Protest w Poznaniu. Rolnicy są wściekli. Oberwało się Kołodziejczakowi
- Chora polityka Unii Europejskiej wyprowadziła nas na ulice. Dzisiaj mówimy "nie" zasadom zielonego ładu, który w XXI wieku sprowadza rolników na skraj niewolnictwa. Mówimy "nie" nieograniczonemu importowi towarów z Ukrainy, które powodują, że stanęliśmy na skraju bankructwa. Nigdy się na to nie zgodzimy, zgody na to nie będzie - mówił przed naszą kamerą rolnik Maciej Kaczmarek ze stowarzyszenia Rola Wielkopolski. W piątek rolnicy zablokują autostrady, drogi krajowe i lokalne w wielu miejscach Polski. Największy protest odbędzie się w Poznaniu, gdzie jest reporter WP Jakub Bujnik. Rolnicy są wściekli na nową politykę rolną UE i po wielkich protestach na zachodzie Europy, nadszedł czas na Polskę. - Przykładem tego, że chcą likwidować gospodarstwa jest Holandia, gdzie już proponuje się płatności w zamian z rezygnacji z produkcji rolnej. To jest jakiś obłęd. Nie poddamy się - dodał Kaczmarek. Rolnicy, z którymi rozmawiał nasz reporter zapowiadają, że to nie będzie "jednorazowa akcja" i tego typu protestów w lutym będzie więcej. - Na pewno będziemy to konstytuować. Sytuacja jest dla nas już tak dotkliwa, że na pewno nie zaprzestaniemy na tym proteście - przyznał rolnik Tomasz Wińkowski. Na razie nie ma mowy o podobnych obrazkach z Francji czy Belgii, gdzie rolnicy w ramach protestu obrzucali rządowe budynki sianem i łajnem, czy też podpalali opony w centrum miast. Sytuacja jednak jest dynamiczna, jak przyznają protestujący przed kamerą WP. - Bardziej radykalnie to spotkamy się w Warszawie, wszystko na to wskazuje. Przydałaby się też blokada granicy, tak skuteczna i całodobowa. Największą bolączką jest ten import z Ukrainy. Pan minister Kołodziejczak jeszcze sobie w kierunku rolników szydercze wypowiedzi urządza. Zapomniał, że stał po naszej stronie. Determinacji nam nie zabraknie - podsumował Kaczmarek.