Wyczyszczony wrak?
Wrak tupolewa najpierw miesiącami nieprzykryty leżał po gołym niebem. Potem - pod pretekstem ułatwień w transporcie - został pocięty piłą na mniejsze części. Szczątki Tu-154M - podobnie jak jego czarne skrzynki - są dowodami również w śledztwie, jakie w sprawie katastrofy smoleńskiej prowadzi Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej. Takiego argumentu używają Rosjanie i wciąż toczy się dyskusja, kiedy Polacy wrak odzyskają.
Rosjanie grają śledztwem smoleńskim - taką opinię wygłosił przebywający w Moskwie poseł PiS Witold Waszczykowski. Według niego, Rosja nie zwróci nam wraku Tu-154M, aż do czasu zakończenia w Polsce postępowania w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Rozmowy na ten temat prowadzili w Moskwie przedstawiciele komisji spraw zagranicznych sejmu i senatu. Między innymi apelowali do rosyjskich deputowanych, aby wsparli starania Polski o zwrot wraku Tupolewa. - W tej kwestii mówimy jednym głosem, niezależnie od różnic politycznych - powiedział szef sejmowej komisji spraw zagranicznych, poseł PO Grzegorz Schetyna.
W drugą rocznicę katastrofy jeden fotograf i kilka ekip telewizyjnych mogło na lotnisku w Smoleńsku obejrzeć część wraku rządowego Tu-154M. Wówczas, jak donosił "Nasz Dziennik", oczom zaskoczonych dziennikarzy ukazał się "zrewitalizowany", w miarę zadbany fragment części kadłuba. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej nic nie wie na temat wymycia przez Rosjan szczątków samolotu. "Wrak samolotu, to materiał dowodowy, który nie powinien być nikomu udostępniony" - mówił gazecie Bogdan Święczkowski, prokurator w stanie spoczynku, były szef ABW.