Polska zapewniła mu mieszkanie i stypendium. Rosjanin Igor nadawał prosto do FSB
Rosjanin Igor R., którego Polska przyjęła jako politycznego uchodźcę, płaciła mu stypendium i zapewniła mieszkanie, okazał się współpracownikiem rosyjskich służb. Z akt zakończonego śledztwa wynika, że zbierał informacje o pracownikach polskiego MSZ, jednym z rządowych programów, a nawet o nauczycielach pomagających przebywającym w Polsce Rosjanom. Akta sprawy pokazują kim są i w jaki sposób działają rosyjscy szpiedzy.
"Miałem robić to co lubię, iść w górę wśród kręgów rosyjskich opozycjonistów, poznawać nowych ludzi, na końcu informować o wszystkim Federalną Służbę Bezpieczeństwa. Wydawało mi się że robię więcej dobrego, jak złego" - przyznał w zeznaniach Igor R. W finale śledztwa próbował się usprawiedliwić: "byłem pod presją, bo wydawało mi się że ci ludzie wszystko i o mnie wiedzą. Ja się tego wszystkiego bałem" - mówił, podkreślając swój strach przed zwierzchnikiem z Rosji.
Prokuratura i ABW po trwającym ponad rok śledztwie oskarżają Igora R i jego żonę Irinę R. o udział w działalności rosyjskiego wywiadu oraz przekazywanie służbom wiadomości, które mogły wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej. Jak dowiedziała się WP, 8 grudnia w Sądzie Okręgowym w Sosnowcu zaplanowano pierwszą rozprawę państwa R.
W razie udowodnienia szpiegostwa grozi im kara od 8 lat więzienia do dożywocia.
Ponadto Igor R. był też adresatem przesyłki kurierskiej, zawierającej elementy bombę kumulacyjną: płynny materiał wybuchowy, zapalniki i zasilanie. W lipcu 2024 roku przesyłka została odkryta w sortowni firmy kurierskiej. Rosjanin jest oskarżony o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach. Wątek bomby opisywaliśmy niedawno w innym tekście. Jej elementy przywiozła do Polski z Ukrainy , modelka Kristina S. - została już skazana.
Metro w Warszawie. Sprawdziliśmy, co zmieniło się w życiu mieszkańców
ABW na tropie bomby. Tak trafiają do mieszkania rosyjskich opozycjonistów
Kiedy 29 lipca 2024 roku ABW zjawiła się w mieszkaniu Igora R., 29-letniego studenta informatyki, pochodzącego z Sarańska w Rosji, mężczyzna zapewniał, że "Polska jest jego drugim domem". Twierdził, że został tu ugoszczony i nie zrobiłby nic złego. "jestem wdzięczny, że Polska udzieliła mi schronienia, dała dom i możliwość nauki". Oficerowie ABW szli tropem przesyłki kurierskiej zawierającej bombę. Igor był osobą, która figurowała na etykiecie przesyłki jako odbiorca.
Przedstawiał się jako opozycjonista. Twierdził, że na Śląsku organizował manifestacje przeciwko władzy Władimira Putina. Wyjaśniał też, że po rozpoczęciu agresji Rosji na Ukrainę polski rząd zaprosił go do kraju. W ramach wsparcia dla rosyjskiej opozycji mógł tutaj ukończyć studia informatyczne, otrzymywał stypendium i pomoc socjalną w wysokości 5 tys. zł miesięcznie. Zapewniono mu również mieszkanie w domu studenta w Sosnowcu, gdzie mieszkał razem z żoną, Iriną.
Igor R. zeznał, że na prośbę kolegi Emila G., innego rosyjskiego opozycjonisty (również mieszkającego w Polsce) , miał jedynie odebrać przesyłkę, której zawartości nie znał. Twierdził, że była to zwykła przysługa między znajomymi, dlatego w serwisie firmy kurierskiej wygenerował etykietę na swoje dane. Jednak służbom wydało się podejrzane, że w telefonie R. znaleziono zdjęcia gazociągu w Sosnowcu i rurociągu ciepłowniczego Tauronu. Dodatkowo znajomy Igora (ten od przesyłki) miał ogłosić, że kończy mu się wiza i dlatego musi pilnie wracać do Rosji - to zaś wyglądało jak ucieczka.
Burzliwe życie małżonków. Tak doszło do współpracy
Ze śledztwa wynika, że początkowe wyjaśnienia Rosjanina wyglądały całkiem wiarygodnie. Wśród zatrzymanych u Igora przedmiotów znaleziono kartkę z ręcznymi zapisami i nagłówkiem "Aleksiej". Tłumacz orzekł, że był to tekst modlitwy za zamordowanego przeciwnika Putina, Aleksieja Nawalnego.
Żona Igora R. - Irina -początkowo w oficjalnych wypowiedziach broniła męża m.in. udzielając wywiadów rosyjskim serwisom internetowym, a przedstawiając sprawę jako pomyłkę polskich służb lub intrygę Rosjan mszczących się na opozycjoniście. Okazało się, że były to tylko pozory.
Irina R. dowiedziała się podczas kursu języka polskiego, że jej mąż zdradza ją z inną Rosjanką. Dlatego w prywatnych rozmowach z innymi rosyjskimi emigrantami zaczęła ujawniać, że Igor od kilku lat współpracuje z oficerem FSB Jewgienijem. Z akt śledztwa wynika, że ABW skonfrontowała ze sobą zeznania skłóconych małżonków. W ten sposób współpraca wyszła na jaw.
Na pierwszym lub drugim roku studiów w Rosji Igor przyznał Irinie, że został zwerbowany przez FSB. Powiedział, że pisał dla nich sprawozdania z różnych konferencji opozycyjnej organizacji "Otwarta Rosja". Do kontaktów z agentem Jewgienijem miał specjalny, prosty telefon – zwykły aparat, nie smartfon.
W 2022 roku kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę Igor powiedział żonie, że muszą uciekać z Rosji do Polski, bo służby Kremla wcielą go do wojska i skierują na wojnę. Państwo R. przyjechali do Polski dzięki zaproszeniom uzyskanym w MSZ. Irina dodała, że po pewnym czasie pobytu w Polsce zatęskniła za rodziną i postanowiła odwiedzić ją w Rosji. Wówczas mąż wręczył jej polską wódkę, pudełko ciastek - prezenty miała zapakować i wysłać w Rosji na pewien wskazany adres. Do paczki miała dołączyć pendrive z zaszyfrowanymi raportami męża.
Kiedy to wyszło na jaw w kolejnych przesłuchaniach z ABW, Igor R. stał się bardziej rozmowny. Opowiedział, że współpraca z Jewgienijem z FSB była dla niego osobistym dramatem. Służby szantażowały go groźbą, że jeśli nie będzie przesyłał raportów, zmobilizują jego ojca na wojnę. Jewgienij wysyłał wiadomości przez Telegram, w których domagał się "przesyłania zamówionych części samochodowych" – w rzeczywistości był to szyfr, aby Igor przekazywał oczekiwane ustalenia.
Co ujawnił Rosjanin?
Według akt sprawy, pamięci zaszyfrowanego pendrive'a przekazanego w paczce przez Irinę znajdowały się dane o osobach wspierających rosyjskich opozycjonistów w Polsce. Igor R. miał opisać urzędników polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, osoby zaangażowane w program Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej, a także o nauczycielach Uniwersytetu Śląskiego prowadzących zajęcia z języka polskiego dla Rosjan. R. przyznał, że doszło jedynie do próby przekazania tych informacji – paczka ostatecznie nie została odebrana.
W śledztwie dotyczącym małżeństwa Rosjan nie udało się zatrzymać Emila G., który wyjechał do Rosji. Najmniej wiadomo o centralnej postaci siatki: Jewgieniju – oficerze FSB nadzorującym pracę Igora R. W jednej z relacji pojawia się jego nazwisko lub pseudonim "Jewgienij Litko", wraz z informacją, że steruje swoimi informatorami mieszkając w Niemczech. Z akt sprawy nie wynika, czy polskie służby podjęły jakiekolwiek próby zatrzymania "nadzorcy szpiegów".
Przypomnijmy, że w raporcie Najwyższej Izby Kontroli przewijał się wątek ostrzeżeń przy wydawaniu wiz Rosjanom. Media opisywały, że w 2022 roku szefostwo MSZ było ostrzegane przez służby specjalne w sprawie obywateli Federacji Rosyjskiej wjeżdżających do Polski. Ślad ten pochodzi zeznań jednej z urzędniczek ministerstwa, która relacjonowała, że ze strony kierownictwa MSZ nie dostała żadnego sygnału o konieczności wprowadzenia zmian w polityce wizowej.
Urzędniczka powołała się również na dwa pisma, do których dotarła, z których wynika, że służby informowały rząd PiS o "wzmożonej migracji obywateli Federacji Rosyjskiej" do Polski oraz o "wynikających zagrożeniach godzących w bezpieczeństwo państwa, w tym o charakterze wywiadowczym i terrorystycznym, a także możliwości przenikania do Polski wraz z napływem rosyjskich migrantów osób powiązanych z grupami przestępczymi".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski