Gwiazda smoleńskiej komisji parlamentarnej
Najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. były dwie eksplozje, które zniszczyły samolot w powietrzu. A jak doszło do wybuchów? Stoją za nimi "nieustalone osoby trzecie" - taką tezę zawiera raport z prac parlamentarnego zespołu smoleńskiego PiS. Zespół Antoniego Macierewicza ds. katastrofy smoleńskiej po ponad dwóch latach w sierpniu 2012 r. zakończył swoje prace. Komisja podważyła zarówno rosyjski raport MAK, jak i prace zespołu Jerzego Millera. Miesiąc później w sieci został opublikowany dokument "28 miesięcy po Smoleńsku" - rozszerzona wersja raportu.
Przez wiele miesięcy Macierewicz stawiał oskarżenia, wyciągał wnioski, z których część przejdzie do historii: o skrzydle TU-154, które "nie miało prawa pęknąć" w zderzeniu z brzozą słyszeli wszyscy. W raporcie zespołu jest mowa o tym, że Raport Macierewicza zapewnia, że piloci tupolewa nigdy nie mieli zamiaru lądować w Smoleńsku, a "premier Donald Tusk prowadził grę z Władimirem Putinem przeciwko prezydentowi RP" w sprawie jego wizyty w Katyniu (chodzi o rozdzielenie wizyt, premier był w Katyniu 7 kwietnia). Podkreślono, że po katastrofie rząd Tuska "odrzucił pomoc ekspertów z NATO, UE oraz z Polski", a także "zgodził się na rosyjski dyktat w sprawie wyjaśniania katastrofy". Jest również mowa o "świadomym współdziałaniu przedstawicieli rządu premiera Tuska z władzami Federacji Rosyjskiej na szkodę polskiego śledztwa i w celu uniemożliwienia dojścia do prawdy". Ponadto - napisano - "przedstawiciele rządu ponoszą odpowiedzialność za brak odpowiedniej reakcji na rosyjską kampanię oczerniającą ofiary
katastrofy".
Ustalenia zespołu Macierewicza w ostrych słowach wielokrotnie dyskredytowali politycy PO, a wśród nich Stefan Niesiołowski. - Dla mnie pokazywanie Macierewicza, Kaczyńskiego i tych nieuków z Ameryki, że samolot się rozpadł, jakieś wykresy, to jest kompromitacja - oburzał się Niesiołowski.