Przez "nieuwagę" przecięli linę. Zginęło 20 osób
Dlaczego ofiary tragedii we włoskim kurorcie Cermis nie doczekały się sprawiedliwości? Dopiero po 14 latach światowa opinia publiczna dowiedziała się całej prawdy o tragicznym zdarzeniu: amerykańscy marines urządzili sobie "wycieczkę" po włoskich Alpach wojskowym odrzutowcem. Śmiali się i kręcili film. Linę kolejki górskiej przecięli przez nieuwagę. Zginęło 20 osób - w tym dwoje Polaków - matka i jej nastoletni syn.
03.02.2012 | aktual.: 05.02.2012 13:32
3 lutego 1998 r., o godzinie 15.13, amerykański samolot antyradarowy EA-6B Prowler, pod dowództwem kapitana Richarda Ashby'ego i z trzema innymi marines na pokładzie (kpt. Joseph Schweitzer, kpt. William Rancy, kpt. Chandler Seagraves), przeciął linę kolejki górskiej w Val di Fiemme. Kabina, w której znajdowało się 20 osób, spadła z wysokości 80 metrów na ziemię. Zginęło 20 osób - 3 Włochów, 7 Niemców, 5 Belgów, 2 Austriaków, 1 Holender i dwójka Polaków: 37-letnia Ewa Strzelczyk i jej 12-letni syn Filip.
Po wypadku, samolot, jak gdyby nigdy nic, powrócił do bazy w Aviano, pomimo uszkodzenia skrzydła i ogona. Tylko dzięki szybkiemu działaniu włoskich sędziów, EA-6B Prowler został zarekwirowany i dzięki temu udało się zabezpieczyć resztki liny, które znajdowały się w uszkodzonych częściach samolotu. Tym bardziej, że w bazie już szykowano się do zastąpienia ich nowymi. Mimo tego dowództwo bazy w Aviano usiłowało przekonać śledczych, że kabina kolejki linowej urwała się sama, ponieważ taki wypadek miał miejsce dwadzieścia lat wcześniej. Zginęły wtedy 42 osoby.
Przeprosił, obiecał odszkodowanie, nie dotrzymał słowa
Ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton przeprosił za incydent i obiecał odszkodowania dla rodzin ofiar. We Włoszech odbyły się demonstracje antyamerykańskie, włoskie media pisały o "masakrze w Cermis", a premier Romano Prodi, udał się osobiście do USA na rozmowy w sprawie tragedii i ukarania winnych. Włoska prokuratura domagała się, by marines stanęli przed sądem we Włoszech. Jednak okazało się, że w kwestii statusu wojskowych NATO, jurysdykcję w tej sprawie miał trybunał wojskowy w Stanach. Czterech członków załogi zostało przesłuchanych, jednak przed sądem stanęli tylko pilot Richard Ashby i nawigator Joseph Schweitzer. Postawiono im zarzuty zabójstwa.
Rozprawa odbyła się w Camp Lejeune w Karolinie Północnej. Sąd Wojskowy ustalił, że mapy były niedokładne i nie wskazywały kabli kolejki linowej, a EA-6B Prowler leciał szybciej niż było to dozwolone i na znacznie niższej wysokości niż pozwalają przepisy. Ograniczenia wysokości wynosiły 2000 stóp (609,6 m), ale pilot stwierdził, że był przekonany, iż minimalna wysokość lotu wynosi 1000 stóp (304,8 m). W rzeczywistości kabel został przecięty na wysokości 360 stóp (110 m). Kapitan Ashby twierdził też, że samolot miał uszkodzony wysokościomierz, a on sam nie był świadomy ograniczeń prędkości.
W marcu 1999 r., amerykański sąd wojskowy uniewinnił Ashby'ego i Schweitzera, wywołując oburzenie we Włoszech i w całej Europie. Jedyne, co udało im się udowodnić, to utrudnianie działania wymiaru sprawiedliwości i niszczenie dowodów. Marines zniszczyli, bowiem taśmę wideo, którą nagrali podczas feralnego lotu. Zdegradowano ich i usunięto ze służby. Pilot został także skazany na sześć miesięcy pozbawienia wolności, ale zwolniono go po czterech i pół - za dobre zachowanie.
Senat Stanów Zjednoczonych przeznaczył 40 mln dolarów na odszkodowania dla rodzin ofiar i odbudowę kolejki liniowej, ale decyzja ta została odrzucona przez komisję Kongresu. W związku z tym odszkodowania wypłaciła prowincja Trydent i włoski parlament. Dopiero później Amerykanie zwrócili Włochom 75% wyłożonej sumy, zgodnie natowskimi traktatami. Zmowa adwokatów
Dziesięć lat po tragedii - w lutym 2008 roku, dwóch lotników odwołało się od wyroku i zwróciło się o przywrócenie ich do służby wojskowej. Chcieli odzyskać przysługujące żołnierzom przywileje finansowe. Sprawcy tragedii w Cermis oświadczyli, że podczas procesu, oskarżyciele i obrońcy zawarli w tajemnicy pakt, mający na celu uniknięcie postawienia im zarzutu zabójstwa w zamian za oskarżenie ich o utrudnianie pracy wymiarowi sprawiedliwości. Chodziło o to, by uspokoić Włochów, którzy domagali się kary dla sprawców tragedii.
Dopiero po 10 latach od wypadku na światło dzienne zaczęły wypływać informacje o jego prawdziwym przebiegu. Rok temu włoski dziennik "La Stampa" opublikował fragmenty raportu śledczego, zredagowanego zaledwie miesiąc po tragedii w Cermis przez amerykańskich wojskowych. Pod końcowym dokumentem podpisał się generał Peter Pace, późniejszy Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów. Wynika z niego jasno, że winę za śmierć 20 ofiar ponoszą członkowie załogi EA-6B Prowler. Marines lecieli za szybko i za nisko, narażając siebie, sprzęt oraz osoby trzecie.
Dokument opublikowany przez "La Stampa pochodzi z 10 marca 1998 roku. Zaraz po wypadku, generał Pace nakazał dochodzenie pod przewodnictwem generała Michaela DeLonga. Raport, jaki od niego otrzymał był bardzo szczegółowy i dokładny, co do minuty. Wynika z niego, że kolejka linowa na mapie była dokładnie oznaczona, a w kabinie pilotów, już po wypadku, odkryto dokumenty zakazujące schodzenia poniżej 2000 stóp, czyli około 600 metrów. Nikt, jednak przed lotem nie otworzył tych dokumentów.
Ich los nikogo nie obchodzi
Dla upamiętnienia 14 rocznicy tragedii w Cermis, we włoskiej telewizji pokazano film dokumentalny zrealizowany przez National Geographic. Po raz pierwszy amerykańscy marines opowiedzieli w nim całą prawdę. - Śmialiśmy się i wygłupialiśmy podczas lotu, kręciliśmy także film kamerą wideo. To była wycieczka turystyczna po Alpach. Nikt z nas nie zauważył kolejki liniowej. Podmieniliśmy później kasetę. Oryginalną spaliłem, bo nie chciałem, aby ludzie słyszeli mój śmiech i widzieli krew - powiedział były nawigator, Joseph Schweitzer.
20 niewinnych ofiar tragedii w Cermis nie doczekało się sprawiedliwości. Nikogo też nie obchodzi, że ci ludzie zostali zabici podczas ćwiczeń wojskowych, które nieodpowiedzialni piloci amerykańscy potraktowali, jako szaloną wycieczkę turystyczną po Alpach. Władze amerykańskie niewiele zrobiły, aby ukarać sprawców lub zadośćuczynić rodzinom ofiar. Ich jedyną troską było dbanie o dobre imię swojego wojska i o to, by nie stracić bazy we włoskim Aviano. Dziś, po 14 latach, nawet bezpośrednim sprawcom tragedii jest wstyd, za to, w jaki sposób zatuszowano prawdę.
Z Rzymu dla polonia.wp.pl
Agnieszka Zakrzewicz