Przemysław Czarnek. Idealny "taran" dla prawicy na ciężkie czasy
Polityczna siła Przemysława Czarnka bierze się z jego mocnej pozycji nie tyle w rządzie, ile w samym jądrze PiS. Niektórzy politycy partii nie wykluczają, że minister edukacji przed wyborami parlamentarnymi może zostać "zniknięty". Dziś jednak Czarnek cieszy się zaufaniem i sympatią najważniejszego polityka w Polsce. Dla Jarosława Kaczyńskiego to minister idealny. Profesor i fighter zarazem.
19.10.2021 09:55
Przemysław Czarnek w niedawnym wywiadzie dla tygodnika "Sieci": - Mam bardzo dobre relacje z młodzieżą.
Rządowa pracownia CBOS w badaniu opublikowanym zaledwie miesiąc wcześniej: Przemysławowi Czarnkowi ufa 6 proc. badanych w przedziale wiekowym 18-24. Młodzież sympatii ministra najwyraźniej nie odwzajemnia.
Jeden z polityków PiS z uśmiechem: - Aż 6 procent? Dla Przemka to sukces.
Nieść kaganek oświaty z Nowogrodzkiej
Przemysław Czarnek - jak sugerują niektórzy mniej życzliwi koledzy z PiS - zdaje się funkcjonować dziś w rzeczywistości równoległej. Zawsze zadowolony z siebie, przekonany o genialności swoich posunięć i trafności podejmowanych decyzji. - Moim zdaniem on autentycznie wierzy, że jest najlepszym ministrem edukacji narodowej w historii. Chce być zapamiętany i będzie - mówi kolega Czarnka z ław poselskich.
Politycy z ław rządowych patrzą z kolei na ruchy Czarnka z większym dystansem. Lubią go, bo to "sympatyczny facet", ale traktują jako ministra przejściowego. Jednocześnie - niektórzy z nich - szanują obecnego szefa MEiN za to, że nie przejmuje się zdaniem mediów i prze do przodu "jak taran".
- Pytanie, czy to cechy właściwe ministrowi edukacji? - pyta retorycznie jeden z członków rządu, który określa się jako "sceptyczny wobec tego rodzaju stylu uprawiania polityki".
A jaki jest styl ministra Czarnka? Prowokować, nie dać się zbić z pantałyku, nie ulegać presji mediów i nieść kaganek oświaty - zgodnie z partyjną linią Nowogrodzkiej.
Minister idealny (dla prawicy)
"Jesteśmy gotowi, by odzyskiwać pokolenia nieświadomych młodych Polaków. Dlatego uczniowie od 1 klas szkół ponadpodstawowych dostaną nowy przedmiot, który będzie nazywał się ‘Historia i teraźniejszość’" - zapowiedział w najnowszym wywiadzie dla tygodnika "Sieci" Przemysław Czarnek.
To misja szefa MEiN w skrócie: "odzyskiwać pokolenia nieświadomych młodych Polaków".
Widać przy tym charakterystyczne dla ministra protekcjonalne podejście do młodych i zadziwiającą pewność siebie. A że młodych to odpycha? Ministra to nie zraża. Po prostu: realizuje to, czego oczekuje od niego partyjna centrala.
Polityk PiS, bliski Kaczyńskiemu: - Prezes szybko się Przemka nie pozbędzie. Ma do niego duży szacunek, choć traktuje go trochę przedmiotowo, ale to normalne w polityce. Każdy ma swoje zadanie i ma się dostosować do potrzeb. A potrzeba dziś jest taka, żeby w edukacji mieć żołnierza. Od historii, tradycji i walki o godność. A Przemek walczy.
Inny rozmówca z PiS: - Czarnek to z punktu widzenia prawicowego wyborcy minister idealny. Na ten czas - najlepszy. Gdy zostawał ministrem, to z dwóch powodów: by nagrodzić go za dotychczasową aktywność, a po drugie - by mieć w rządzie gościa, który jest autentyczną konserwatywną kotwicą, człowiekiem z charakterem, a nie eksperymentem. Eksperymentów już parę mieliśmy i się nie sprawdziły. W edukacji partia nie chciała mieć technokraty, tylko polityka. Z głową na karku, nie ładną buzią.
Minister "zniknięty"
Jak jednak słyszymy w PiS, Przemysław Czarnek jako minister edukacji jest dobry na czas "burzy i naporu". Na okres "międzywyborczy", czas twardej politycznej walki, przede wszystkim o utrzymanie w ryzach żelaznego elektoratu. I że przed wyborami, w kampanii, sytuacja może się zmienić. - I dojrzeć do zmiany personalnej w ministerstwie - nie ukrywa jeden z naszych rozmówców.
Jak słyszymy, w sytuacji, gdy kierownictwo PiS uzna, że Czarnek jako minister bardziej w kampanii przed wyborami parlamentarnymi może przeszkadzać, niż pomagać, to po prostu "zostanie zniknięty". Tak, jak zniknął w kampanii prezydenckiej w ubiegłym roku, o czym w naszym portalu pisaliśmy jako pierwsi.
CZYTAJ TEŻ: Awantura o Czarnka. Na posiedzeniu sztabu koledzy z PiS krytykują kontrowersyjnego posła za słowa o LGBT
Połowa czerwca 2020. W Wirtualnej Polsce ujawniamy, że Przemysław Czarnek - wtedy szeregowy poseł PiS, ale jednocześnie ważny członek sztabu wyborczego Andrzeja Dudy - ma odsunąć się od kampanii. Powód? Wywołujące ogromne kontrowersje słowa o osobach LGBT. "Brońmy rodziny przed tego rodzaju zepsuciem, deprawacją, absolutnie niemoralnym postępowaniem. Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją" - mówił na antenie państwowej telewizji.
Wtedy politycy PiS - sztabowcy Dudy, głównie ludzie związani z premierem Morawieckim - uznali, że Czarnek "przegrzewa" temat. I że musi zostać wyciszony.
Tak też się dzieje - Czarnek znika z kampanii, a prezydent dowozi wyborcze zwycięstwo.
Po roku nasze informacje znajdują potwierdzenie czarno na białym. Wszystko za sprawą tzw. afery mailowej: wycieku maili ze skrzynek pocztowych współpracowników szefa rządu. "Uważam, że do momentu niewywalenia Czarnka to będzie grzało ludzi. PiS zupełnie się od tego nie odciął. Jego słowa zmobilizują ludzi. Szczególnie w II turze" - analizował wypowiedzi Czarnka w korespondencji z premierem jeden z jego najbliższych współpracowników.
Rzecznik rządu Piotr Mueller dodawał: "A to się tu zgadzamy, że jest potrzebna reakcja. Czy tak daleko idąca, to trudno powiedzieć, ale na pewno P. Czarnek nie powinien w ogóle się teraz pojawiać w mediach, bo będzie działał bardzo mobilizująco na drugą stronę".
CZYTAJ TEŻ: Afera mailowa. Czarnek odsunięty od kampanii Dudy? "Nie powinien pojawiać się w mediach"
Profesor, ale jednak walczak
Dlatego nie jest wykluczone, że Przemysław Czarnek również przed kolejnymi wyborami - parlamentarnymi - będzie odsunięty od medialnej aktywności sztabu wyborczego.
- Na sztab najważniejszy wpływ będą mieli ludzie premiera Mateusza Morawieckiego, którzy Czarnka w kampanii uważają za tykającą bombę - mówi nam polityk PiS.
Przypomnijmy: obecny szef MEN osoby LGBT nazywał "dewiantami", protestujących przeciwko decyzjom PiS: "potomkami ubeków, sowietów i kapusiów", a kobiety oskarżał, że nie rodząc dzieci, nie realizują boskiego powołania.
- Z Przemkiem jest tak, że mobilizuje "naszych", ale mobilizuje też "tamtych". Kampania prezydencka rządziła się innymi prawami i tam faktycznie Czarnek bardziej przeszkadzał. Zobaczymy, jak będzie przed wyborami do Sejmu - mówi ostrożnie w rozmowie z WP polityk PiS.
I zwraca uwagę, że kampania prezydencka - gdzie trzeba poszerzać wyborcze spektrum i walczyć o nowy, bardziej umiarkowany elektorat - rządzi się nieco innymi prawami niż parlamentarna (gdzie przede wszystkim trzeba mobilizować "bazę").
- Pyta mnie pan o pozycję Czarnka - polityk PiS chwilę się zastanawia. - W partii jest dość mocna, ale nie na tyle mocna, żeby Przemek mógł być choćby członkiem komitetu politycznego PiS. Jednak Kaczyńskiemu ktoś taki jest potrzebny: profesor, ale jednak walczak. Kulturalny, ale dosadny. Dzięki temu Czarnek jest rządzie i to się na pewno szybko nie zmieni - przekonuje nasz rozmówca.
Strefa wpływów
Przemysław Czarnek od początku urzędowania w resorcie edukacji korzystał z okazji oraz rosnących politycznych wpływów. Powprowadzał do ministerstwa swoich, lojalnych wobec siebie ludzi. Podobnie jak on radykalnych w poglądach.
Już w pierwszych dniach urzędowania Czarnek dołączyli do niego w charakterze doradców jego najbliżsi współpracownicy z czasów pracy w Urzędzie Wojewódzkim w Lublinie oraz Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Szefem gabinetu politycznego w MEiN został Radosław Brzózka, który był rzecznikiem prasowym Przemysława Czarnka, gdy ten pełnił funkcję wojewody lubelskiego. To on jako pierwszy w Polsce wyraził sprzeciw wobec "ideologii środowisk LGBT". Gabinetem politycznym w Ministerstwie Nauki został natomiast Wojciech Kondrat, wcześniej dyrektor biura poselskiego Przemysława Czarnka.
Minister powołał także zaufanych doradców. Jednym z nich został były adiunkt w Katedrze Metafizyki Wydziału Filozofii KUL prof. Paweł Skrzydlewski, który zasłynął jako gorący zwolennik dekomunizacji na polskich uczelniach.
Kolejnym doradcą został prof. Mieczysław Ryba - związany z PiS wiceprzewodniczący sejmiku województwa lubelskiego i profesor KUL. Polityk ten przedstawiany jest jako niezależny ekspert "Wiadomości", Radia Maryja czy Telewizji Trwam. W swoich komentarzach od lat chwali PiS, gani opozycję oraz przestrzega przed aktywnością osób ze środowisk LGBT.
Doradcą Czarnka został także Tomasz Pitucha, były pełnomocnik wojewody lubelskiego ds. rodziny. Ten związany z PiS działacz pod koniec 2019 roku został skazany za pomówienie organizatora Marszu Równości w Lublinie. Polityk powiedział, że marsz promuje pedofilię. Za te słowa musiał zapłacić 5 tysięcy złotych grzywny.
Wraz ze swoimi współpracownikami Przemysław Czarnek w 2021 roku przeprowadzał dzieci, ich rodziców i nauczycieli przez trudny czas pandemii. Minister nie miał łatwo: wedle sondaży cieszył się najniższym zaufaniem społecznym wśród polityków. Kilka tygodni po objęciu urzędu ufało mu jedynie 16 proc. Polaków.
Dziś o tytuł polityka z najmniejszym zaufaniem Czarnek ściga się z Jackiem Sasinem. Rywalizacja jest wyrównana. Ale dla ministra edukacji najważniejsze są dziś dwie rzeczy: zaufanie prezesa i sympatia partyjnego aktywu. Na jedno i drugie przebojowy szef MEiN może dziś liczyć. Dlatego jego pozycja jest niezagrożona.