Przeanalizowali protesty wyborcze. Większość była zasadna
W Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego zakończyła się seria trzech posiedzeń ws. protestów złożonych po wyborach prezydenckich. Wskazano, że protesty są zasadne i dochodziło do błędów, jednak naruszenia nie miały wpływu na ostateczny wynik wyborów prezydenckich.
Co musisz wiedzieć?
- W piątek Sąd Najwyższy rozpatrzył protesty wyborcze. Na trzech posiedzeniach stwierdzono, że są one zasadne, ale nieprawidłowości nie miały wpływu na wynik wyborów.
- SN zauważył też, że warto byłoby stworzyć różne szaty graficzne dla zaświadczeń do głosowania w I i II turze wyborów prezydenckich, by uniknąć w przyszłości pomyłek.
- Premier Donald Tusk stwierdził, że według niego nieprawidłowości nie wypaczą wyniku wyborów, w których wygrał Karol Nawrocki.
W piątek rano Sąd Najwyższy zajął się protestami wyborczymi. Dwa z nich dotyczyły nieprawidłowości w przeliczaniu głosów, a jeden - braku możliwości głosowania osób, którym zaświadczenie na drugą turę zostało im zabrane podczas oddawania głosu w pierwszej turze wyborów prezydenckich.
Odbyły się trzy posiedzenia jawne, a następnie po każdym sędziowie wydali decyzję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koalicja PiS-u z PSL? "Trudno mi sobie wyobrazić"
Błędy w komisjach. Bez wpływu na ostateczny wynik
Na pierwszym posiedzeniu Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych rozpoznała protest, w którym zarządzono wcześniej oględziny kart i ponowne przeliczenie głosów w kilkunastu obwodowych komisjach wyborczych. Protest dotyczył komisji z Krakowa, Olesna, Mińska Mazowieckiego, Strzelec Opolskich, Grudziądza, Gdańska, Bielska-Białej, Tarnowa, Katowic, Tychów, Kamiennej Góry i Brześcia Kujawskiego.
Sąd Najwyższy przyznał, że w większości tych komisji doszło do nieprawidłowości "w przenoszeniu prawidłowo policzonych głosów do protokołu poprzez przypisanie głosów jednego kandydata drugiemu kandydatowi" i protest jest zasadny.
W przypadku dwóch komisji - w Bielsku Białej i Kamiennej Górze - stwierdzono natomiast nieprawidłowości przy samym liczeniu głosów. W Bielsku-Białej, w kopercie przypisanej głosom oddanym na Karola Nawrockiego było 160 głosów oddanych na Rafała Trzaskowskiego. Podobna sytuacja miała miejsce w Kamiennej Górze - 90 głosów, które znalazły się w kopercie przypisanej głosom na Karola Nawrockiego, zostało oddanych na Trzaskowskiego.
W obwodowej komisji w Katowicach doszło z kolei do omyłki przy liczeniu głosów, działającej na niekorzyść obu kandydatów.
Sąd Najwyższy jednocześnie wskazał, że w komisji w Tarnowie nie doszło do zgłaszanych przez protestującego nieprawidłowości.
Sędziowie zaznaczyli jednak, że choć protesty w większości są zasadne, to nie zmieniają one w żaden sposób ostatecznego wyniku wyborów prezydenckich, w których wygrał Karol Nawrocki.
Małżeństwo nie mogło zagłosować
Drugi protest, którym zajął się SN, został złożony przez małżeństwo, które przed wyborami prezydenckimi w koszalińskim urzędzie pobrało zaświadczenia do głosowania poza miejscem zamieszkania zarówno w I jak i II turze wyborów.
Podczas głosowania podczas I tury wyborów 18 maja w lokalu wyborczym w Limanowej - z powodu problemów ze wzrokiem - podali wszystkie zaświadczenia członkowi komisji, aby ten dokonał wyboru dokumentów. Członek komisji jednak, jak się okazało, pomylił się i pobrał niewłaściwe zaświadczenia. Dwa tygodnie później, gdy małżeństwo próbowało zagłosować, komisja odesłała ich z kwitkiem, gdyż przedłożyli zaświadczenie na I turę głosowania.
Sędzia Joanna Lemańska oceniła w uzasadnieniu decyzji SN, że "nie ma żądnych wątpliwości, iż ta zapewne omyłka doprowadziła do uniemożliwienia skorzystania z prawa wyborczego w II turze". Dodała, że w II turze komisja zachowała się prawidłowo - nie mogła wydać kart do głosowania. Podkreśliła, że można by było rozważyć, by drukować zaświadczenia na różnokolorowych kartach, by w przyszłości uniknąć takich pomyłek.
Protest został uznany za zasadny, aczkolwiek nie miał on wpływu na wynik wyborów.
Fałszerstwa w Zabrzu? Błąd o jeden głos
Trzeci protest skierowała do SN kobieta, która była obserwatorem wyborczym wskazanym przez Komitet Obrony Demokracji. Pracowała w obwodowej komisji w Zabrzu. Zarzucała, że w lokalu doszło do nieprawidłowości w liczeniu głosów i sfałszowania wyniku.
W komisji przeliczono głosy - okazało się, że jeden głos oddany na Rafała Trzaskowskiego został błędnie przypisany Karolowi Nawrockiemu.
Sąd Najwyższy uznał więc protest za zasadny, aczkolwiek nie miał on wpływu na wynik wyborów. Jednocześnie stwierdzono, że zarzuty o fałszowanie wyborów nie są zasadne.
- W drugim punkcie, w pozostałym zakresie protest jest niezasadny. Otóż ten zakres to kwestie podnoszone w proteście, dotyczące zachowania obwodowej komisji wyborczej - dodał sędzia Adam Redzik i zakończył posiedzenie jawne Sądu Najwyższego.
Do Sądu Najwyższego wpłynęło ok. 55 tys. protestów wyborczych. 1 lipca Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN ma wydać uchwałę ws. ważności wyborów prezydenckich.
Tusk: mało prawdopodobne, by wypaczono wynik
Większość protestów wyborczych (ponad 40 tys.) to kopie protestu posła KO Romana Giertycha. W ostatnich dniach niektórzy politycy koalicji rządzącej sugerowali, że skala nieprawidłowości jest bardzo duża.
Premier Donald Tusk podczas piątkowej konferencji prasowej powiedział, że wszystkie protesty wyborcze należy sprawdzić "nie dlatego, żeby podważać wyniki wyborów, a dlatego, by każdy miał pewność, że prezydent RP został wybrany we właściwy sposób i że nie zlekceważono żadnego głosu".
- Mamy problem, którego dzisiaj nie rozwiążemy. Stąd moje przekonanie, że w sytuacjach takiego bałaganu ustrojowego, którego jesteśmy uczestnikami i ofiarami po ośmiu latach rządów PiS-u (...), że w takich momentach trzeba znaleźć w sobie siłę oraz wyczucie zdrowego rozsądku i przyzwoitości - oświadczył Tusk.
W dalszej części wystąpienia szef rządu wskazał, że "tylko sprawdzenie wszelkich nieprawidłowości da przekonanie, że nie miały one wpływu na wynik wyborów". - W mojej ocenie mało prawdopodobnym wydaje się, aby skala nieprawidłowości wypaczyła w zasadniczy sposób wynik - podkreślił Tusk.
Co ze śledztwem ws. fałszerstw?
Prokuratura prowadzi kilka śledztw ws. nieprawidłowości w komisjach wyborczych i domniemanych fałszerstw. Jak mówią WP nieoficjalnie członkowie komisji, gdzie popełniono błędy, dochodzenie może zabrnąć w ślepy zaułek.
- Nie było podstępu ani intrygi politycznej, ale zwykła ludzka pomyłka - mówią członkowie komisji.
- Apeluję, aby nie nakręcano burzy wokół rzekomych grubych fałszerstw wyborczych. Oświadczam, nie było żadnych nacisków politycznych, nie otrzymywaliśmy żadnych poleceń, wśród członków komisji byli przedstawiciele 10 komitetów wyborczych. To był ludzki błąd, wynikający z braku uważności - zapewnia przewodnicząca komisji w Oleśnie.
Czytaj więcej: