Przerażająca przepowiednia już się sprawdza. "Druga twarz"
Bardziej czytelnego sygnału, że wchodzimy w okres przełomu i realnych kłopotów z jedzeniem i wodą nie trzeba. Francuska prognoza temperatur na rok 2050, która miała przestrzegać przez dekady, stała się aktualna 28 lat wcześniej. - Smutne, że koszty zmian klimatu dostrzega się dopiero po wybuchu wojny w Ukrainie - mówi WP klimatolog prof. Bogdan Chojnicki.
19.06.2022 18:56
Fikcyjna telewizyjna prognoza pogody sprzed lat przeraziła naukowców. Popularna we Francji prezenterka Évelyne Dhéliat ze stacji TF1 - w ramach kampanii informacyjnej - ostrzegała w 2014 roku przed realnymi skutkami zmian klimatycznych za kilka dekad. Problem w tym, że "temperatury z przyszłości" w ostatnich dniach stają się codziennością południowej Europy.
- Prawdziwy zwrot Francuzi odczują wtedy, kiedy upały odbiją się na gospodarce żywnościowej Francji. Warto pamiętać, że obok gorąca problemem jest też brak opadów, a co się z tym wiąże nadchodzące olbrzymie kłopoty żywnościowe. Żołądki Francuzów dadzą znać o sobie i wtedy politycy nie będą mogli tego zignorować - mówi Wirtualnej Polsce prof. Bogdan Chojnicki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.
Jedzenie będzie jeszcze droższe
- 28 lat przyspieszenia to jest sygnał alarmowy i naprawdę nie można go już ignorować także w Polsce. Proszę odwiedzić Wielkopolskę albo Lubuskie: liście buraków i kukurydzy opadły. Rośliny walczą o przetrwanie, bo do tego też mamy suszę. Nam przecież chodzi o plony, jedzenie, którym możemy nakarmić ludzi - alarmuje.
Klimatolog wskazuje również na dwie twarze "wzrostu temperatur". Bo z jednej strony jest susza i upały "wywołujące stres u ludzi, zwierząt i roślin", a z drugiej nasilenie zjawisk ekstremalnych: gwałtownych burz, nawałnic, podtopień, tornad i trąb powietrznych.
Drugi przełom po wojnie Putina
- Smutne jest to, że te skutki zmiany klimatu zaczyna się dostrzegać dopiero po tym, jak wybuchła wojna w Ukrainie. Energia odnawialna i związane z tym koszty bezpieczeństwa zaczynaj mieć znaczenie. Wydawało się, że mieliśmy zabezpieczone źródła energii nieodnawialnej, a ropa i gaz zawsze będą tanie - komentuje prof. Chojnicki.
- Nadal zresztą "rura zastąpi rurę" - to nie zmniejsza naszego uzależnienia energetycznego, ale zmienia jego kierunek - ostrzega naukowiec z Poznania.
Co na to politycy?
Czy sygnały alarmowe, które widzą klimatolodzy, dostrzegą też politycy znad Wisły, a kwestie zmiany klimatu staną się tematem kampanii wyborczej?
- Nie spodziewam się, aby przekroczyły poziom obecny. Na nas i tak wpłynie sytuacja globalna, a te kraje od których przyszłość świata zależy, czyli Chiny i Indie, nauczyły się rozwijać dzięki tradycyjnym źródłom energii. Widać nieformalną koalicję tych państw. Unia Europejska do tej pory w tej sprawie zamanifestowała tylko swoją polityczną słabość - mówi WP prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Zobacz także: Kryzys klimatyczny nadchodzi. "Będą następować małe końce świata, aż tego nie udźwigniemy"
Zauważa też, że w Polsce problemami wynikającymi ze zmian klimatu interesuje się przede wszystkim wielkomiejska młodzież z klasy średniej. - Polscy politycy będą więc nadal sektorowo traktować kwestie ekologii, żeby dotrzeć do młodzieży, czyli tej mniejszej, rzadziej głosującej grupy wyborców - dodaje politolog.
Reżyserem globalnych wydarzeń będzie - jego zdaniem - perspektywa wielkiego kryzysu. - Jako społeczeństwo nadal będziemy jednak martwić się, czy mamy pieniądze na loty samolotem na wakacje, a mniej kosztami, które generujemy - ocenia prof. Chwedoruk.
Arkadiusz Jastrzębski, dziennikarz Wirtualnej Polski