Protestujący górnicy-terroryści z "Solidarności"
Społeczną reakcją na wprowadzenie stanu wojennego były protesty i strajki w największych zakładach pracy. Władze PRL odpowiedziały na nie brutalnymi pacyfikacjami. 16 grudnia 1981 roku po starciach z ZOMO w kopalni Wujek od strzałów z broni palnej zginęło 9 górników, 21 zostało rannych. Winę za protesty i ofiary propaganda zrzuciła na liderów "Solidarności", którzy przy użyciu przemocy psychicznej i fizycznej mieli zmuszać robotników do udziału w strajkach. Zaznaczano, że społeczne poparcie dla "Solidarności" radykalnie maleje, zaniżano liczbę osób biorących udział w protestach lub w ogóle o nich nie informowano. "Solidarność" oskarżano też o tworzenie paramilitarnych bojówek, które miały pomóc w przejęciu władzy, a także o tworzenie list członków PZPR, na których opozycja miała chcieć wykonać wyroki śmierci. W "Dzienniku Telewizyjnym" działaczy "Solidarności" określano wprost jako terrorystów:
- Przed kilkoma minutami, już w czasie nadawania "Dziennika" otrzymaliśmy informację z Polskiej Agencji Prasowej o utrzymującej się jeszcze trudnej sytuacji w sąsiadujących ze sobą kopalniach węgla kamiennego "Ziemowit" i "Piast" w Tychach. Od ubiegłego wtorku grupy górników prowadzą tam działalność terrorystyczną pod ziemią - donosi Polska Agencja Prasowa. Czyni się ogromne wysiłki, aby ten niebezpieczny konflikt rozwiązać za pomocą perswazji, bez użycia siły. Żadnych ofiar dotychczas nie było. Mimo silnej presji ze strony organizatorów tego aktu terroru - ekstremistów z "Solidarności", wśród których są także osoby spoza załóg, niektórzy górnicy decydują się wyjechać na powierzchnię. W kopalni "Ziemowit" przerwało już ten bojkot 874 górników. Pojedynczo wyjeżdżają z dołu dalsze osoby. Dziś przed południem, na dole, na poziomie 500 metrów przebywało jeszcze 1154 górników. Cała załoga kopalni "Ziemowit" liczy około 10 tys. osób. W pobliskiej kopali "Piast" pod ziemią znajduje się aktualnie 1742 górników
spośród ośmiotysięcznej załogi - pisze PAP. Organizatorzy bojkotu pracy całkowicie ograniczyli informacje, zniekształcają wiadomości przekazywane przez rodziny górników, stosują środki zastraszania. Dzisiaj odmówili także przyjęcia lekarzy, specjalistów Urzędu Górniczego, a także księży, którzy chcieli zjechać pod ziemię - brzmiała informacja w "Dzienniku Telewizyjnym".
Aby zniechęcić społeczeństwo do udziału w protestach, antyrządowe demonstracje deprecjonowano przedstawiając je jako ekscesy okradającej sklepy i wybijającej szyby młodzieży ze szkół średnich i studentów. Formą samoobrony przed zamieszkami i "ekstremistami z Solidarności" miał być właśnie stan wojenny.
Na zdjęciu: pacyfikacja kopalni "Wujek" i "Manifest Lipcowy" na początku stanu wojennego.
Zobacz sejmowe wystąpienie gen. Czesława Kiszczaka, Ministra Spraw Wewnętrznych z czasów stanu wojennego, na temat antyrządowych demonstracji z 3 maja 1982 roku.