej niejednokrotnie już fałszywie wypowiadali się na temat rzekomych intencji zachodnich sojuszników Ukrainy. W kwietniu minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow twierdził, że polski rząd zamierza wysłać do Ukrainy własne oddziały pod egidą sił pokojowych NATO.
Zobacz: Transport rosyjskich pojazdów w drodze do Ukrainy. Jadą aż z dalekiej Syberii
"Rosja próbuje zrobić z prezydenta Ukrainy zdrajcę"
Według Michała Marka z Fundacji Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, ekspertem ds. przeciwdziałania dezinformacji, mamy do czynienia z kontynuacją działań, które Rosjanie prowadzą od samego początku konfliktu.
- Wcześniej Moskwa komunikowała, że Polska chce przejąć zachodnią Ukrainę. Mówił to Sergiej Naryszkin, szef Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji, który twierdził, że władze w Kijowie wyraziły zgodę na aneksję Ukrainy przez Polskę. Później powtarzał to Siergiej Ławrow czy rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa - mówi Wirtualnej Polsce Marek.
W jego opinii, jest to forma regularnego wzmacniania stałej narracji, która sięga 2014 roku.
- Z jednej strona oddziałuje ona na Ukraińców i ma podważać zaufanie do przywództwa państwa i prezydenta Wołodymyra Zełenskiego oraz kreować go na zdrajcę. Jako przywódcę, który oddaje niepodległość Polsce. A z drugiej strony to forma usprawiedliwiania przed Rosjanami potrzeby ataku na Ukrainę. I wmawiania, że to nie tylko Rosja miała agresywne zamiary, ale że to Polska już dawno chciała zaatakować Ukrainę. To forma wybielania się – narracja w stylu: wszyscy są agresywni, nie tylko my. A Kreml "musiał to zrobić", bo inaczej ktoś inny zaatakowałby Ukrainę i byłoby jeszcze gorzej, niż jest obecnie - zarówno dla Ukrainy, jak i Rosji - ocenia Marek.
Jak dodaje, priorytetem obecnych działań dezinformacyjnych nie jest uderzenie w Polskę, choć Rosjanie próbują stymulować nasze społeczeństwo do sprzeciwu wobec proukraińskiej postawy i wspierania Kijowa.
- Priorytetem są kierunek ukraiński i wewnętrzny - rosyjski. Rosja będzie starała się w Polsce koncentrować na tym, by w mieszkańcach naszego kraju wytworzyć sprzeciw wobec polityki sankcyjnej. Kreml będzie więc stymulować działania Polaków dotyczące udziału w protestach przed stacjami paliw Orlen, będzie wspierał protesty przeciwko wysokim cenom żywności itd. Czyli będzie wykorzystywać świadomość Polaków dotyczącą tego, że istnieje zła sytuacja na rynkach paliwowych i zła sytuacja gospodarcza, która jest pokłosiem ataku Rosji na Ukrainę - uważa Marek.
"Pożyteczni idioci? Nie brakuje ich w Polsce"
Jak prognozuje ekspert z Fundacji Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, Rosjanie będą próbować oskarżać nasz rząd o to, iż "de facto" Polakom dzieje się źle przez "rusofobiczną politykę", jaką uprawiają nasi politycy.
- To będzie kierunek, który będzie służył destabilizacji sytuacji wewnętrznej w Polsce oraz stymulowaniu nastrojów antyrządowych, antyukraińskich, antynatowskich wśród polskiego społeczeństwa. Tym samym Rosjanie będą chcieli podważać sens nakładania kolejnych sankcji na Rosję. Będą lobbować narrację, że to Polska cierpi od sankcji, a nie Moskwa - mówi nam Marek.
Zagrożenie rozprzestrzenia się rosyjskiej dezinformacji w Polsce widzi również były oficer Agencji Wywiadu.
- W Polsce pojawiają się tzw. pożyteczni, różni idioci, którzy wygłaszają hasła o unii polsko-ukraińskiej i powrocie do czasów Jagiellonów. Zupełne absurdalne twierdzenia. To pada na podatny grunt. Pytanie: czy są faktycznie idiotami, czy są sterowani przez rosyjskie służby. A tych nie można lekceważyć. Widzimy to na przykładzie Niemiec, Czech, Słowacji. Przygotowano tam grunt, na którym społeczeństwa zachodnie można było urabiać - podsumowuje Faliński.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski