Przekazał bombę do Polski. Poszukiwany szpieg z Ukrainy wciąż szuka kontaktów w naszym kraju
Yurij Kowalenko, poszukiwany przez polską policję w związku ze śledztwem dotyczącym przesłania bomby paczkomatem w Polsce, nadal próbuje nawiązywać kontakty z Polakami. Po publikacji Wirtualnej Polski został rozpoznany przez wolontariuszy działających na zapleczu frontu wojny w Ukrainie. Z ich relacji wynika, iż swobodnie działa w Ukrainie.
- Poznaję go. Pod koniec sierpnia spotkałem go na stacji benzynowej na wschód od Charkowa. To jest nasza stała trasa, stałe miejsce tankowania. On wyraźnie wiedział, kim jesteśmy i chciał nawiązać relację - opowiada WP Marcin, wolontariusz działający od wielu miesięcy w Ukrainie. Wspiera ukraińską armię, przewożąc zakupione ze zbiórek: samochody, kamizelki kuloodporne oraz części do dronów.
Jak mówi, w zachowaniu mężczyzny, którego rozpoznał, jako poszukiwanego Kowalenkę było coś, co wzbudziło podejrzenie. - To nie była zwykła gadka. W jego zachowaniu było coś, co zapaliło mi lampki ostrzegawcze w głowie. Miał jakiś interes, czekał aż będzie sytuacja sam na sam. Nie chciałem kontynuować rozmowy, rozstaliśmy się szybko. Po powrocie zgłosiłem ten kontakt polskim służbom, w odpowiedzi zostałem ostrzeżony "to nie jest przypadkowa postać" - relacjonuje polski wolontariusz.
Mężczyzna, którego rozmówca WP spotkał pod Charkowem, zaproponował, aby mówić do niego "Diesel". Ten charakterystyczny pseudonim pojawia się w aktach sprawy dotyczącej odkrycia bomby w magazynie firmy kurierskiej. Polskie służby poszukują Yurija Kowalenki listem gończym. To ten sam człowiek, który – według śledczych – miał przekazać materiał wybuchowy i zapalniki do przesyłki, która ostatecznie trafiła do Polski.
Slumsy Warszawy. Pluskwy, robaki, napady. "Ja się tu boję mieszkać"
Kristina S., ukraińska modelka, która zgodziła się "wyświadczyć przysługę" i nieświadomie przewiozła elementy bomby w samochodzie, a następnie nadała je paczkomatem, została już prawomocnie skazana. Według niej Kowalenko mógł mieć związki z ukraińskimi służbami.
Przekazał bombę z Ukrainy do Polski. Co wiadomo o Kowalence?
Podstawą poszukiwań Kowalenki jest zarzut udziału w przekazaniu do Polski ładunku, który mógł wywołać eksplozję i realnie zagrozić życiu lub zdrowiu wielu osób. Mówiąc prościej – śledczy zakładają, że mężczyzna brał udział w operacji, która mogła skończyć się detonacją bomby i masową tragedią.
Odbiorcą przesyłki nadanej przez modelkę miał być rosyjski student Igor R., którego Prokuratura Krajowa i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego oskarżają w innym wątku śledztwa o współpracę z rosyjskim wywiadem. Został on aresztowany i czeka na proces, który rozpocznie się w grudniu.
Jak ustaliła WP, 44-letni Jurij Kowalenko, choć jest obywatelem Ukrainy, urodził się we wschodniej Rosji. Z naszych informacji wynika, że jeszcze przed wszczęciem poszukiwań był kilkukrotnie w Polsce. Mizernej jakości fotografia, którą opublikowała policja z Katowic, to skan zdjęcia z jego paszportu.
Z akt śledztwa wynika, że mimo poszukiwań prowadzonych przez polską policję i Interpol, Kowalenko wciąż pozostaje poza zasięgiem naszego wymiaru sprawiedliwości. W aktach znajduje się notatka napisana przez polskich funkcjonariuszy, że na podstawie listu gończego Ukraina nie przekaże do Polski swojego obywatela.
Jest więcej podobnych przypadków.
Ten wątek wywołał oburzenie części czytelników WP. Po naszej publikacji autorzy profilu "Służby i Obywatel" odszukali więcej zdjęć Kowalenki. Okazało się, że mężczyzna jest znaną postacią w Odessie. Bywał w klubach bilardowych w Odessie i grywał w "lidze miłośników bilarda" i towarzyskich turniejach. Inny ukraiński serwis opisuje go jako kierowcę z amatorskich rajdów samochodowych. Występował - a jakże - pod pseudonimem "Diesel".
Prokuratura Krajowa nie odpowiedziała WP na pytanie, czy polskie służby aktywnie poszukują obywatel a Ukrainy ani, czy – na drodze dyplomatycznej – zabiegają o jego przekazanie. W praktyce oznacza to, że realne zatrzymanie Kowalenki będzie możliwe dopiero wtedy, gdy opuści on Ukrainę.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski