Przemysław Czarnek ma ograniczyć aktywność aż do wyborów. Czy zostanie wykluczony ze sztabu Dudy?
Frakcja "gołębi" z obozu władzy chciałaby wycofania posła PiS Przemysława Czarnka ze sztabu wyborczego Andrzeja Dudy. Frakcja "jastrzębi" jest w tej kwestii obojętna. Mało kto jednak ukrywa, że Czarnek swoimi wypowiedziami o LGBT zaszkodził kampanii urzędującej głowy państwa.
15.06.2020 | aktual.: 15.06.2020 15:43
Dlatego też - jak wynika z informacji Wirtualnej Polski - kontrowersyjny parlamentarzysta ma ograniczyć występy w mediach.
- Trzeba gościa wyciszyć, bo ciągłe wałkowanie tematu Czarnka politycznie zabija Andrzeja - mówi sztabowiec prezydenta.
Z posłem Czarnkiem ma być - jak słyszymy - podobnie jak z Joanną Lichocką. Przypomnijmy: posłanka PiS kilka miesięcy temu zbulwersowała opinię publiczną wulgarnym gestem środkowego palca skierowanym w kierunku opozycji na sali plenarnej Sejmu. To był środek politycznego konfliktu o to, czy i jakie pieniądze publiczne przeznaczyć na służbę zdrowia i państwowe media.
Ofiarą całej sytuacji był wtedy Andrzej Duda. Dlatego jego otoczeniu zależało na wycofaniu Lichockiej z mediów. I tak też się stało, o czym jako pierwsi pisaliśmy w Wirtualnej Polsce.
To samo ma się stać z Przemysławem Czarnkiem, który zamiast wzmocnieniem, stał się wizerunkowym problemem dla partii rządzącej. A przede wszystkim - dla samego prezydenta.
Przemysław Czarnek pod ostrzałem... PiS. Przekaz partii jest jednoznaczny
Zaczęło się oczywiście od osławionej już, dyskryminującej wypowiedzi kontrowersyjnego posła PiS w jednym z programów w telewizji państwowej. - Brońmy nas przed ideologią LGBT. I skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją - powiedział Czarnek o ludziach o innej niż heteroseksualna orientacji (przywołując przykład z Los Angeles).
Od tych słów już w weekend - zdając sobie sprawę, jak wielkie kontrowersje wywołały one w mediach, przede wszystkim społecznościowych, a siłą rzeczy wśród ludzi niezaangażowanych politycznie i wyborców umiarkowanych - zaczęli odcinać się czołowi politycy obozu władzy.
"Niektórym moim kolegom w ferworze ideologicznych sporów emocje odbierają zdrowy rozsądek i padają słowa, które nigdy nie powinny paść. Sam też nie jestem bez winy, ale zawsze, kiedy zdarzy mi się przekroczyć pewne granice, staram się przeprosić" - napisał na Twitterze szef sztabu Andrzeja Dudy Joachim Brudziński.
- Ja takich słów bym nie użył. Uważam, że osoby, które mają inną orientację seksualną, mają prawo o niej mówić, ale uważam, że nie powinni ideologizować tego obszaru - mówił z kolei w Polsat News rzecznik rządu Piotr Müller. Patryk Jaki na antenie TVN24 przyznał w podobnym tonie: - Nie podpisałbym się pod tymi słowami.
Kamil Bortniczuk z Porozumienia podkreślał, że słów Czarnka nie należy utożsamiać ze stanowiskiem obozu Zjednoczonej Prawicy.
Polityk PiS o Przemysławie Czarnku: nie powinno go być w mediach
Sztab Andrzeja Dudy przemyślał sprawę i w przekazie wobec posła Czarnka - również członka sztabu - jest jednolity i konsekwentny.
- Uważam, że nie powinniśmy atakować ludzi. Możemy mówić i walczyć, krytykować rozmaite poglądy, natomiast atakowanie ludzi przez polityków nie jest dobre - stwierdził w poniedziałek rzecznik kampanii Andrzeja Dudy i jego czołowy sztabowiec Adam Bielan.
Podobne słowa wypowiedział szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk w Radiu Zet. Sam szef rządu Mateusz Morawiecki, jak słyszymy, nie chce być kojarzony z całą - niewygodną dla władzy - sytuacją.
Jak się dowiadujemy, publiczna krytyka Czarnka ze strony polityków obozu władzy nie oznacza jednak, że zawiesi on swoją pracę w sztabie wyborczym Andrzeja Dudy. A tym bardziej - członkostwo w PiS.
Do tego właśnie nawołuje opozycja. "Żądam od Jarosława Kaczyńskiego natychmiastowego wyrzucenia posła Czarnka z PiS, a od samego Czarnka - złożenia mandatu poselskiego. Brak reakcji stanowić będzie przyzwolenie na haniebne zachowania i współodpowiedzialność całego obozu Zjednoczonej Prawicy za brunatny język nienawiści" - napisał na Twitterze szef PO Borys Budka.
Ale założenie PiS od lat jest proste: to nie opozycja będzie odwoływać polityków obozu władzy z określonych funkcji. - Natomiast ludziom słowa Przemka się nie spodobały i zostały uznane za nieakceptowalne. To był o jeden most za daleko. Dlatego nie powinno go być w mediach, aż do wyborów - dopowiada w rozmowie z Wirtualną Polską jeden z ważnych polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Inny - sympatyzujący z Czarnkiem - dorzuca: - Ciężko go z telewizji wyciągnąć, bo on to lubi. Lubi walczyć, lubi się ścierać i dobrze mu to wychodzi. Jarosław Kaczyński? Lubi Przemka i ceni. Ale każdy rozumie, że pojechał za mocno. Musi wytrzymać i sytuację przeczekać. To dobra rada od życzliwego kolegi.